
Chłopi – spokojna słoneczna planeta lęgowa
Wit Salamończyk - 22 października, 2023– Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
– Na wieki wieków, moja Agato, a dokąd to wędrujecie, co?
Cielsko rakiety drgnęło. Masywny wrzecionowaty kształt znieruchomiał na równej murawie łąki.
– We świat, do ludzi, dobrodzieju kochany – w tyli świat!… – Agata zakreśliła kijaszkiem łuk od wschodu do zachodu.
Brat Franciszek Gerard z Utach nigdy by pewnie nie odkrył owych świętych pism, gdyby nie pielgrzym z przepasanymi biodrami, który pojawił się na pustyni.
* * *
Polacy tak mają że równo co 50 lat muszą sobie nakręcić Chłopów.
Minęło 50 lat i zrobili to po raz trzeci. Pierwszą produkcję ktoś nam zniszczył, chyba w ramach programu Erasmus. Drugie podejście było wizją telewizyjną epoki superseriali lat 70 (bardzo zręczny reżyser Jan Rybkowski). Teraz mamy wielkie kino i próbę doścignięcia światowego formatu.
Strach trochę był. Dzisiaj człowiek może się wszystkiego spodziewać, choćby tego że ekranizacja Chłopów będzie nosić tytuł „Baby i Chłopi” (żeby nikogo nie pomijać). Albo „Baby, Chłopi i Żyd”. Albo „Baby, Chłopi, Żyd, zły dziedzic i dobrzy Rosjanie”.
Ale na szczęście nie trzeba się obawiać dekonstrukcji polskiej klasyki, podobnej do tych, w których przodują teatry.
Nowa ekranizacja powieści Reymonta – ma to coś co zwykło się nazywać „szacunek dla materiału źródłowego”. Jest fajna, zręczna, piękna i na pewno warto się na nią przejść do kina.
My ograniczymy się (albo raczej spróbujemy się ograniczyć) do jednego tylko elementu – fantastyki.
* * *

Fantastyka i Chłopi
Kiedy oglądam takie etnodzieła to zastanawiam się czy to nasza planeta.
Bo owszem oglądam świat w postaci, jaka przetrwała do czasów kiedy byłem dzieckiem. Konie, wozy, kosy, chałupy, krosna, piece, strzechy, miotły, kosze, gęsi, ręczne uprawianie pola, zbiorowe prace w chałupach, ręczna wycinka lasu. Jestem ostatnim pokoleniem które tego wszystkiego zaznało.
A potem stykam się z młodym pokoleniem, które rzekomo nie rozróżnia świata sprzed smartfonów. Dla nich (rzekomo) Stan wojenny, Druga wojna światowa, Bitwa warszawska (i można się tak cofać) – to wszystko to samo – coś co wydarzyło się w czasach kiedy nie było Youtuba.
I bez względu na to jak przereklamowana jest ignorancja młodych pokoleń, zastanawiam się co oni widzą w tej odmalowanej przez Reymonta wsi.
I myślę że widzą inną planetę.
Bo jeszcze takie światy fantasy, jak ten z Gry o Tron, to są w miarę opatrzone i zrozumiałe. Ale to dziwne chłopskie Shire, które jakoś nijak nie pasuje do świata Dungeons i Dragons. To przedziwne „Etno” jakie wylewa się z filmowego ekranu, czy z kart książek – to musi być dla nich obca planeta.
Do tego zasiedlona przez kosmitów z ich przedziwnymi niezrozumiałymi obyczajami i motywacjami.
O co oni się tam kłócili? Co ty były te morgi? Dlaczego Antek twierdził ze one mu się należą? Dlaczego Jagna wyszła za Borynę seniora? Dlaczego popadła w niełaskę lokalnej społeczności? Czemu i z kim bili się o las? Kto to pojmie?
Dla mnie to jest inny świat, dodatkowo potęgowany jednak przez nierealność graficznej prezentacji.

