
Gaucho gaucho – wyprawa na planetę Patagonia
Wit Salamończyk - 14 czerwca, 2025Jakiś czas temu napisałem że film „Chłopi” to wyprawa na planetę gdzie funkcjonuje społeczność „Huberathowska” – pierwotna, „niestechnologizowana” – a jednocześnie dająca wiele z poczucia „inności”.
Takim filmem, ale z innej planety jest dokument „Gaucho gaucho”. Zamiast radomskiej wsi sprzed 150 lat przeżywającej udramatyzowane romanse, mamy współczesną patagońską społeczność pierwotnych kowbojów z najdalszej prowincji Argentyny, czyli tzw. gauchos – przeżywającą całkiem proste zdarzenia.

Cóż w tej społeczności dziwnego? Nie wiem czy świadomie, ale jest to społeczność okrutnie pierwotna. Najbardziej nowoczesnym urządzeniem jest tutaj zdezelowany wrak samochodu (reżyserzy dają do zrozumienia że samochód przegrał ze zwierzęciem – koniem czy mułem) oraz urządzenia nagłośnieniowe w studiu radiowym. A najbardziej „kosmiczną” informacja – jest to jak nauczycielka w szkole opowiada dzieciom że w środku naszej planety jest gorące jądro.
A tak? Nie ma żadnej codziennej elektroniki. Radia, telwizora, komórki. Dwójka dzieciaków która wybiera się końmi na wyprawę po okolicy – daje swoim rodzicom sygnały że wszystko jest ok – puszczając sygnały dymne z płonącego kaktusa. Kobiety lepią pierogi, mężczyźni uprawiają ziemię ręcznie i ręcznie zaplatają rzemienie dla swoich koni. Najpotrzebniejszym narzędziem od niemowlęcia wciąż jest nóż. A dobranockę ogląda się w formie gry cieni rzucanych na ścianę.

Wyobrażamy sobie że dzieci odchodzą z domu na pięć minut bez komórek w kieszeni? Że makaron nie jest kupowany w sklepie? Że dziecko nie rozstaje się z nożem? Że trzeba rękami opędzać się od kondorów? W sumie to żyje wciąż wielu ludzi którzy pamiętają taki świat. Ale ten obraz wygląda już bardzo, bardzo egzotycznie.
Oglądają proste życie gauchos – można odnieść wrażenie że zaraz przyleci jakiś prom kosmiczny i przywiezie im na przykład nowe nasiona do upraw, albo partie szczepionek dla ich bydła. Wszak u Huberatha na innych planetach mieszkali zwykli, pierwotni osadnicy. A ci ludzie tutaj – to też potomkowie osadników.

To co ważne w tym filmie to też jego narracja. Bo żyjemy w czasach mieszania gatunków. I to jest taki miks reportażu, filmu o kowbojach, filmu o prostym życiu, kina filozoficznego, socjologicznego. Taki Sergio Leone. Reportaż jest niby reportażem – ale mocno reżyserowanym – bohaterowie odgrywają samych siebie, ale wciąż są to bardzo drobiazgowo reżyserowane sceny. Kamera jest ekstremalnie statyczna. Montaż jest niespieszny. A każdy kadr jest wysmakowany i nadaje się do powieszenia na ścianie.

Jacy to bohaterowie? Trzech Gauchos czekających na deszcz. Dwóch chłopców wybierających się na kilkudniową wyprawę. Ojciec spędzający z synkiem wakacje w siodle. Dziewczyna która chce być gaucho i nie chce wieść kobiecego życia, podejmująca ryzyko ujeżdżania koni na rodeo. Stary włóczęga, podsumowujący swoje pijackie życie. Ksiądz dający się wygadać swoim parafianom o ich życiu.
Proste rozmowy, proste uczucia, proste obyczaje. Przy czym nie jest to opowieść o przeszłości. To opowieść o tym co w przyszłości uratuje cywilizację. Ci ludzie wiedzą, co daje szczęście. Dlatego tak zawzięcie walczą o tę społeczność. To ich odpowiedzi w przyszłości będą rozwiązywać problemy ludzi z wielkich miast.

Rozumiał to też Antoine de Saint-Exupéry – który latał nad tymi równinami – o czym opowiadał niedawny recenzowany przeze mnie film „Saint-Ex”. Te pełne „kraterów” równiny to też planetoida Małego Księcia.
W tle pobrzmiewa wątpliwość – czy ta społeczność przetrwa – czy nie jest ich za mało. Bardzo to przypomina balansującą na granicy egzystencji pierwotną społeczność osadników z Vatrana Auraio.
To dużo bardziej fascynujący film niż większość wyświetlanych w kinie i netflixie blockbusterów.
Wit Salamończyk
* * *

Tak właśnie myślę. Chłopi, niczym Dziki Zachód albo Dzikie Pola tworzą swoiste egzotyczne uniwersum, które z każdym dziesięcioleciem staje się bardziej odmienne i malownicze.
Bareja Conrad Cybulski Diuna Dukaj Fantastyka religijna Francja Gwiezdne Wojny Historia Horror Houellebecq Huberath Jęczmyk Kloss Kobiety lektury Lem Lynch Masterton Mickiewicz Miś Niemcy Orbitowski Oscary Parowski political fiction Postapo Romantyzm Rosja Sapkowski Seriale Sienkiewicz Simmons Strugaccy Stuhr Szyda Słowacki Tolkien Twin Peaks Tym Ukraina Vonnegut Wojna Ziemkiewicz Żuławski
Ne wiem do końca czym tu się zachwycać w tej społeczności. Żyją ci gaucho przez dziesięciolecia i nawet nie ruszą głową w jaki sposób ochronić bydło przed kondorami, nie mogą użyć strzelb ? Albo łuków? Albo procy? Albo opowiadają sobie jak puma przychodzi po ich bydło i nawet nie pomyślą jak się przed tą pumą obronić. Albo nie mają butelek ze smoczkiem dla osieroconych cieląt ? Nie mogą sobie takich kupić? Albo nawet nie pomyśleli żeby doić krowę na siedząco dwoma rękami? Albo żeby sobie sprawić jakieś maszyny do uprawy pola? Albo żeby nawodnić swoje pola skoro nie ma deszczu?
Trafne spostrzeżenie – przeoczyłem to.
Mogą być różne przyczyny
Myślę że oprócz historii „dziewczyny która nie chce nosić dziewczyńskiego mundurka” tylko chce być gaucho – ciekawa byłaby historia chłopca, takiego „Antka od Bolesława Prusa” – który próbuje wprowadzić innowacje w życie wieśniaków. Takie coś w stylu Kantyczki dla Leibowitza (nomen omen Frank Miller pokazał do czego prowadzi ponowny rozwój cywlizacyjny – do kolejnej wojnhy atomowej) – to byłoby też Science Ficttion.