Skip to content
  • Magazyn
    • Wstępniaki
    • Numery
    • Stare Numery
    • inne Numery
  • Nasze kanały
    • Nasz YouTube
    • Nasz Spotify
    • Nasz SoundCloud
    • Nasze Apple Music
  • O nas
    • O nas
    • Kontakt
  • Działy
    • Pamięci poległym
    • Audiobooki
    • Film
    • Książkowe Nowinki
    • Obrazki z dostawy
    • Miejsce na Ziemi
    • Proza
    • Dział Młodzieżowy
    • Reportaż
    • Poezja
    • Muzyka
    • Zin Power
    • Wyznania
    • Nauka
  • Tematy
    • Ukraina
    • Lem
    • Bareja
    • Dukaj
    • Conrad
    • Mickiewicz
    • Postapo
    • Romantyzm
    • Lektury
    • Rosja
    • Huberath
    • Vonnegut
    • Wojna
  • Autorzy
    • Ochudzki Ryszard
    • Forlong Gruby
    • Trzydzieste Plenum
    • Little Dark Cloud
    • Manitou
    • Wit Salamończyk
    • Judyta Zajonc

Bareja Bradbury Conrad Diuna Dukaj Fantastyka religijna Francja Gwiezdne Wojny Historia Horror Houellebecq Huberath Jęczmyk Kloss Kobiety lektury Lem Lynch Masterton Mickiewicz Miś Niemcy Orbitowski Oscary Parowski political fiction Polska Postapo Romantyzm Rosja Sapkowski Seriale Sienkiewicz Simmons Strugaccy Stuhr Szyda Słowacki Tolkien Twin Peaks Ukraina Vonnegut Wojna Ziemkiewicz Żuławski

  • Audiobook
  • Dział Młodzieżowy
  • Fantastyka
  • Fantastyka i życie
  • Film
  • Galeria
  • Gry
  • Komiks
  • Książki
  • Książkowe Nowinki
  • Magazyn
  • Miejsce na Ziemi
  • Muzyka
  • Nauka
  • Niefantastyka
  • Obrazki z dostawy
  • Pamięci poległym
  • Piernikiem i Wiatrakiem
  • Pieśni Wojny
  • Poezja
  • Proza
  • Reportaż
  • Rozmówki kontrolowane
  • Uncategorized
  • Wywiad
  • Wyznania
  • Zin Power

Najbardziej lubiane posty

  • "Chłopi" oczami nadwrażliwej licealistki
  • Chanuka - powinni tego zabronić
  • Dukaj Top 5
  • inne Planety magazyn - nr 21 - Dukaj i Lute
  • Tolkien 50
  • Asteroid City - ozdóbki science fiction
  • Blade Thing
  • Broni się jeszcze z wież...
  • Clannad w Warszawie
  • David Lynch – epitafium w 13 zwrotkach

Statystyki

  • 23
  • 30
  • 21
  • 751
  • 10 016
  • 39 945
  • 335
  • 19
  • 1 226
  • 0
  • 0
  • 0
inne Planety
  • Magazyn
    • Wstępniaki
    • Numery
    • Stare Numery
    • inne Numery
  • Nasze kanały
    • Nasz YouTube
    • Nasz Spotify
    • Nasz SoundCloud
    • Nasze Apple Music
  • O nas
    • O nas
    • Kontakt
  • Działy
    • Pamięci poległym
    • Audiobooki
    • Film
    • Książkowe Nowinki
    • Obrazki z dostawy
    • Miejsce na Ziemi
    • Proza
    • Dział Młodzieżowy
    • Reportaż
    • Poezja
    • Muzyka
    • Zin Power
    • Wyznania
    • Nauka
  • Tematy
    • Ukraina
    • Lem
    • Bareja
    • Dukaj
    • Conrad
    • Mickiewicz
    • Postapo
    • Romantyzm
    • Lektury
    • Rosja
    • Huberath
    • Vonnegut
    • Wojna
  • Autorzy
    • Ochudzki Ryszard
    • Forlong Gruby
    • Trzydzieste Plenum
    • Little Dark Cloud
    • Manitou
    • Wit Salamończyk
    • Judyta Zajonc
onfray
Wyznania

Michel Onfray – lewicowy filozof o unicestwianiu książek

Hanka Zawicka - 7 lipca, 2025
Lewa ręka ciemności

* * *

„Nie od dziś wiadomo że tego, kto pierwszy powie prawdę, czeka śmierć”.

Kiedyś przeczytałam ciekawą książkę lewicowego filozofa z Francji – Michela Onfraya. Książka nosiła tytuł Autodafe – Sztuka unicestwiania książek. Opowiadała o unicestwianiu książek. Pomyślałam sobie „wydumane, może we Francji tak jest”. Potem przeczytałam w pewnym internetowym tygodniku długi i wyczerpujący artykuł o tymże filozofie. Odłożyłam sobie link do tego artykułu. Po kilku miesiącach link ten przestał działać. Było to spowodowane tym, że ludzie którzy doszli w Polsce do władzy – uznali że unicestwią ten tygodnik.  I skasowali wszystkie jego numery.

