
Poetyka polityki odc. 3 – Draka w Białym Domu? Kapitan Ameryka już to przerabiał
Judyta Zajonc - 2 marca, 2025Autorka o cyklu: Fascynuje mnie właśnie ta poetyka polityki, czyli styk kultury z politycznym mordobiciem. Kto kogo udaje? Kto kim się stara być? Komu jaką urabia się gębę?
To zdarzenie wszystkich wprawiło w osłupienie.
Wizyta Prezydenta Zeleńskiego w Białym Domie i awantura która tam wybuchła – to wszystko wywołało szok. Tysiące komentarzy, analiz, dyskusji. Co tam tak naprawdę się wydarzyło.
Nie chcę powielać tamtych przemyśleń.
Zwłaszcza że z punktu widzenia „poetyki” widzieliśmy tę scenę wielokrotnie na najrozmaitszych filmach.
Tyle że tutaj rzeczywistość okazała się dużo ciekawsza niż fikcyjne filmy.
Opowiem w skrócie co się stało i nawiążę do filmów z serii Kapitan Ameryka.
Przebieg zdarzeń był w skrócie następujący.
Prezydent Zeleński przybywa do Białego Domu podpisać umowę (haniebną? fasadową? nic nie znaczącą? Mniejsza z tym).
Zanim politycy zabiorą się „do roboty” zwyczajowa konferencja prasowa.
Widać podenerwowanie. Jeden z dziennikarzy pyta ukraińskiego przywódcę, czemu ten przyszedł bez krawata. Jako buntowniczka, która zawsze ubierała się „nie tak jak trzeba” – wiem że to potrafi wytrącić z psychicznej równowagi. Można stracić opanowanie.
No ale konferencja się toczy. To tylko bezpieczne docinki. Dzień wcześniej był tutaj Prezydent Francji E. Marcron. I też się przekomarzał i było bezpiecznie i nikt nikogo nie wyprowadzał z równowagi.
I wtedy pada wątek polski.
Dziennikarz Marek Wałkuski, który od niemal 25 lat jest korespondentem Polskiego Radia.
Pan Marek (mówię po imieniu, bo to były dziennikarz Trójki, więc musi być na luzie) – zadaje pytanie z polskiej perspektywy – przyznaję że dość konfrontacyjne.
I wtedy wszystkim się odpala.
Kaskadowo.
Odpala się JD Vance.
Odpala się Wołodymir Zeleński.
Najbardziej stabilny wydaje się Donald Trump. On po prostu jest sobą, ale też bez przesady, jak na siebie zachowuje się dość ugodowo. Wręcz stara się uratować sytuację. Niestety łagodzenie sporów – to nie jest jego talent.
Faktem jest, że nagle wybucha jakaś słowna sprzeczka w obliczu bacznych oczu kamer dziennikarzy.
I do podpisania umowy nie dochodzi a głowa Ukrainy, zamiast z podpisaną umową, opuszcza Biały Dom jedynie ze zużytą przepustką.
* * *
Czyż to nie fascynujące?
Ile razy widzieliście takie sceny że ktoś został psychologicznie zaprogramowany na jakiś sygnał (melodię, wypowiedzianą frazę, sygnał świetlny lub radiowy) i nagle próbuje na przykład zabić prezydenta.
Ostatni taki film leci właśnie w kinach. To Kapitan Ameryka: Nowy wspaniały świat. Jeden z gości wydarzenia w Białym Domu – były komandos, usłyszawszy umówioną melodię i otrzymawszy sygnał świetlny ze swojego smartfona – odbiera ochronie broń i strzela w stronę prezydenta.

Podobne programowanie miało miejsce w odniesieniu do Buckiego – bohatera filmu Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów. Jego też programowali Sowieci. Po wypowiedzeniu w jego obecności dziesięciu słów w pięknej mowie Tołstoja stawał się bezwolną i bezwzględną maszyną do wykonywania niebezpiecznych misji.

* * *
I jak wg Was było? Poszukajmy najbardziej prawdopodobnych odpowiedzi.
Kto został zaprogramowany?