Niespieszna narracja, co to skupia się na tym, jak Antek jak coś najbardziej oczywistego, zabiera z woza kosz, żeby pomóc Jagnie zebrać rozrzuconą na drodze kapustę. Obserwowanie jak wszyscy bohaterowie może nie umieją poradzić sobie z życiem, z relacjami międzyludzkimi – ale doskonale wiedzą co mają robić na roli. Śledzenie tych dziwnych czynności, które są wykonywane jak najbardziej naturalne – to jak poznawanie egzotycznego świata przedstawionego.
Przypomina mi to narrację „Spokojnego słonecznego miejsca łęgowego” (stąd miks cytatów na początku tekstu), „Kantyczki dla Lebiowitza”, czy pierwszej lepszej powieści Dukaja – człowiek wrzucony w przedziwny świat, który próbuje zrozumieć przedzierając się mozolnie akapit za akapitem. Próbując oswoić wypowiadane przez bohaterów niezrozumiałe zwroty.
Jakże podobni do polskich chłopów końca wieku XIX są Huberathowscy bohaterowie uniwersum „owadzich rakiet” – wiodący swój prymitywny (choć międzyplanetarny) żywot, trochę jak młody Skywalker naprawiający roboty do prac farmerskich. Oni żyją w świecie podobnym naszemu, ale jednocześnie nierealnym.
Tak właśnie myślę. Chłopi, niczym Dziki Zachód albo Dzikie Pola tworzą swoiste egzotyczne uniwersum, które z każdym dziesięcioleciem staje się bardziej odmienne i malownicze.
Już dla współczesnych Reymontowi mieszczan świat chłopów był czymś atrakcyjnym i malowniczym. Chłopomania była swoistego rodzaju „immersion cosplayem”. Weźmy sobie Wesele Wyspiańskiego – wszak opisane tam zdarzenia to z jednej strony cosplay postaci pokroju Pana Młodego (Lucjna Rydla) przebierającego się w sukmanę, z drugiej strony obserwujemy swoiste „zderzenie światów” – państwa i chamstwa – jak może w Miasto i miasto – Mieville China albo w Ślimaku na zboczu Strugackich. Podobnym przykładem wielkiego „Role Play” mogą być też opisane przygody mieszczucha wśród górali (i oczywiście góralek) w książce Na skalnym Podhalu Kazimierza Przerwy Tetmajera. Oczywiście na Zachodzie „badaniom nad chłopami” oddawał się Emil Zola (powieść Ziemia), przejmujący niedokończone wyzwanie jeszcze po Balzacu. A na wschodzie trochę później niż Reymont – działał Szołochow w swoim Cichym Donie.
Ewidentnie Chłopi tworzą uniwersum. I moim zdaniem umożliwia ono eskapizm, oderwanie się od rzeczywistości. I może trochę przesadzam nazywając ten świat fantastyką. Wszak i literatura/kino gangsterskie, mimo że w pełni realistyczne – jest pożywką wielu eskapistycznych zajęć pokroju gry roleplajowe.
Postaram się wydobyć te inności i odpowiedzieć na pytanie – co atrakcyjnego jest w tym świecie. Jaka jest jego „grywalność”.
* * *
Po pierwsze język

Tak jak gracze Red Dead Redemption zaczynają mówić westernowym slangiem i przez nos. Tak samo nie jest problemem i jest to mocno atrakcyjne, żeby mówić ludowo.
Wiedział to dobrze też Reymont, bo wprowadził dwóch narratorów. Pierwszy z nich posługuje „mową ludzi”, czym objaśnia motywy bohaterów. Drugi używa „mowy chłopów” – żeby odbiorcy odczuwali jak najlepsze „immersion”.
* * *

Po drugie kultura
A w szczególności muzyka – jest to rzecz bardzo atrakcyjna. Jest to zresztą zdecydowanie jedno z największych zwycięstw kultury chłopskiej zwycięstwo muzyki niskiej nad muzyką wysoką. Każdy kto lubi punk rocka, nie wie że jego ulubione Ramones, czy Dead Kennedys jest zwycięstwem Janka Muzykanta nad Janem Sebastianem Bachem. Może jest to zwycięstwo obiegowe bo wyemigrowało do Ameryki, żeby wrócić stamtąd jako wnuczek bluegrassu, ale taki był trop inspiracji. Nie byłoby współczesnych gwiazdek pop czy rock, gdyby nie chłopska muzyka sprzed półtora wieku, która pokonała muzykę dworską.
Tylko trzeba tą muzykę uaktualniać, bo ta oryginalna jest niestrawna współczesnym. W filmie Chłopi – muzyka, nie dość że okraczona industrialnym beatem, została przesunięta dobre pięćset kilometrów na wschód od wsi Lipce. Ostry biały śpiew, wschodnie instrumentaria. Brak obertasów i mazurów. Ich łamany rytm przegrał z muzyką wschodu która oprócz wielu zalet, bardziej pasuje do współczesnego wszechobecnego 4/4.