I tak przestroga lewicowego filozofa przeciw unicestwianiu książek – została przez polski rząd unicestwiona. Wszak zarzut o likwidowanie książek jest w Polsce tak absurdalny, że wszystkie teksty wysuwające takie podejrzenia należy zlikwidować.

Pozostała mi mała książeczka, której jeszcze nikt nie unicestwił. Książeczka dość przenikliwie tłumaczy meandry lewicowego myślenia. Meandry te, zwłaszcza jeżeli chodzi o lewicę francuską, są dość trudne dla przeciętnych umysłów zanurzonych w propagandowej papce.

Postaram się więc streścić najciekawsze spostrzeżenia podawane przez Onfraya który, przyznajmy, potrafi wysławiać się dość syntetycznie.

Sam autor jest francuskim filozofem, którego uciążliwą cechę jest to że niespecjalnie podlega komukolwiek. Nauczał w liceum. Nie zależał od żadnej uczelni ale założył własną – nieakredytowany przez państwo Uniwersytet ludowy w Caen. Bywa określany „lewicowym suwerenistą” – ten oksymoron oznacza że owszem wyznaje lewicowe wartości, ale stara się myśleć niezależnie. Istotnie jest to łączenie wody z ogniem. Ten wstręt do uległości intelektualnej i konformizmu – sprawia że autor zaczął być określany jako „prawicujący się”.

Przyznaję że drażni mnie ten „gen chodzenia na łańcuchu wpływowych elit” po naszej lewicowej stronie intelektualnego sporu. Sami wypychamy ze swojego środowiska niezależność i nonkonformizm. Za bezcen sprzedajemy te artefakty do prawicy.

Ten koszmar zniewolenia umysłu dręczy mnie po nocach. Zastanawiam się czy ty my jesteśmy tacy wyjałowieni, wytresowani do podległości. Żywię nadzieję, że wręcz przeciwnie, dobrze czujemy się w niezależności, ale z drugiej strony wpadliśmy w pułapkę aroganckiej pogardy dla przeciwnika. „Z nim się nie dyskutuje”. „Uczciwy człowiek się z nim nie zadaje”. „To jest niegodziwiec”.

To chyba kalki z pradawnych zachowań. W jakiejś prehistorii lewicy – takie zachowanie pozwalało może zachować tożsamość w zalewie patriarchalnego społeczeństwa. Ale dziś to główna przyczyna tego, że każdy kto myśli inaczej, jest przez nas potępiany. Zaczęliśmy się więc sami panicznie bać potępienia i tak mocno zależy nam na dystrybucji szacunku (bo przecież nie setkach tysięcy dolarów i euro skapujących w grantach, prawda ?) rozdawanego przez wpływowe instytucje.

Ale wróćmy do bohatera tego tekstu Michela Onfraya

* * *

Michel Onfray jeszcze z długimi włosami.

Faszyzm historyczny versus histeryczny

Onfray stwierdza ze „Faszyzm historyczny ma niewiele wspólnego z faszyzmem histerycznym”.

Ten pierwszy – narodzony we Włoszech i utożsamiony (to dorobek leksykograficzny Józefa Stalina) z niemieckim nazizmem, tudzież z każdym autorytarnym nurtem, jakie były popularne po I wojnie światowej zarówno w Niemczech, Rosji jak i Francji, Polsce czy wśród elity Żydowskich – jego definicja jest dość znana.

Ten drugi – w stosunku do tego pierwszego jest zdaniem Onfraya dość przewrotny.

Nowoczesny neofaszyzm „Odrzuca demokrację, republikę, laickość: pochwala przemoc uliczną która ma na celu narzucenie własnego zdania, kwestionuje rewolucję francuską i filozofię oświecenia. Szerzy antysemityzm, nie walczy już z masonami i chrześcijanami, ale piętnuje spiskowców, propaguje tak zwane sprawiedliwe wojny toczone pod pretekstem wyzwalania narodów; dopuszcza się nierównego traktowania ras ludzkich i jednocześnie zaprzecza ich istnieniu, nagminnie spycha przy tym białych i ich kultury na dół ludzkiej piramidy; dopuszcza fallokrację i mizoginię w imię plemiennych zwyczajów i maghrebskich tradycji; promuje maskulinizm i gloryfikuje terrorystów kreowanych na bohaterów…”.

I dalej „ten neofaszyzm można przyrównać do wieloramiennej gwiazdy, której centrum to cywilizacja postchrześcijańska, a ramiona to dekolonializm, indygenizm, neofeminizm, rasizm, teoria gender, dyferencjalizm, segregacjonizm, komunitaryzm itd.”

Jeżeli nie znacie którychś z tych słów, to niech wasz nieistniejący Bóg się nad wam zlituje, a Wasza Sztuczna Inteligencja wam wytłumaczy co i jak, byście mogli marzyć o dostąpieniu bycia dzisiejszymi lewicowcami.

* * *

Lenie patrzą na Amerykę

Musicie bowiem wiedzieć, że wśród „prawdziwej lewicy francuskiej”. Jest istotna niechęć do globalnego szyldu lewicy. Przykrojonego tak, żeby przynosił dochody i wypromowanego przez rozmaite korporacje i koncerny medialne. Głównie zza oceanu. Według Onfraya – „to amerykańska lewica jawi się jako błyszczący i lśniący klejnot, który przyciąga francuską lewicę jak srokę zafascynowaną blaskiem stroju księżniczki”.

