Portal zdobiony posągami
Krzysztof Głuch - 26 lipca, 20221. Nie jest łatwo pisać o Huberacie. Jego teksty z reguły mają Ten moment. Przed Tym momentem niespieszna opowieść relacjonuje sielankową egzystencję, tyle że mocno udziwnioną i niezrozumiałą. Trochę tak, jakby David Lynch zabrał się za kręcenie „Nad Niemnem”. Po Tym momencie pot spływa po plecach, a czytelnik już wie, że nic nie jest takie, jakie się wydaje oczom. Rzeczywistość jest jedynie pozorem prawdziwości. Pisać o tym, co przed Tym momentem – to nie pisać o prawie niczym. Pisać o tym, co po Tym momencie – to psuć zabawę z odkrywania reguł tej przedziwnej rzeczywistości.
2. Do tego te warstwy. Krakowski pisarz wykształcił sobie literacki płodozmian opierający się z grubsza na dwóch stylach. Pierwszy to „organiczne” SF, opowieści dziwaczne, ale pozbawione nadnaturalności. W tekstach takich jak trylogia o żywych rakietach („Spokojne słoneczne miejsce lęgowe”, „Maika Ivanna”, „Vatran Auraio”), powieść „Ostatni, którzy wyszli z raju”, czy nawet alternatywna historia z „Drugiej Podobizny w Alabastrze” – literackie światy wyrastają z w miarę równo zaoranej ziemi. Warstwa fabularna, semantyczna, symboliczna, psychologiczna (czy jak by ich tam jeszcze nie ochrzcić) są w miarę spójne. Natomiast, z drugim typem, SF „symbolicznym”, już nie jest lekko. Począwszy od „Gniazda światów”, przez „Miasta pod skałą”, „Balsam długiego pożegnania”, po ostatnią powieść „Portal zdobiony posągami” (formalnie jest to druga część „Gniazda światów”, pojawiają się tam Ci sami fikcyjni bohaterowie) – czytelnik staje wobec niełatwych dylematów wielowarstwowej narracji. Akcja owszem – jest zaprezentowana prosto – wiemy, kto gdzie poszedł i co zrobił. Metafizyka owszem – wiemy koniec końców, kto z literackich figur jest diabłem, kto świętym, a kto Bogiem. Symbolika – wśród imion bohaterów poznajemy jakieś postacie z mitologii, legend, hagiografii, midraszy. Ale prawdziwe tropy są ukryte głęboko. Ich odczytanie, nawet nie poprawne (bo cóż to znaczy „poprawne odczytanie literatury”), ale choćby spójne i nie kompromitujące się – to stąpanie po polu minowym.
3. W tej sytuacji wypowiadanie się o książkach Huberatha jest zajęciem narażonym na śmieszność. Na łamach co poważniejszych periodyków literackich widywałem już mądre prace językoznawców, które dostrzegały u niego figurę szatana, urojone piekło i podobne urojenia intelektualne, charakterystyczne dla współczesnych filologii. Ale cóż, żyjemy w czasach, w których wiedzę o historii tłuszcza czerpie z książki Dana Browna, a profesorowie biblistyki nie dostrzegają w tekstach Ewangelii przekonania Jezusa o swojej boskości. Wstyd przed mówieniem głupstw nie jest więc zbyt popularną cnotą. Tym bardziej w odczytaniu literatury pięknej każdy ma prawo błądzić w błogiej nieświadomości.