To oczywiście słuszny krok i wielki ukłon w stronę twórcy L.U.C. który zorganizował to muzyczne przedsięwzięcie. Ale jedna rzecz „uwspółcześniająca” mnie u twórców filmu Chłopi bawi. Jest taka scena z obieraniem kapusty. Siedzą ludzie, obierają u Borynów kapustę i potem wpada Boryna z jedzeniem i gorzałką i woła do siedzących do tej pory bezczynnie w kącie dwóch muzyków (o ile pamiętam akordeon i skrzypce) i każe im „Zagrajcie”.
Jakże absurdalna scena. Siedzi dwóch grajków i nic nie robi i czeka na sygnał niczym dworscy muzycy.
Czy ktoś z twórców stwierdził ze współczesny widz nie jest przygotowany do sceny jak ludzie w trakcie pracy sami śpiewają? Tylko muszą sobie „zapuścić playlistę Spotify?”
W oryginale scena wygląda tak:
Chłopak Rafałów, co to był z wojska powrócił, przyniósł skrzypce, nastroił i zaczął przegrywać pieśnie różne.
Owszem jest to „radio grające z kąta”. Ale jest to jeden z pracujących a nie żaden dworski zespół.
* * *

Po trzecie sceneria
Surowość i styczność z naturą. To też nie jest nic nadzwyczajnego – od dawien dawna mieszczanie wyjeżdżali na łono natury. Ale świat chłopów staje się z upływem dekad coraz bardziej nierealny. Nie dalej jak dzisiaj byłem w jednym z podlaskich „żywych” skansenów gdzie oglądałem jak młodzież ze zdziwieniem spoglądała na stada przechadzających się gęsi, kaczek, świń, owiec, krów.
* * *
Po czwarte bohater komiksowy
Przyjrzyjmy się też trzem najważniejszym postaciom z filmu (reszta jest na silnym drugim planie).

Antek Boryna w najnowszej produkcji stał się chłopskim Bohunem, zbuntowany patrzący wciąż spode łba (tak jak kozacki pułkownik – rozkochanym i nienawidzącym wzrokiem). Zna się na polnej robocie. Potrafi być czuły i delikatnie przenieść wątłego bocianka na swych potężnych ramionach.
Ale jednocześnie wali pięścią jak Indiana Jones. W tańcu dorównuje Patrickowi Swayze z Dirty Dancing. No i nosi białą sukmanę z czerwonym paskiem która niby jest podobna do prawdziwych sukman. Ale nosi ją wszędzie i przypomina ona bardziej jakiś płaszcz mistrza Jedi. Ten strój czyni z niego ewidentnie superbohatera.
Zresztą Antek po powrocie z więzienia, zrzuca ten kostium bohatera, i pozostając wiernym Gromadzie (a może ktoś nazwie go konformistą, filistrem, ale to już nadinterpretacja) – chodzi już w czarnym kostiumie, upodabniając się do ojca.

Maciej Boryna – bo stary Boryna nosi właśnie (choć nie zawsze) czarny strój. I to poniekąd czyni z nich trochę taki układ Anakin vs Luke. Ojciec chce przekonać syna, by ten poszedł w jego ślady. Że Maciej to wojowniczy Leonidas, to jeszcze napiszę. To również tancerz pokroju Witolda Grucy czy Kevina Bacona i jego kolegów z filmu Footlose. To takie moje tropy.
Ale filmowcy z pewności nie przesłonili jednego – Stary Boryna to wciąż jest przede wszystkim GOSPODARZ. I to jest jego super moc. I o tym jest ta cała historia. Stary Boryna próbuje przekonać młodego Borynę. „Don’t underestimate the power of the land”

Jagna Paczesiówna. W porównaniu z kreacją lat 70 – w Jagnie nie zostało nic z wiejskiej dziewuchy. Jest delikatna, artystyczna, charakterna, „miejska”. Ale muszę przyznać, że taki chyba był literacki pierwowzór. Tu miało nie być wioskowej dziewki i od początku miała ona być zakochana w Antku, pełna subtelności i nieszczęśliwa z małżeństwa. Nasza etniczna Anna Karenina. Może nie pamiętam za dobrze książki. Ale wydaje mi się ze taka właśnie była Jagna. Co do jej Image – tak jak Antek wszędzie chodzi w sukmanie, tak ona wszędzie niemal przechadza się wystrojona jak do kościoła, albo i bardziej, w te piękne wielobarwne spódnice, chusty, przepaski, wstążki. Jest to również element silnie komiksowy.