Francuska „stara lewica” załamuje ręce nad tym co się stało po upadku Muru Berlińskiego, po zdradzie przeze Mitteranda jego pierwotnych ideałów. „Z lenistwa, z głupoty, z braku szarych komórek i potrzeby intelektualnego komfortu tak cenionego przez sytych burżujów – znalazła gotową ideologię na amerykańskich campusach”. Porzuciła swoją własną myśl. Leroux, Podhoun i Cabet – poszli w odstawkę.

Musicie dostrzec w myśli Onfraya przewrotność. Ale jest ona dość oczywista. Nie polega na zaprzeczaniu prawicowej brunatnej przemocy. Ale francuski myśliciel postuluje znacznie większą bezstronność:

„Media głównego nurtu doszukują się czerwono-brunatnych wszędzie, zwłaszcza tam gdzie ich nie ma, wystarczy że jeden czy drugi powie, że jest suwerenistą… W najciemniejszych zakamarkach wyśledzą faszystę. Nie dostrzegają ich jednak na własnym podwórku, posuwając się każdego dnia niczym walec drogowy, miażdżący wszystko na drodze”

Na drodze tego walca stoją książki.

Czy są niebezpieczne? Toksyczne? Groźne?

O tak są groźne, zwłaszcza jak mają na celu burzenie aktualnych mitologii.

Nie od dziś wiadomo, że tego kto pierwszy powie prawdę – czeka śmierć.

Onfray analizuje kilka „klinicznych” przykładów jak walec korporacyjnej ideologii niszczy książki które mówią niewygodną prawdę.

* * *

Simon Leyes

Les Habits neufs du president Mao / Nowe szaty przewodniczącego Mao

Autor tej książki to sinolog, który wyróżnia się tym że zna mowę Chińczyków. Onfray wymienia swoisty „hall of shame francuskich maoistów”. Jako że celem tekstu jest niejakie przybliżenie światłocieni francuskiej lewicy, pozwólmy sobie na ten cytat równie malowniczy i pełen nazwisk, co „rodowód Jezusa”. Czytamy:

„W czasach gdy maoizm wiedzie prym wśród intelektualistów, dla których język chiński jest chińszczyzną, Simon Leys wsadza kij w mrowisko zabierając się za bywalców Saint Germain de Pres. Do tego grona należą Jean-Paul Sartre, Simone de Beauvoir, Roland Barthes, Julia Kristieva, Philipe Sollers, BHI, Alain Badiou, Michel Foucault, Francois Chatelet, Adre, Glucksmann, Benny Levy, czy politycy pełni podziwu dla Wielkiego Sternika i wiecznych Chin – Alain Peyrefritte, Francois Mitterand, Valery Giscard d’Estaing, Edgar Faure, a nawet Jean d’Ormesson.”

Czym jest książka „Les Habits neufs du president Mao” – to drobiazgowy historyczno-reportażowy opis wszystkich faktów zamachu stanu zwanego na świecie przewrotnie „rewolucją kulturalną” (zdarzenie jak wszystko co totalitarne – nie miało nic wspólnego ani z rewolucyjnością, ani z kulturą). To książka tak szczegółowa że aż pewnie nudna (jak nie przymierzając „Archipelag Gułag” (o którym też za chwilę).

Zdarzenia opisane poniżej miały miejsce 50 lat temu. Ale metody wydają się całkiem współczesne i zupełnie znajome również nad Wisłą. Poniżej krótki samouczek niszczenia niewygodnych książek:

  1. Wydawnictwa Laffont i Gallimard odrzuciły rękopis. Jedną z metod cenzury jest odebranie maszynopisowi możliwości stania się książką. Zduszenie prenatalne to jedna z dwóch najskuteczniejszych form obok…
  2. … zmowy milczenia po opublikowaniu.
  3. Aby utrudnić rozpowszechnienie prawdziwej myśli można po wydaniu książki orzec że jest to „pamflet”, co zwalnia z obowiązku poświęcenia choćby minuty czasu, bo jakżeby inaczej – pamflet jest przeciwieństwem pracy naukowej.  A o tym co jest pracą naukową decyduje uniwersyteckie imprimatur. A kto dostaje takie imprimatur? Onfray podaje przykład astrolożki która doradzała Mitterandowi i dostała piękny tytuł naukowy. U nas w Polsce też możemy sypnąć wieloma przykładami patouczelni niekoniecznie Collegium Humanum – ale na przykład SWPS, rozdających tytuły „swoim”.
  4. Można podważać każde niepoparte przypisem stwierdzenie,
  5. Można wyrywać cytaty z kontekstowej otoczki,
  6. Pedanci mogą znaleźć błędną datę, wyśledzić nieścisłość. Znamy tę współcześnie metodę z wypowiedzi fejsbukowych recenzentów ukuwających na przykład sformułowania typu „research Ziemkiewicza” – gdy uda się go przyłapać rzeczonego autora na (z reguły drugorzędnej) nieścisłości.
  7. Dobra rzecz to przypisywanie innych złych zamiarów i atak ad hominem. Pięćdziesiąt lat temu każdy atak na Mao był „na usługach CIA”. Teraz mamy „putinowskich sługusów” – sformułowanie szafowane przez ludzi którzy są mistrzami wspierania putinowskiej propagandy – jak wybitny aktor Michał Żebrowski, którego udział w filmie produkcji „Putinwood” – „Rok 1612” – brzydko się zestarzał.
  8. Oskarżenie o niekompetencje. Autor książki nie ma prawa zajmować się jakimkolwiek tematem, jeżeli nie wypowiada się o nim dobrze.
  9. Dobra jest zasada „Połowa czasu dla dyrektora obozu koncentracyjnego, połowa czasu dla więźnia”.