4. Swoją drogą to właśnie nieświadomość jest czymś, co bije po oczach przy Huberathowych bohaterach. Większość ludzi mających nadzieję na życie pozagrobowe oczekuje zapewne, że w zaświatach doświadczą iluminacji, poznają Boga i rzeczywistość od podszewki. Choćby św. Paweł pisał „teraz widzimy niewyraźnie jak w zwierciadle potem będziemy oglądać twarzą w twarz”. Tymczasem u Huberatha wręcz przeciwne. Już od czasu „Kary większej” jego bohaterowie pomimo tego, że pomarli, to są zupełnie nieświadomi tego, że utkwili w zaświatach. Widzą mniej wyraźnie niż za życia. Postępują jakby wciąż żyli i dalej popełniają swoje ludzkie grzeszki. W „Portalu zdobionym posągami” jest to sytuacja najbardziej jaskrawa. Bohaterowie tkwią w jakimś przedziwnym miejscu – ośrodku hotelowym i uczestniczą w niekończącej się konferencji naukowej. Poddają się tej regułom tej konferencji – chodzą na zajęcia, przygotowują referaty, opijają się kawą i podrywają co ładniejsze uczestniczki. I nawet przez myśl im nie przejdzie, że coś jest nie tak. Że tkwią jakiejś dziwnej ograniczonej przestrzeni, która zmienia się, podlega innym prawom czasu i fizyki. To miejsce jak w „Ubiku”, „Paradyzji”, „Matrixie” albo „Truman Show”. Dusze tkwią uwięzione zaświatach i są nieświadome swojego uwięzienia.
5. Ale trochę można zrozumieć tą ignorancję. Wszak bohaterowie nie siedzą przypalani w kotłach ze smołą (przynajmniej nie wszyscy). Nie poganiają ich widłami rogate diabły. Miejsce to ma ich najwyraźniej zdezorientować. Tkwią więc oni w nim, snują się po korytarzach i salach. A co bardziej dociekliwe jednostki próbują rozszyfrować przedziwne reguły rządzące tym miejscem. Razem wiec z nimi dokonujemy szokujących odkryć. A to rzeczywistość gdzieś się pruje, jakby nie starczało mocy obliczeniowych. A to pojawiają dziwne manipulacje czasem i przestrzenią. A to bohaterowie dostrzegają, że mimo braku świadomości czasu, tkwią w tym miejscu przez stulecia, aż niszczeją im ubrania. Jako naturalna pojawia się myśl o ucieczce.
Kiedyś Ibn sformułował kategoryczną tezę, że Europa nie dogoni Islamu, a życie potoczyło się w kompletnie innym kierunku. Dostał więc dar wędrowania między czasami, by szukać przyczyn swojego błędu.
6. Czym jest miejsce, w którym toczy się akcja „Portalu zdobionego posągami”? Mimo że bohaterom ciężko się o tym przekonać – dla czytelnika nie powinno to być wielką tajemnicą. Wystarczy spojrzeć na spis treści. Powieść liczy sto rozdziałów – z tej samej ilości pieśni składa się „Boska Komedia” Dantego. I tak samo jak średniowieczny poemat – dzieli się na trzy równe części: L’Inferno, Il Refrigerio/Il Purgatorio oraz Il Paradiso. To dość czytelny trop. I po takiej „dantejskiej” geografii wędrują bohaterowie.
7. „Portal…” nie jest rzecz jasna żadną interpretacją dzieła włoskiego poety. Wszak piekło, czyściec i niebo to nie jego licentia poetica. Tym bardziej, że to dość typowa sceneria. Autorzy fantastyki (zwłaszcza polskiej) inspirują się Dantem częściej niż sowieccy naukowcy Leninem. A ich bohaterowie przesiadują w piekle równie chętnie, co detektywi z czarnych kryminałów w barze. Ale przyznajmy, że sceneria Huberathowych zaświatów jest nie po raz pierwszy czymś zaskakującym. W „Karze większej” było jeszcze standardowo – piekło w piekle wyglądało tak jak piekło na ziemi – totalitarny obóz koncentracyjny (często zwany w świecie „polskim”). W „Gnieździe światów” bohaterowie zostali zaklęci w książkę. W zbiorze opowiadań „Balsam długiego pożegnania” poznaliśmy koncepcję „ogrodu pomiędzy” albo „grobli pomiędzy”. Natomiast w „Miastach pod skałą” wyobraźnia autora zerwała się z wodzy. Postanowił on zebrać w jedną spójną wizję wszystkie niespójne i niepasujące do siebie (a przynajmniej niepowiązane ze sobą) hebrajsko-chrześcijańskie mity, opowieści i wyobrażenia życia pozagrobowego, tak jakby faktycznie odzwierciedlały one jedną rzeczywistość. Powieść wyszła sążnista, a jej bohater przemierzał rozmaite „sekcje piekła”, niczym Guliwer zmieniając swój status społeczny.