No może dodajmy jeszcze czwartą – Hankę Borynową. Ona też wiele zyskała w filmie. Zamiast być chytrą, wycofaną i niezbyt ładną (jak inaczej Antek rozglądałby się po innych) – jest bardzo urodziwa i od początku pełna zalet. Tyle że na początku była zbyt dobrotliwa (to Ci dopiero mi wada). Taki trochę żeński Lando Calrissian, co jest może sympatyczny, ale na pewno ma łeb do interesów. To w niej Darth Boryna ostatecznie dopatrzył się pokładów mocy i to jej przekazał swoją tajemną wiedzę, która dała jej potęgę. A w zgodnej współpracy z młodym Boryną wspólnie dokonali tego, czego nie udało się Anakinowi i Padme (Anakin chciał, Padme nie) – zagarnęli władzę nad Wszechświatem. W ich przypadku Wszechświatem była wieś Lipce.
* * *

Po piąte element dziania się
No to jest jednak najsłabszy element uniwersum Chłopów. Już z samej definicji chłopi to nie wojownicy. Zajmują się uprawą ziemi. Ale artyści wiedza że tutaj coś heroicznego musi być włożone, bo przy całym zachwycie dla modnej ostatnio „ludowej historii” – bijatyka być musi. Stąd Reymont wysyła swoich na bitwę z dworskimi o las. Stąd Wyspiański posyła swoich na powstanie. Stąd Szołochow wysyła Kozaków na wojnę.
Ale nie ma co ty kryć, że jest to jednak element pretekstowy. Trochę taki na siłę. Mimo tego przyznajmy twórcom filmu ze odegrali go naprawdę dobrze. Stary Boryna najpierw dowodzi z wozu i posyła do boju zastępy Lipczan niczym William Wallace, a potem sam rusza na starcie z Big Bossem (borowym), przy czym pomniejszych wrogów rozrzuca ciosami dokładnie jak Leonidas w filmie 300. No jest to nie najgorzej zrobione. Całkiem malowniczo odegrane zostały też inne epickie bójki (Antek okładający Mateusza we młynie, wielkie starcie Borynowych samców i na koniec atak czerni na Jagienkową chałupę). Filmowcy wycisnęli z tych scen naprawdę ile się dało.
Ale dalej to nie jest tak epickie jak typowe fantasy.
Czy Stary Boryna próbuje przekonać młodego Borynę. „Don’t underestimate the power of the land”są w tym elemencie skazani na porażkę?
Otóż wydaje mi się że nie do końca. Kiedy myślę o takich grach, fabułach jak GTA, gdzie młodzież bawi się tym ze przechadza się po kwadracie wdaje się w bójki z dilerami narkotyków. Albo serial Picky Blinders, gdzie niby to dzielnica robotnicza, ale bójki epickie. To myślę ze w takim chłopskim uniwersum całkiem sporo można zamieszać.
Wszak okazji do przemocy było na wiosce zawsze wiele. Wiedzieli o tym Kargul i Pawlak i trzymali granaty na odpowiednią okazję. Nawet wiejski syn doby PRLu – Leszek z Daleko od Szosy – kręcił się ciągle po wiosce i szukał guza to z miejscowymi, to z przyjezdnymi. Okazji nie brakowało. Myślę że uniwersum Chłopów jest zdolne do wygenerowania całkiem niezłego układu sił i walk, który będzie ciągnął niejedną fabułę.
The Borynos mogą być całkiem dobrymi The Sopranos.
* * *