Onfray w swoim eseju opisuje jak książka przy użyciu powyższych technik została poddana „unicestwianiu przez” przez Le Monde i Le Noveul Observateur. Artykuły tych organów przekonywały rewolucja kulturowa pachnie fiołkami i była niewinna.

Możemy powiedzieć „stare dzieje sprzed 50 lat”. Ale, jak pisze Onfray, w XX wieku niewiele się zmieniło. W monografiach o Rewolucji Kulturowej – jest ona wciąż „błyskotliwą improwizacją ideologiczną”. A opisana książka-monografia – nie wygrzebała się z niebytu.

* * *

Aleksander Sołżenicyn

Archipelag Gułag

Tym, czym dla Mao był drobiazgowy dokument Leyesa, dla Lenina i Stalina była monografia Sołżenicyna. Drobiazgowa. Masowa. Sucha. Fotograficzna.

Jak wiemy, zbrodnie komunizmu, nie zostały tak mocno potępione jak te nazistowskie. I tak przez lata książka Sołżenicyna miała pod górkę wśród francuskich dziennikarzy i intelektualistów.

Poniżej garść cytatów.

„Sołżenicyn to mitoman, pajac i szołbiznesmen rozsiewający plotki”.

„Sołżenicyn to jeden z nielicznych błaznów, którzy zdarzają się od czasu do czasu. Dziewiętnastowieczny pisarz, zagubiony w wieku dwudziestym.”

„Wracanie do tematu który nie jest już codziennością ZSRR (po referacie Chruszczowa potępiającym zbrodnie stalinizmu) – to akt antysowietyzmu”.

Taką strategię przyjęła w 1973 Komunistyczna Partia Francji (PCF). Ataki na Sołżenicyna miały miejsce z tytułów takich jak Le Monde diplomatique, L’Hummanite. Nawet Le Monde przekonywał że „jaki sens rozwodzić się nad milionami ofiar gułagu, jeśli ma to doprowadzić do porażki Mitterrada i sukcesu Giscada d’Estaing w wyborach prezydenckich we Francji”.

Jak pisze Onfray: „W maju 1981 roku François Mitterrand (były członek rządu Vichy, to w temacie oskarżeń oponentów o faszyzm, przyp. red.) – został wybrany na prezydenta Republiki głosami komunistów. Powołał do rządu czterech ministrów z PCF. Trzy lata później zniknęli ze sceny politycznej. Cóż, dzisiaj pozostało z PCF?

Archipelag Gułag – nie zniknął.

* * *

Paul Yonnet

Voyage au centre du malaise français: L’antiracisme et le roman national

Paul Yonnet to socjolog, myśliciel „starej lewicy”, który rozważa idee tematy imigracji, asymilacji i tożsamości Francuzów. Opowiada się on za socjalizmem, ale stoi w opozycji do nowej ideologii rządów Mitteranda. Książka jaką opisujemy – nieudolnie przetłumaczę jej tytuł „Podróż do sedna francuskiego niezadowolenia: antyrasizm i powieść narodowa” – została wydana w roku 1993. Zdaniem autora nowe elity Francji posługują  się następującym katechizmem:

Katechizm postępowego Francuza

Przykazanie pierwsze: Nie ma problemu imigracyjnego, jest za to problem z integracją imigrantów. Problemem i wrogiem nie jest ten co odmawia asymilacji i zostania Francuzem – ale wrogiem jest typowy „Francuzik” – kojarzony z rasizmem i ksenofobią. Tak rodzi się nienawiść do do narodu francuskiego. Porównując ze współczesną Polską – trochę kojarzy się to z humorem typu współczesnego serialu 1670 (Problemem jest „Polaczek”).

Przykazanie Drugie: Imigracja jest szansą dla Francji. Yonnet – gorzko omawia dorabianie najczarniejszej (nazistowskiej, rasistowskiej, petainowskiej) gęby Francuzom obawiającym się zniknięcia pod naporem imigracji.

Przykazanie Trzecie: Francja zawsze była krajem imigracji. Yonnet polemizuje z tym, twierdząc że czym innym jest „przybyć by budować Francję” a czym innym „przybyć by ja zniszczyć”. I że takiego zjawiska nie było wcześniej niż połowa XX wieku.

Przykazanie Czwarte:  Liczba imigrantów nie jest większa niż wcześniej. Yonnet rozprawia się z tym twierdzeniem, cytując samych mainstreamowych polityków jak znani nam w Polsce Mitterrand czy Chirac.

* * *

Sporo miejsca Yonnet poświęca reformie języka francuskiego – dyktowanej tym ze „trudności mowy francuskiej są obrazą dla równości i inkluzywności”.