Najprawdopodobniej zaprogramowano te osoby, które zachowywały się nienaturalnie albo nielogicznie. To że Wołodymir Zeleński potrafi gadać straszne i obraźliwe dyrdymały – my Polacy przekonaliśmy się bardzo. Ale w tym miejscu było to bardzo nielogiczne zachowanie. Więc najprawdopodobniej to on podległ jakiejś psychomanipulacji.
Bardzo możliwe ze psychomanipulacją objęto też amerykańskiego wiceprezydenta JD Vance’a, bo nikt mu naprawdę nie kazał wychodzić przed szereg. I on sam siedział cicho do czasu aż wyszedł wątek polski.
No właśnie. Wątek polski. Czy redaktor Marek Wałkuski był katalizatorem, czy substratem tej wybuchowej reakcji. Czy to jego pytanie było zaprogramowanym sygnałem? Czy on sam działał świadomie czy też został „ustawiony” ćwierć wieku temu przez polskie służby, zanim opuścił Polskę i z Myśliwieckiej przeniósł się do Waszyngtonu… Nie cytował Tołstoja. Ale przecież ewidentnie cytował Mickiewicza mówiąc „Dzieckiem w kolebce kto kochał Amerykę, ten młody martwi się Trumpem”. Dodał coś nawet o „muscle cars” (to jawny odpowiednik frazy „gruzowyj wagon” ostatecznie odpalającej Buckiego).
Zakładam że ten doświadczony dziennikarz musiał uczestniczyć w spisku.
Może zrobił to z własnych przekonań, a może ktoś porwał jego córkę…
Pozostaje tylko pytanie kto…
Oczywiście „jaka róża taki cierń”, „ten uczynił, czyja korzyść” jak mawiali starożytni Rzymianie. Najprawdopodobniej byli to Niemcy. To oni wykorzystali ten atut który mieli w ręce (szantaż na Wałkuskim i psychomanipulacja na Zełeńskim) – żeby nie dopuścić do niekorzystnego dla siebie rozstrzygnięcia. Wszak Zełeński tyle razy jeździł do Berlina że mieli dużo czasu żeby go odpowiednio zahipnotyzować.
A może nie Niemcy tylko ukraińscy oligarchowie, którzy i bez hipnozy mają na ukraińskiego Prezydenta cały słownik „haseł aktywujących” jego całkowitą bezwolność. Na przykład „finansowanie kampanii”. „willa na podkarpaciu”
A może Chińczycy. Wszak to oni wyprodukowali każdy kawałek elektroniki otaczający zarówno prezydenta Zełeńskiego i wiceprezydenta JD Vance’a.
* * *
Są jeszcze dwie możliwości.
Pierwsza że Amerykanie zwyczajnie szukali kozła ofiarnego swoich niepowodzeń i najbardziej prymitywnie na świecie podpuszczali Ukraińca.
Druga że Amerykanie i Ukraińcy się dogadali na taki spektakl i go odegrali.
Ale to śmiertelne nudne i niech się Opatrzność zlituje nad każdym kto wierzy w takie bajeczki.
Judyta Zajonc
* * *

Formularz kontaktowy

Najbardziej oczywiste nawiązanie to oczywiście „Rok 1984” i gumkowanie przeszłości oraz zmiana linii partii o 180% w trakcie jednego przemówienia.
Ale powoływanie się na tę książkę jest tak banalne że szkoda o tym pisać felietonik. Poszukajmy czegoś innego. Przychodzą mi na myśl trzy filmy.
AI Bareja Conrad Cybulski Diuna Dukaj Fantastyka religijna Historia Horror Huberath Jęczmyk Kloss Kobiety lektury Lem Linda Lynch Masterton Mickiewicz Niemcy Nolan Orbitowski Oscary Parowski political fiction Polska Postapo Romantyzm Rosja Sapkowski Seriale Sienkiewicz Stuhr Szyda Słowacki Tolkien Twardoch Twin Peaks Tym Ukraina Vonnegut Wiedźmin Wojna Ziemkiewicz Żuławski
Ja bym streściła to spotkanie tak:
WZ: Putin to terrorysta
JD: Podziękuj, podziękuj.
DT: Nic nie masz, jesteś nikim.
WZ: Robił co chciał, niezależnie, kto u was rządził.
JD: Podziękuj, podziękuj.
DT: Nic nie masz, jesteś nikim.