Po szóste Monopoly
Każdy kto otarł się o wiejskie życie – wie doskonale że jest to bardzo silnie rozbudowana działalność przedsiębiorcy. Każdy dzień jest walką równą tej z utrzymaniem linii produkcyjnej w fabryce. Decyzje codzienne typu – ile kapusty załadować na wóz, żeby zdążyć z przewozem do zmierzchu – przeplatają się z decyzjami bardziej fundamentalnymi – na kogo przepisać swoje morgi, żeby gospodarstwo nie poszło w ruinę.
Rzeczywistość wsi sprzed 100 lat, dużo bardziej niż tej współczesnej (ta współczesna jest zaawansowana, zmechanizowana i bezduszna) – pasuje zarówno do ekonomicznych dylematów jak w Monoply, jak i gier strategicznych.
Nie da się ukryć, że gospodarność, gospodarzenie – jest największym i wiodącym duchem uniwersum Chłopów. Bohaterowie mogą przeżywać swoje dylematy, wielkie miłości, wielkie uniesienia, uczucia, zawiści, bijatyki. Ale koniec końców wygrywa ziemia i jej interes. To jest kod tych ludzi. Zresztą zacytuję banalne słowa ze zwiastuna „Miłość przychodzi i odchodzi a ziemia zostaje”.
Nie wiem wszystkiego o zagranicy, ale mam silne wrażenie że w Polsce wyrosła wyjątkowa i silna kultura chłopska. Widać to nawet w słowach „Chłopi”, „Gospodarka”, „Rola”. Są to słowa godne, szlachetne (paradoks), wzniosłe, metafizyczne, tożsamościowe, inkluzywne (mam was). A w takiej na przykład mowie Angliczan słowo „peasants” jest pełne pogardy (wieśniaki), a „farmer” czy „countryman” – brzmią do bólu merkantylnie, pragmatycznie.
Nawet Bóg tych ludzi jest Gospodarzem (Hospody, jak mówią po dziś dzień Ludzie Wschodu)
* * *

Po siódme Duch
Właśnie Gospodarz. O to mam największy żal do twórców trzeciego filmu Chłopi. Odarli uniwersum z metafizyki.
To znaczy nie odarli do końca. Choćby Hanka, która idzie do Częstochowy, a której (i innych pielgrzymów) brak na miejscu – sprawia że nad Lipcami budzą się demony i dochodzi od samosądu.
Ale najwyraźniej twórcy stwierdzili że pobożność Chłopów będzie zbyt niezrozumiała, jeżeli nie będzie służyć wyłącznie do wytykania hipokryzji zdewociałym matronom.
Być może przez to usunięty został wątek (niby poboczny ale chyba najgłówniejszy z dziesiątków pobocznych wątków) – Jakuba Sochy – świętego prostaczka, który w radykalnej pokorze sam sobie amputował nogę. To wyraźne sprzeniewierzenie się idei Młodej Polski (Prus, Tetmajer, Żuławski, Reymont) – która choć niechętna Księżom i wierze – to jednak na wielki piedestał stawiała wiarę prostaczków. Jedyne co mi przychodzi jako pozytyw, że nikomu nie przyszło się mierzyć z geniuszem Tadeusza Fijewskiego, który grał Sochę 50 lat temu.

A po drugie śmierć Boryny. Twórcy filmu wykreowali jakieś mgły – element baśniowy, oniryczny. Ale jednak opis Reymonta, choć tak malarski, został porzucony. Może ktoś stwierdził że zbyt kiczowaty…
No bo zerknijmy na tę scenę. Najpierw mamy nawiązanie do powołania Samuela („mów Panie bo Sługa Twój słucha”).
– Gospodarzu! Gospodarzu!
Dosłyszał wreszcie, że rozglądając się wołał cicho:
– Dyć jestem, czego? co?…
Potem jest obraz ogarniającego żywokrystu niczym z Katedry Bagińskiego.
– Ostańcie! Ostańcie z nami! Ostańcie!…
Przystanął zdumiony, zdało mu się, że wszystko ruszyło naprzeciw, pełzały trawy, płynęły rozkołysane zboża, opasywały go zagony, cały świat się podnosił i walił na niego, że strach go porwał, chciał krzyczeć, ale głosu już nie wydobył ze ściśniętej gardzieli, chciał uciekać, zabrakło mu sił i ziemia chwyciła za nogi, plątały go zboża, przytrzymywały bruzdy, łapały twarde skiby, wygrażały drzewa zastępujące drogę, rwały osty, raniły kamienie, gonił zły wiater, błąkała noc i te głosy, bijące całym światem:
A na koniec ludzki gospodarz okazuje się parobkiem Wielkiego Gospodarza.
Zmartwiał naraz, wszystko przycichło i stanęło w miejscu, błyskawica otworzyła mu oczy z pomroki śmiertelnej, niebo się rozwarło przed nim, a tam w jasnościach oślepiających Bóg Ociec, siedzący na tronie ze snopów, wyciąga ku niemu ręce i rzecze dobrotliwie:
– Pódziże, duszko człowiecza, do mnie. Pódziże, utrudzony parobku…
No i zabrakło tego. Zabrakło. A to jedna z dwóch kulminacyjnych scen.
* * *