8. W „Portalu zdobionym posągami” Huberath jeszcze bardziej pofolgował żywiołom wyobraźni. Tym razem już nie słowo konstytuuje piekielne czeluści i rajskie ogrody. Otchłań i Królestwo Niebieskie nie są dziełem biblijnych czy apokryficznych relacji, nie stanowią funkcji średniowiecznych gnostycznych iluminacji ani modnych nowoczesnych koncepcji teologicznych. Tym razem mistyczne scenografie i ich mieszkańcy wyrastają z zachodnioeuropejskiej sztuki. Z płócien, rzeźb, fresków, ołtarzów, portyków, przypałacowych ogrodów a także teatralnych misteriów.
9. W tym tkwi największa trudność w dotarciu do głębszych warstw Huberathowej prozy. Trudno jest zasmakować pełnego kontekstu pozaziemskich przygód jego bohaterów, kiedy nigdy nie odwiedzało się Rzymu, Brna, Bolseny, Orvieto. Kiedy nie oglądało się sufitów w salach tamtejszych pałaców, frontonów katedr, potężnych studni, ogrodowych rzeźb. Nie zgłębiało biografii genialnych twórców o nadzwyczajnej wyobraźni. Kiedy nie było się świadkiem wieloetapowej pasji świętej Krystyny – najbardziej chyba seksownej chrześcijańskiej męczennicy. Cały ten kontekst, to zaledwie fragment europejskiego dorobku, niekoniecznie powszechnie znany. Odkrycie tych tropów nie jest niezbędne dla w miarę komfortowego odczytania fabuły. Wiemy, że bohaterowie są powiązani z jakimiś historycznymi postaciami, że żyją wśród jakichś wytworów sztuki. Ale brak tej wiedzy męczy i dezorientuje.
10. Skąd u Huberatha taka wizja zespolenia zaświatów z artystyczną kreacją? Może tkwi w tym przekonanie o potędze aktu twórczego? Czy sztuka musi być tylko przypadkiem, jedynie kwestią estetyki? Czy natchnienie przychodzi wyłącznie z impulsów neuronów? A może jest jednak jakiś mistyczny związek między natchnionym obrazem a rzeczywistością. Może fantasmagoryczne postaci istnieją w którymś z zaświatowych miast. A sceny z rozmaitych „sądów ostatecznych” odgrywają się tam naprawdę. Wedle scholastycznych teorii wspominanych w powieści – dusza może być zespolona z ułomnym ciałem przy użyciu „mistycznych gwoździków”. Tak samo natchnienie może zespalać niewidzialną rzeczywistość z widzialnym wyobrażeniem.
11. Wobec tego, czemu piekłem, zamiast wizji Van Eycka i Boscha może być zwykły siermiężny ośrodek konferencyjny z niekończącymi się wykładami? Może to jest właśnie największe piekło sztuki – jej badanie i interpretacja. Żerujące na pięknie stopnie naukowe, habilitacje i referaty.
12. Jeżeli tak, to piekłem literatury byłyby panele recenzentów i felietonistów. Również niniejszy tekst.
Krzysztof Głuch
Tekst pierwotnie ukazał się w Czasie Fantastyki
Bądź z nami! Podłącz się do naszego nadajnika!
Zaproszenie od redakcji.
Jeżeli chcesz wyrazić polemikę.
Lub jeżeli w ogóle podoba Ci się nasze medium i chciałbyś przez nasz kanał coś wyrazić. Zapraszamy. Pisz do nas. Może się uda.
Nie musimy się zgadzać.
Albo inaczej – musimy się zgadzać co do jednego:
pluralizm jest OK i każdy ma prawo do swoich poglądów.
Forumlarz kontaktowy
Bareja Biblia Conrad Cybulski Diuna Dukaj Fantastyka religijna Gwiezdne Wojny Historia Horror Houellebecq Huberath Jęczmyk Kloss Kobiety lektury Lem Linda Masterton Mickiewicz Miś Niemcy Nowak Parowski political fiction Postapo Romantyzm Rosja Sapkowski Seriale Sienkiewicz Simmons Strugaccy Stuhr Szyda Słowacki Tolkien Twardoch Twin Peaks Tym Ukraina Vonnegut Wojna Ziemkiewicz Żuławski