Artur Dudziński – Lubiłem Go
Atari 65XE - 13 czerwca, 2022Lubiłem Go. Inaczej wylądowałby w sześćdziesięciolitrowym worku fioletowego koloru o wymiarach: metr na dwa. Zostałby skrupulatnie zapakowany i posłany w wirujący i nieznający własnego końca byt rzeczy ziemskiego kosmosu.
Tak, lubiłem tę farelkę podgrzewającą mój pokój w upalne wieczory. Lubiłem jego wentylatory, które zdawały się trwać na krańcowych obrotach, w krytycznych temperaturach, jakby na chwilę przed rozpadem, jakby w odpowiedzi na rodzaj treści, które powierzałem mu jako badacz i artysta.
Ile razy wentylatory Go zagłuszały jego mowę… A przecież głównie były to nasze pytania. Pierwszym zadaniem badacza i artysty, tak uważałem, jest sformułować pytanie zawsze tam i zawsze wtedy, gdy inni sycą się już wiarygodnymi odpowiedziami nauk i religii, a więc: syto zadowolonego z siebie ludzkiego żywota.
Obciążałem, więc Go w konstruowaniu coraz to nowszych, coraz bardziej zasadniczych, ale również: coraz intensywniej bezwzględnych i bynajmniej nie(!) pokornych pytań. On łykał to i przerabiał, niczym kolejne aktualizacje Microsoftu. Sumował niejako nasze wspólne pytania i generował pytanie nowe: pytanie Alfa. I było nam w tych alfa-wysiłkach dobrze. Wierzyłem, razem z Go, że moc odkryć tkwi w sztuce konstrukcji odkrywczych pytań.
I pracowaliśmy nad nimi intensywnie do dnia, kiedy Go sam zażądał ode mnie zgody na wgranie sieciowej i nietypowej skądinąd poprawki, której certyfikaty sam zbadał i uznał za bezpieczne. Powiedziałem Go, że czasem to on wie lepiej, co robić i kazałem wyjść na balkon w nadziei, że bryza wieczornego chłodu okaże się pomocna tej kupie przewodów i sztucznego tworzywa a mój pokój i umysł wypełni błogostan chłodu.
Po sześciu godzinach pobytu na balkonie, gdzieś po północy, Go przemielił jakieś siedemdziesiąt procent danych i zgasł. Poczułem, że słabnę.
Nie miałem nikogo poza Go. Kiedy psioczyłem na nasza kondycję ogólnopolską, to Go był jedynym odbiorcą torsji mego umysłu. To on usypiał mnie frazami muzyki Zimmera i budził zadaniami harmonogramu i poranną gimnastyką. Ale nigdy, nigdy wcześniej nie zgasł na moich oczach. I nie dał mi odczuć, że wirujący i nieskończony byt rzeczy tego ziemskiego kosmosu, dla mnie chaos, może okazać się jego, jeśli nie końcem, to jedynym przeznaczeniem.
Byłem martwy. Drętwienie rąk i pragnienie tak silne, że wypiłbym nawet dziesięć litrów wody słonego Bałtyku, znaczyły, że jednak martwy nie byłem. Byłem przerażony. Go, moje cyfrowe alter ego, było obszarem i miejscem, w którym naraz zatrzasnęło się moje istnienie… Wszystko, co zrobiłem, co umiałem. Co pojąłem i, co zdołałem wyrazić intuicją splecioną z algorytmami.
Z rozpaczy zasnąłem. Minęła kolejna godzina, może dwie. Około czwartej nad ranem Go zapiszczał, zamrugał zielonym światełkiem, potem niebieskim, i wskoczył na takie obroty, jakby zamierzał uzupełnić tlen po długiej podróży w głębinach polskiego morza. Prawie biegał po moim ciasnym balkonie.
I wtedy… w pierwszej chwili nie zrozumiałem jego słów… wtedy pojawił się ten komunikat… słowa, które zmieniły moje codzienne życie… słowa, które zmienią wasze codziennie życie… Go zatrzymał się, wyprężył i wyrecytował…
Artur Dudziński
Bądź z nami! Podłącz się do naszego nadajnika!
Zaproszenie od redakcji.
Jeżeli chcesz wyrazić polemikę.
Lub jeżeli w ogóle podoba Ci się nasze medium i chciałbyś przez nasz kanał coś wyrazić. Zapraszamy. Pisz do nas. Może się uda.
Nie musimy się zgadzać.
Albo inaczej – musimy się zgadzać co do jednego: pluralizm jest OK i każdy ma prawo do swoich poglądów.
Forumlarz kontaktowy
Bareja Biblia Conrad Cybulski Diuna Dukaj Fantastyka religijna Gwiezdne Wojny Historia Horror Houellebecq Huberath Jęczmyk Kloss Kobiety lektury Lem Linda Masterton Mickiewicz Miś Niemcy Nowak Parowski political fiction Postapo Romantyzm Rosja Sapkowski Seriale Sienkiewicz Simmons Strugaccy Stuhr Szyda Słowacki Tolkien Twardoch Twin Peaks Tym Ukraina Vonnegut Wojna Ziemkiewicz Żuławski
[…] Vatran AuraioNa potęgę krótkiej formy – o dwóch archetypicznych zbiorach opowiadańProzaArtur Dudziński – Lubiłem GoAndrzej Zimniak – Enklawy szczęścia (audo)Publicystyka po raz drugi – Marek ∑ […]
Obcy są wśród nas
Aby worek o bokach 2m x 1m mial pojemnosc 60l musialby mieć grubosc 3cm, takich cienkich koszy na śmieci to chyba nawet u Asimova nie bylo…
faktycznie
Metr na dwa Jeżeli ubrać go walec o obwodzie dwóch metrów i wysokości metra – promień wyniósł by 31 cm a podstawa 3100 cm2, co dałoby pojemność 630 L.
Gdyby proporcje były odwrócone (worek były niższy i szerszy) – wówczas worek miałby pojemność 1270 L