WZ: Sami się przekonacie.
JD: Podziękuj, podziękuj.
DT: Nic nie masz, jesteś nikim.
Podziękuj, podziękuj, przeproś, przeproś… (Ad libitum, usque ad finem)
Piszę z pamięci, bo nie mam sił oglądać tego kolejny raz. Przyznaję, że w każdym wariancie było to już po pytaniu „Wałka”. Może media to celowo wycięły, żeby przypadkiem nikt się nie dowiedział, że w Polsce POJAWIAJĄ SIĘ WĄTPLIWOŚCI w dobrą wolę dobrego wuja Sama.
Przechodząc do sedna – nie zgadzam się w wielu punktach z Twoim artykułem.
A może przede wszystkim dostrzegam tu pewien brak – brak odniesienia słów do rzeczywistości.
Ja rzeczywistość, w uproszczeniu, bo prosty ze mnie człowiek, widzę tak:
Zełeński rządzi krajem w stanie wojny, od której wyniku zależy też nasze życie.
Trump może mu pomóc lub wystawić – to nie tylko na publiczne pośmiewisko
Zaczął od tego drugiego.
What’s next?
Fajny komentarz
A ja mam pierwowzór dla Trumpa.
To mentalność w stylu biznesmena z Atlas zbuntowany, który po tru(m)pach dochodzi do celu, jakim jest deal czyli realizacja jakichś założeń, które pozwolą mieć jeszcze więcej władzy i pieniędzy i dać poczucie bycia na szczycie.
W istocie służy to jednak podświadomemu karmieniu jakichś traum i strachów. Refleksje trumpowe naszły mnie przy lekturze „Człowieka do przeróbki ” Alfreda Bestera. Jedna z głównych postaci czyli szef kosmicznego koncernu- Ben Reich to właśnie szkoła, z której wywodzi się Trump, czyli twardy kapitalizm lat 40 i 50tych XX wieku.
Idzie on dosłownie po trupach do celu, choć cel ten i zagrożenia z nim związane, w praktyce są wytworem jego wyobraźni. Mając jednak nieograniczone zasoby rozwala zastany porządek irracjonalnymi działaniami. A porządek ten jest ciekawy. Ludzkość sporo w kosmosie skolonizowała, do tego coraz śmielej radzi sobie w kosmosie wewnętrznym dzięki opanowaniu umiejętności telepatycznych ( ładnie przetłumaczonych w wydaniu Rebisu, jako „wnikanie” a telepatów jako „Wnikaczy”).
Dzięki temu praktycznie zbrodnie typu morderstwa są wyeliminowane…nie do końca jednak jak to się okazuje. Między Reichem, a szefem policji Powellem, jednym z lepszych „wnikaczy” zaczyna się arcyciekawa gra, która polega na tym, kto kogo rozszyfruje i pokona. Gra między zbrodniarzem, a stróżem porządku odbywa się jak z najlepszych pomysłów Chestertona czy zmagań Sherlocka Holmesa. No ale zaraz,zaraz. Telepatia, kosmiczne podróże, wyeliminowanie zbrodni…toż to jak z PK Dicka! I owszem, problem w tym, że Bester był wcześniej.
Czyżby PK Dick to epigon Bestera? Być może, nie wiemy tego jednak, bo jak się okazuje, Bester oprócz jeszcze „Gwiazdy moje przeznaczenie”, w Polsce, nie ma więcej przetłumaczonych powieści.
Czy to „spisek” ś.p. redaktora Lecha Jęczmyka w PRLowskim wydawnictwie, który może trochę jak redaktorzy muzycznej Trójki w tych czasach, swój gust i preferencje (w przypadku PK Dicka) sprzedali w odciętym od swobodnego dostępu do wytworów popkultury kraju, jako super popularne produkcje na świecie, w istocie jednak wtórne wobec prawdziwych arcydzieł? Bester pokazuje, że pisze z mocą ciała i ducha, ale bez PKDickowej paranoi.
No i przede wszystkim, co miło się czyta, kieruje swojego nabzdyczonego bohatera, biznesmena pragnącego władzy nad wszechświatem, z ego większym od księżyca, tam, gdzie jego miejsce.
Czego należy życzyć Panu Trumpowi i jego przydupasom.