Dzisiejsi Torquemadowie – mają do dyspozycji tylko papierowe gilotyny. Człowieka nie zabija się, ale książka zostaje unicestwiona. Yonnet spodziewał się że jego dzieło zostanie zniszczone metodą „techniką hiperbolicznej lub sztucznej antysemityzacji przeciwnika ideologicznego – podniesionej do rangi odruchu warunkowego”.

I ot – nie pomylił się. Utożsamiony z Le Penem. Ostygmatyzowany jeszcze przed ukazaniem się książki – żeby przypadkiem nikt nie wyrobił sobie zdania  czytając (w Polsce kojarzę takie zabiegi np. z oskarżeniami o antysemityzm „Chama niezbuntowanego” Ziemkiewicza  – jeszcze przed ukazaniem się eseju). Nazywanie „pamfletem” – żeby obniżyć naukową rangę książki. Ciągłe oskarżanie o złe intencje, stanie „po zlej stronie historii”.

Taki los często czeka książki które mają nieszczęście być naukowymi i obszernymi – łatwo się je potępia – bo trudno jest żeby broniły się same. Ich obszerność, naukowość – staje się obciążeniem.

W tym tkwi przewaga środowisk akademickich – dużo łatwiej potrafią one obłożyć człowieka/książkę/myśl – anatemą i ostracyzmem. Akademików statystycznie jest mniej i łatwiej nimi manipulować, posługując się abrstrakcyjnymi hasłami i dystrybucją szacunku.

* * *

Samuel P. Huntington

Zderzenie cywilizacji

Samuel P. Huntington to amerykański politolog. W swojej książce opisuje świat po zimnej wojnie i nie zgadza się z wizją „końca historii” Fukuyamy. Według niego, źródłami konfliktów międzynarodowych stają się już nie ideologie czy gospodarka, ale różnice kulturowe, religijne, narodowe.

Fukuyama oparł się o założenia proste, uproszczone, czy wręcz prostackie. Dziś, po 40 latach, widać naocznie – że rzeczywistość po rozpadzie ZSRR to nie jest prosta hegemonia USA i liberalnej demokracji.

Hunington nie uległ neoheglowskiej prostocie dostosowanej do potrzeb zdziecinniałych amerykańskich kampusów. Współgra raczej z myślą Malrauxa, który (rzekomo) twierdził że XXI w. będzie „duchowy”. Dla Huningtona znaczące jest np. to że 1984 na ulicach Sarajewa dwa tysiące ludzi demonstrowało pod flagami Arabii Saudyjskiej i Turcji. Późniejsza wojna w Bośni i Hercegowinie – stanowiła konflikt cywilizacji muzułmańskiej z prawosławną.

Hunington trochę jak Konieczny 100 lat wcześniej – wyodrębnia około dziewięciu cywilizacji: zachodnią, latynoamerykańską, afrykańską, islamską, chińską, hinduistyczną, prawosławną, buddyjską i japońską. Natomiast na pytanie czy powstanie hipotetyczna „cywilizacja uniwersalna”, którą on nazywa – „kulturą Davos”. Jego zdaniem taka cywilizacja nigdy nie powstanie. Religia praw człowieka, kult demokracji, globalizm kapitału, liberalizm gospodarczy i społeczny – nie wszyscy na świecie kupią ten tygiel. Zwłaszcza że teraz widać coraz jaskrawiej – moralny i intelektualny upadek elit Davos.

* * *

Hunington został zaatakowany pod zarzutem konfliktów cywilizacyjnych które nie istnieją w rzeczywisości. Żaden Zachód nie ściera się z żadnym Wschodem.

Garść cytatów z mainstreamowych mediów.

„Najzdolniejszy uczeń Huningtona nazywa się Bin Laden”.

„Wschód i Zachód to kategorie wymyślone”.

„Hunington to ideolog, który chce uczynić cywilizacje tym czym nie są – zamkniętymi odizolowanymi bytami”.

„Islam i Zachód to tylko bezwartościowe etykietki”.

„Nienawidzę Huningtona i jego teorii”.

„Teza o zderzeniu cywilizacji nie nadaje się do filozoficznej analizy”.

„Uproszczone rozważania mają się nijak do rzeczywistości scojologicznej”.

„Autor nie mówi na czym w ogóle polega kultura jakiegoś narodu”.

Jeżeli mam być szczera – to przytaczane przez Onfraya artykuły francuskie – nie są jakieś druzgocące. Ot polemika. Polemika godząca w podstawy, w zasadność napisania książki. Krytyka dająca upust irytacji że oto ktoś podważa ugruntowane testy establishmentu. Ale nie jest ona pozbawiona merytoryki i nie dostrzegam w tym jakiejś „cancel culture”. Nie jest to cenzura. Więcej – taka krytyka może nawet nadać pewnego rozgłosu książce, jako „wyklętej”.

Natomiast pewną pointą dla tej książki mogą być same zdarzenia historyczne.

2011 – „wiosna islamu” w Tunezji, Libii, Egipcie.

2024 – „zima islamu” – w Tunezji, Maroko, Libii, Egipcie – chaos. U władzy ugrupowania islamskie, lub zamachy dyktatorskie (Egipt). Dżihadyści rozzuchwaleni jak nigdy dotąd. Ataki na Chrześcijan. Państwo Islamskie. Zniszczenia dóbr kultury. Wojna domowa w Syrii, Libanie, Jemenie.

