
Clannad w Warszawie
Ryszard Ochudzki - 7 maja, 2022Koncert zespołu Clannad w Warszawie.
Przekładany dwa razy przez pandemię, w końcu sfatygowany irlandzki zespół dotarł do naszego kraju w ramach pożegnalnego tournee. Szanuję tę decyzję, że kończą działalność (choć w nią nie wierzę). Mają co prawda na karku (lub zaraz będą mieć) koło 70 tki, pochowali jednego muzyka ze swojego składu, ale wczorajszy koncert pokazuje, że formę mają wspaniałą.
Może pandemia też ich wypościła, bo tempo tej trasy jest imponujące – grają po 4,5 koncertów tygodniowo, w całej Europie. Taki maraton podejrzewam wykończyłby już młode-stare zespoły rockowe (jak ostatnio wysiadł ze skutkiem śmiertelnym perkusista Foo Fighters, w końcu 50 letni młodzieniaszek).
Ale nie oni, myślę, że jednak szkoła grania w irlandzkich pubach i wspieranie się Guinessem jest lepsza od „pomocy” kokainy.
Tyle bieżączki.
Natomiast sam zespół Clannad, jako zjawisko muzyczne ale też i kulturowe, warte jest chwili refleksji. Wiadomo, że eksplozja ich popularności wiązała się z serialem Robin Hood, puszczanym w połowie 80siony.
Serial porywał masowo dzieci i młodzież tamtego okresu – co było widać na podwórkach czy placach zabaw, nieistniejących dziś, gdyż w ich miejscu pobudowano deweloperkę różnej maści, czy inne budowle.
Ale taki był to czas, gdzie największe penerki z mojego osiedla bawiły się w Robin Hooda i Gizberna, kolesie, którzy w życiu potem pewnie nie liznęli klimatów celtycko-fantastycznych, wtedy bezwstydnie strugali sobie drewniane łuki i miecze, bawiąc się w bitwy jak z Chłopców z Placu Broni. Biegaliśmy po górach usypanego i zazielenionego piachu z placu budowy osiedla z wielkiej płyty, tocząc walki, a gdzieś w tle grały nam surmy i syntezatory Clannadu.
Oczywiście w sercu, gdyż dostęp do nagrań był zerowy.
A potem przypłynęli piraci, i nagle można było kupić kasetę z muzyką z Robin Hooda,
ale też inną tego zespołu, i celtyckie plumkanie zagościło bardziej w uszach i sercach, jako idealna ilustracja do wydanej właśnie przez CIA Books Trylogii JRRT, czy kolejnych przygód Thorgala wydawanego przez Orbitę.
Oczywiście z legionu miłośników Robin Hooda została garstka, ale ta garstka roznieciła, jak myślę, cały ferment na fantasy w naszym kraju, książki, RPGi, LARPu, konwenty itd. To dla mnie organicznie powiązane zjawiska.
Dziś ten dawny legion 40+ stawił się na koncert Clannadu, wciąż piękne dziewczyny i wciąż lekko zdziecinniali faceci
choć jak to się ładnie mówi – widocznie zmężnieni, z brodami przyprószonymi siwizną, w czarnych koszulkach rozmiaru XXXL.
Siedzieliśmy urzeczeni, każdy utwór brzmiał jak wywoływanie magicznego portalu, teleportującego nas do minionych czasów, nadziei i marzeń snutych przy dźwiękach czarujących instrumentów irlandzkiego rodzeństwa.

Clannad to muzyka irlandzka – w istocie nuty i melodie narodu uciśnionego, trafił u nas na podatny grunt. Nic dziwnego. Łączy nas solidarność pobitych i zniszczonych, na granicy autodestrukcji i afirmacji życia, pomimo cierpień i porażek w zderzeniu z „nieubłaganą logiką” karabinu i kapitału, starający się zachować prawdę, dobro i piękno, że jeszcze będzie przepięknie i normalnie, za które czasem trzeba też i wypić dobrego piwa czy mocniejszej gorzały.
Odchodzą coraz częściej nasi bohaterowie popkulturowi, czasem gwałtowanie, brzydko, czasem nieładnie się starzejąc.
Clannad jednak odchodzi w sposób możliwie najpiękniejszy, bo żegna się ze swoją publicznością schodząc naprawdę ze sceny na swoich warunkach.
Tak więc nie odchodzi naprawdę – zostają ich nagrania, które można dowoli słuchać, jak 30 lat temu, gdzie nikomu się nie śniło oglądać i słuchać ich na żywo, tak więc wraca to do naturalnego stanu, w którym nadal grają gdzieś w tle, i można marzyć i snuć plany, na dobrą, świetlaną przyszłość, choć już w perspektywie jesieni życia.
Redaktor Ochudzki Ryszard
Bądź z nami! Podłącz się do naszego nadajnika!
Zaproszenie od redakcji.
Jeżeli chcesz wyrazić polemikę.
Lub jeżeli w ogóle podoba Ci się nasze medium i chciałbyś przez nasz kanał coś wyrazić. Zapraszamy. Pisz do nas. Może się uda.
Nie musimy się zgadzać.
Albo inaczej – musimy się zgadzać co do jednego:
pluralizm jest OK i każdy ma prawo do swoich poglądów.
Forumlarz kontaktowy
AI Bareja Biblia Conrad Cybulski Diuna Dukaj Fantastyka religijna Historia Houellebecq Huberath Jęczmyk Kloss Kobiety Korzyński lektury Lem Linda Lynch Masterton Mickiewicz Miś Niemcy Nolan Orbitowski Parowski political fiction Postapo Romantyzm Rosja Sapkowski Sienkiewicz Simmons Stuhr Szyda Słowacki Tolkien Twin Peaks Tym Ukraina Vonnegut Wiedźmin Wojna Ziemkiewicz Żuławski