Po ósme malarstwo
Na jedną rzecz uwagę zwróciła mi bliska osoba. Skoro to jest film „namalowany”. To dlaczego nie jest to film malarski? Ten film wygląda jak zwykłe kino z kamery, przetworzone przez filtr. A przecież ujęcia kamery to nie to samo co obrazy. Wiedział o tym David Lynch. Wie o tym Wes Anderson. Wiedział o tym Siergiej Paradżanow, autor ultramalarskiego filmu „Kwiat Granatu”. O których już pisaliśmy tutaj.
Zabrakło odwagi artystycznej.
Albo raczej malarstwo zostało tylko potraktowane jako swojego rodzaju CGI, który pozwoli sprawić, że kadry nie będą wyglądały pospolicie i mogą dorównywać tym amerykańskim.
* * *
Tak czy inaczej zachęcam do głębokiego „immersion” w uniwersum Chłopów.
Dodajmy ze to uniwersum w poprzednich dekadach było dość mocno obśmiewane i pogardzane. I to na naszym ogródku. Bardzo zawsze bolały mnie te tłuczone w szkole – nieudolnie zabawne stylizacje Lema i przede wszystkim Wesele w Atomicach Mrożka. A współcześnie reżyserzy pokroju Smarzowskiego zamieniają „chłopów” w „peasants” w filmach typu „Wesele„. Ale przyznajmy że potrafią też odłożyć na bok przyciężką satyrę i pokazać godność chłopa w prymitywnym świecie wojny w takiej „Róży„, czy „Wołyniu„.
Powtarzajcie stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy, bo tak zdobędziecie dobro którego nie zdobędziecie.
Powtarzajcie wielkie słowa, powtarzajcie je z uporem, jak ci co szli przez pustynię i ginęli w piasku.
Wit Salamończyk
Bądź z nami! Podłącz się do naszego nadajnika!

Z wiadomości: „Sąd Najwyższy uniewinnił w Wincentego Witosa”.
A my zapraszamy do kin. Nie szkodzi że nie ma na co. Trzeba nakręcić.
AI Bareja Biblia Conrad Cybulski Diuna Dukaj Fantastyka religijna Historia Houellebecq Huberath Jęczmyk Kloss Kobiety Korzyński lektury Lem Linda Lynch Masterton Mickiewicz Miś Niemcy Nolan Orbitowski Parowski political fiction Postapo Romantyzm Rosja Sapkowski Sienkiewicz Simmons Stuhr Szyda Słowacki Tolkien Twin Peaks Tym Ukraina Vonnegut Wiedźmin Wojna Ziemkiewicz Żuławski
Porównanie do star wars jest świetne.
Ale warto wspomnieć, że Hanka w domu Borynów na początku jest nie szanowana przez to, że jest z niższej kasty. Mniej się odzywa, bo wie, że nie zostanie wysłuchana. Jak przeciwstawiła się zapisowi dla Jagny, to Maciej od razu ją wyśmiał. Dopiero potem zapracuje na jego szacunek gospodarnością i pracowitością.
Z drugiej strony Hanka jest urodziwa w każdej adaptacji. Moim osobistym zdaniem nawet bardziej niż Jagna. Antek w końcu wziął z nią ślub, a na pewno nie dla jej posagu. Wydaje mi się, że Antek po prostu się nią znudził i rozglądał za nową, co stawia go w jeszcze gorszym świetle, bo możemy zakładać, że w hipotetycznej sytuacji swoją żonę – Jagnę mógłby z Hanką zdradzać, albo z jeszcze inną.