O jak bardzo mylił się Hunington? Wszak te krwawe wojny prowadzą tylko bezwartościowe etykietki…

* * *

Le Livre noir de la psychoanalyse / Czarna Księga psychoanalizy

Książka jest pracą zbiorową zbierającą wypowiedzi na temat psychoanalizy około czterdziestu autorów „posiadających wszelkie kwalifikacje niezbędne do tego, by nie uznano ich za szarlatanów: psychologów, filozofów, historyków, psychiatrów, uczonych, klinicystów, epistemologów, specjalistów od psychiatrii transkulturowej, seksuologii i neurobiologii”.

Jeżeli chodzi o psychoanalizę to zdaniem Onfraya – Francja jest wyjątkowym Eldorado dla tej praktyki. Ponoć we Francji każdy wierzy w odkrywczość przejęzyczeń. Według mainstreamu Francuzów kieruje nami nieświadomość, a sny mają znaczenie. Tłumienie żądz powoduje cierpienie psychiczne. Istnieją wykastrowane kobiety. Żałobę trzeba przepracować. A sama psychoanaliza to generalnie metoda leczenia schorzeń psychiatrycznych. Do tego w szkole obszernie uczy się o Kompleksie Edypa i tak dalej.

Wspomniana książka atakuje mity propagowane przez akolitów psychoanalizy. Sam Freud rzekomo kłamał pisząc że psychoanaliza leczy i uzdrawia, że jest nauką, że jego epistemologiczne dociekania są podobne tym od Darwina i Kopernika. A jeżeli tych mało, to i Krzysztofa Kolumba.

Ponoć nawet swoją biografię sfabrykował pod potrzeby swoich pomysłów. Historie osób jakie „uzdrowił” Freud swoja psychoanalizą – są rzekomo sfabrykowane. A przeciwko Freudowi świadczy głównie sam Freud i jego rozliczne listy i wypowiedzi – bo z natury był człowiekiem gadatliwym. Pisał więc prywatnie że psychoanaliza nie leczy. A swoich pacjentów traktował jak dojne krowy.

Sama zaś psychoanaliza dotarła pod francuskie strzechy pod patronatem Andre Gilarda – „powszechnie znanego pedofila”.

* * *

Książka „Le Livre noir de la psychoanalyse” – stała się bestsellerem – w trzy tygodnie sprzedano 25 tys. egzemplarzy. Napisana przez czterdziestu ekspertów z dziesięciu narodowości. Wydaje się ze powinna być przyczyną przewrotu i dużej debaty intelektualnej.

Tak się nie stało.

Książka stała się przedmiotem, pogardy właściwej dla wyznawców kultu przyłapanych na gorącym uczynku.

Zacytujmy kuriozalną opinie z katolickiego La Croix:

„Tak, początkowe teoretyczne podstawy psychoanalizy nie są już dziś w pełni aktualne. Tak. Freud odniósł porażki w leczeniu. Tak, chwalił się uzdrowieniami do których nigdy nie doszło. Nie, ojciec psychoanalizy niewątpliwie nie był człowiekiem uczciwym, bezinteresownym, cnotliwym. Nie był postacią niemal świętą, za jaką uważa go grono pochlebców. Lecz czy wszystkie te słowa krytyki formułowane są w drobrej wierze?”

Innymi słowy, jeżeli mamy złe intencje, to nie możemy mówić prawdy.

Ba przykładzie tegoż cytatu z „La Croix” – pragnę zabrnąć w dygresję i zwrócić uwagę na jeden z oręży do walczenia z niewygodnym przeciwnikiem. To „Jezusizm”. Krytycy będący, lub nie będący katolikami (to nie do końca istotne) – próbują wzbudzić w ludziach wierzących w Jezusa – wyrzuty sumienia za ich moralny kręgosłup. „Nie możesz być tak bezkompromisowy bo Jezus by tego nie chciał. Chrześcijaństwo to nie obrzucanie bliźniego błotem. Najważniejsza jest miłość, nie możemy się zaślepić formalizmem prawnym”. I rozmaite tego typu argumenty rzewno-katolickie.

Pierwszy raz boleśnie spotkałam się z tym podczas głośnej „sprawy Wielgusa” kiedy to arcybiskupem Warszawy miał zostać Stanisław Wielgus, oskarżony o wieloletnią współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa. Przez media (z reguły świeckiej) przelała się wówczas fala Miłosiernych Samarytan. Publicyści, autorytety, w przypływie chrześcijańskiego uniesienia, rzucali obelgi na ludzi zgorszonych tym, że promowany jest duchowny o tak szpetnej przeszłości, który dodatkowo wypiera swój grzech.

Potem słuchałam „Jezusistów”, głoszących kazania o miłosierdziu ilekroć jakiś ich idol zrobił coś obrzydliwego. Czytałam takich którzy kłamali i manipulowali na usługach przemytników ludzkim towarem z Białorusi. Czy choćby pamiętam jak byłam pouczana o Jezusie oglądając film świetnej (przyznaję) reżyserki, która próbowała zrozumieć i uczłowieczyć morderców księdza Popiełuszki.

Myślę że Jezusiści nie odpuścili by samemu Jezusowi, który prosił pewną „seksłorkerkę” – „nie grzesz więcej”, albo zalecał by uciąć sobie rękę która próbuje zrobić coś złego.

Wracając do książek – to Jezusiści utworzyli pluton egzekucyjny dla książek opisujących niewygodne biografie Lecha Wałęsy (jak można badać historię, mając w sercu „bad attitude”), Ryszarda Kapuścińskiego (drugie wydanie ma już odpowiedni, zajmujący 20% książki, komentarz tłumaczący że Kapuściński wielkim reporterem był), czy rozmaitych artystów „kurwiących się” (sformułowanie ściśle Orwellowskie) w latach 50.

Jeżeli mam być szczera to również „z drugiej strony” ciężko mi przejść obojętnie obok agresywnej obrony przed krytyką spiżowych postaci pokroju Jan Paweł II, Wanda Połtawska, Józef Piłsudski czy na przykład Zbigniew Herbert (któremu wmawiano nierównowagę psychiczną) albo Jacek Kaczmarski (próbujące zdobyć poczytność zwierzenia jego córki uważającej się za poniewieraną przez ojca alkoholika, bo na przykład kazał jej dojeść zupę).

Wydaje mi się że argumenty pod tytułem „ale świętości (i prawicowych i lewicowych) nie szargać bo trza żeby święte były” – są chybione. Według mnie każdy bohater wyjdzie zwycięsko, oświetlony prawdą, jeżeli pozwoli się na swobodną (ale trzymającą się szacunku) dyskusję na jego temat. Nie będę się wypowiadała o Papieżu Polaku, ale myślę że taki Jacek Kaczmarski, to wieszcz który doskonale wybroni się jako artysta – jeżeli spojrzymy na jego życie jak najpełniej, jeżeli będziemy analizować jego postawy z punktu widzenia czasów w jakich żył, i mentalności jaką był otoczony. Będąc „kanalią” (sam się tak nazwał w swojej biograficznej powieści) – staje się jeszcze bardziej wielowymiarowy. A przed oszczerstwami najlepiej chroni nas swobodna i rzeczowa dyskusja.

Debatujmy, ale (i tutaj niech zabrzmi Kaczmarski a tak naprawdę Tenenbaum) – „chroń mnie Panie od pogardy, przed nienawiścią strzeż mnie Boże” – i to jest uniwersalna recepta na swobodę intelektualną.

A wracając do wspomnianej książki demaskującej Freuda, jakby Jezusa było mało – to jest też inny autorytet na który warto się powołać „Przewodniczący Mao zwykł mawiać: Bycie atakowanym przez wroga jest czymś dobrym a nie złym”.

* * *

Silven Gougenheim

Aristote au Mont-Saint-Michel

Wydana w 2008 r. książka  obala mit intelektualny, jakoby Europa zawdzięczała Islamowi ocalenie antycznych tekstów. Jakoby Chrześcijaństwo mogło się rozwinąć dopiero w czasach Oświecenia, kiedy to Islam zwrócił uwagę Europejczyków na teksty greckich autorów.

Fakty sa takie że teksty te trafiły owszem przez Arabów, ale byli to ludzie nawróceni na chrześcijaństwo i często wypędzeni ze swoich krajów, podczas muzułmańskich podbojów. Po drugie Średniowiecze samo zbudowało się na antyku i wykształciło uniwersytety. Po trzecie „bagdadzki Dom Mądrości” to miejsce cokolwiek przereklamowane. Po czwarte, pływ intelektualny mógł być również dokładnie odwrotny. To średniowieczne chrześcijaństwo umożliwiło rozwój islamu. Ot choćby pismo arabskie opracowane przez misjonarzy chrześcijańskich w II wieku.

Na książkę podważającą mit o wspaniałości islamu rzuciły się wszystkie tytuły. „Telerama”, „Le Monde dyplomatique”, „Le Monde”, „France Culture”, „L’Humaninte”, „Liberation”. Użyli stałego arsenału likwidowania książek. „Nienawiść zbudowana na retoryce dyskryminacyjnej”. „To pamflet, książka pozbawiona powagi, dzieło nierespektujące praw tekstu naukowego, stek kłamstw, zbiór powszechnie znanych i wszędzie publikowanych twierdzeń, dzieło wychwalane przez ludzi niezbyt szlachetnych i niezbyt popularnych, kopiuj-wklej tez ze stron internetowych”. „Napisał to samozwańczy naukowiec, który za pieniądze podatników buszuje po Internecie”.

Typowy proces o czary.

Dodajmy że oprócz „rzeczowej krytyki” autora, zakazano mu pracy akademickiej, odsunięto od nauczania.

* * *

Tyrania Nihilizmu

Onfray będąc lewicowym filozofem, nie poddaje się podziałom plemiennym i nie prezentuje filozofii Kalego. Podsumowuje on:

„Kulturowy goszyzm i lewicowa faszosfera stanowią od pół wieku nihilistyczny wzorzec naszych czasów. Zamiast debaty – zniewaga. Zamiast dialogu – pogarda. Zamiast wymiany poglądów – przekleństwa. Zamiast szacunku – oszczerstwa. Zamiast dyskusji – potępienie. Średniowieczna disputatio nie jest dla niej wzorem, woli trybunał inkwizycyjny”.

Onfray twierdzi że to właśnie na wzór Inkwizycji – atakuje się ad hominem, gnębiąc duszę i ciało swoich ofiar. Poniża się i wystawia na pośmiewisko, przybitego na pręgierzu w centrum miasta. Z człowiekiem oznaczonym jako persona non grata – nie wolno rozmawiać, patrzeć na niego, dawać jedzenia, handlować z nim.

Przypomina mi to współczesne głodzenie mediów przez domy mediowe na podstawie tego że ktoś ma inne poglądy. Niedawno jeden kapłan goszyzmu, polityk udający autorytet moralny, nawoływał, że każdy kto się zareklamuje tam gdzie temuż autorytetowi się nie spodoba – nie będzie mógł liczyć na reklamy (a więc współczesny chleb) z otaczającej go sfery akolitów największych w Polsce instytucji. To nawet jest określone w prawie jako praktyka nieuczciwej konkurencji. Ale czy polskie prawo „ma prawo” (nomen omen) sprzeciwiać się potędze lewicowego nihilizmu?

W powojennej Francji Sartre dokonywał spustoszenia w środowisku intelektualnym. Prawda i fałsz były rozdawane według kryterium lewica/prawica.

Przykładem takiej definicji prawdy błysnęła feministyczna aktywistka, filozofka pisarka Simone de Beauvoir napisała i powtarzała wielokrotnie „Prawda jest jedna, tylko błąd jest wieloraki. To nie przypadek że prawica wyznaje pluralizm”.

Sprzeciwiał się temu Camus pisząc „gdyby prawda leżała  po stronie prawicy – byłbym tam”. Za to był wyjątkowo obrzucany błotem i wyzywany od skrajnej prawicy.

Zdaniem Onfraya lewica potrafi nadal bez większego wstydu twierdzić że woli się mylić co do Sartre’a niż mieć rację w przypadku Raymonda Arona. Trudno o bardziej podręcznikową definicję nihilizmu.

Antykultura i czarne oświecenie – takie nazwy nadaje on zjawiskom cancel culture i woke – są to jego zdaniem cerberzy systemu „praktykujący wszelkie formy autodafe”.

Zdaniem Onfraya „nic nie trwa wiecznie, wszystko przemija”. „W nihilizmie na końcu tunelu nigdy nie ma światła. Wcześniej czy później każda nowa cywilizacja w rozkwicie zostanie nazwana barbarzyńską”

Hanka Zawicka

* * *

Formularz kontaktowy

Bądź z nami! Podłącz się do naszego nadajnika!

stevenson
Robert Louis Stevenson i jego „szkodliwa książka” o sformalizowanym zabijaniu przez lekarzy
Wracając do samego tekstu – stare, klasyczne teksty pełne są klarownej spekulacji i świetnie się nadają do dyskutowania nad moralnymi dylematami. Ich treść, dialogi – są znacznie bardziej zdyscyplinowane niż współczesna proza. Nie ma w nich ciągu świadomości, kaskady lepszych lub gorszych grepsów, patchworkowej konstrukcji. Konstruowane są jak budowle – tak by się dało do nich wejść, by w środku było światło, by na głowę nie padał deszcz, by drzwi nie były wykute pod sufitem. I generalnie by się dało w nich mieszkać, a nie wejść na chwilę i pooglądać błyskotki.
[…]
Czytaj dalej…
0
0
Tags: Faszyzm, Francja, Historia, Lewica, Sołżenicyn, Średniowiecze
0 0 głosy
Article Rating
Subskrybuj
Login
Powiadom o
guest
Gdybyś chciał otrzymywać powiadomienia o odpowiedziach

guest
Gdybyś chciał otrzymywać powiadomienia o odpowiedziach

1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze Najwięcej głosów
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze
trackback
Inne Planety Magazyn – Nr 26 – Rok 2052. Czas Znikających Książek. - Inne Planety
4 miesiące temu

[…] Rok 2052. Czas znikających książekJacek Sobota – Książka nieistniejąca (Wyznania Idioty)Michel Onfray – lewicowy filozof o unicestwianiu książek (Lewa ręka ciemności)Rozważania o unicestwianiu książek. Odczyt i anihilacja rękopisu „O […]

0
Odpowiedz

Bareja Bradbury Conrad Diuna Dukaj Fantastyka religijna Francja Gwiezdne Wojny Historia Horror Houellebecq Huberath Jęczmyk Kloss Kobiety lektury Lem Lynch Masterton Mickiewicz Miś Niemcy Orbitowski Oscary Parowski political fiction Polska Postapo Romantyzm Rosja Sapkowski Seriale Sienkiewicz Simmons Strugaccy Stuhr Szyda Słowacki Tolkien Twin Peaks Ukraina Vonnegut Wojna Ziemkiewicz Żuławski

Nasz kanał Youtube

Współpracujemy z OdeSFą

Copyright inne Planety 2025 | Theme by ThemeinProgress | Proudly powered by WordPress

Uwaga !!! Używamy humoru i ciasteczek.OKPolityka humoru i ciasteczek.
wpDiscuz