
Projekt Hail Mary – ale film może się udać
Ryszard Ochudzki - 24 sierpnia, 2025
„Marsjanin” – zarówno książkowa jak i filmowa wersja wyszły dobrze.
„Artemis” o przygodach mieszkanki bazy kosmicznej na naszym Księżycu (bez ekranizacji) – wyszło słabo.
W swojej trzeciej, wydanej powieści „Projekt Hail Mary” wziął się za wysłanie bohatera poza Układ Słoneczny.

Na statku kosmicznym o nazwie jak tytuł, znów samotny człowiek (jak w „Marsjaninie”) musi sobie radzić z trudnościami przetrwania w kosmosie, choć tym razem w bardziej naukowej wersji „MacGyvera” – gdzie już nie za pomocą moczu i lusterka uprawia ziemniaki, a prowadzi bardzo, bardzo skomplikowane eksperymenty, wymagane wobec niespodziewanego wyzwania ludzkości (choć nie tylko jak się okazuje) w postaci tzw. astrofagów.
Owe astrofagi to żyjątka, które jak kosmiczna plaga absorbują promieniowanie słoneczne w przestrzeni kosmicznej między Ziemią a Słońcem, powodując, że na naszej planecie dochodzi mniej światła, a więc temperatura się obniża i grozi nam globalna epoka lodowcowa i wymarcie 90% ludzkości.
Z jakichś powodów (szczegóły w książce), w okolicach gwiazdy Tau Ceti może znaleźć się rozwiązanie ziemskich problemów, stąd ludzkość globalnie spina poślady i w ekspresowym tempie, unisono (Amerykańcy, ruski i Chincyki, Europa i reszta świata – jak jedna rodzina) buduje statek kosmiczny, który ma za zadanie dotrzeć tam i poszukać rozwiązania. To podróż w jedną stronę (dlaczego – takoż w książce), więc wymaga to załogi gotowej do najwyższych poświęceń.

Nasz bohater, który trafia na pokład Hail Mary, budzi się po hibernacyjnym śnie, i żeby było łatwiej zabrać się do zadania (sorry za spoilery) – ma amnezje oraz jest jedynym, ocalałym członkiem załogi. Cała powieść to stopniowe odkrywanie pamięci bohatera, co do tego, co wydarzyło się przed wylotem z Ziemi, jaka jest jego misja i co ma zrobić, by ocalić ludzkość.
Sama powieść napisana po amerykańsku, czyli krótkimi zdaniami z mnóstwem czasem zbędnych detali, jest niestety przeładowana opisami naukowych rozważań i rozwiązań problemów, o których nie mamy pojęcia, sposobami ich załatwienia, których nie rozumiemy.
O ile w „Marsjaninie” można było się jakoś utożsamić z bohaterem i jakoś sobie poukładać te dywagacje, bo problem jak wyhodować ziemniaka na Marsie z użyciem własnych odchodów narzucał się sam przez się, o tyle problemy załoganta „Hail Mary”, to już abstrakcyjny poziom czasem do sześcianu, mogący co najwyżej podniecić głęboko zaawansowanych nerdów-miłośników kosmosu czy astronautyki, ale dla przeciętnego czytelnika, to quasi naukowy bełkot.

Co chwile nasz bohater włącza i wyłącza „wirówkę”, żeby mieć albo i nie grawitację. Obraca swoją rakietą i stosem gadżetów, które trudno sobie wyobrazić, w przerwach grzebie w nanostrukturach mikrokomórek obcych organizmów, za pomocą specjalistycznych pipet, by skwitować:
„ale ze mnie dureń, że na to nie wpadłem, przecież to połączenie takiego czegoś z takim czymś, powinno dać takie coś, bez takiego czegoś”.
Litości. I tak grubo połowa tej książki. Literacko więc – porażka, na plażę czy leżak – dość ciężkie całe partie tekstu (także książka ceglasta).

Natomiast na film (ekranizacja z Ryanem Goslingiem ma być w kinach w 2026 r) może się udać.
Kino nie będzie męczyć widza tym quasi naukowym bełkotem, natomiast skupić się powinno na tym, co w książce ciekawe – a więc otoczki „spiny ludzkości” by wysłać misję Hail Mary w kosmos. A do tego trzeba sporo się napracować.
Rzeczywiście w książce te retrospekcje ziemskie wypadają najdorodniej – cięte dialogi, jakieś interakcje, w miarę bezpretensjonalne. Plus to, co się dzieje w kosmosie na Tau Ceti – przy odpowiednich proporcjach, powinno się udać.

Trailer zresztą sugeruje takie rozwiązanie narracyjne, i dobrze. Na pewno pokrzywdzeni będą (i dobrze!) ruscy – w książce bardzo pozytywnie przedstawieni, w ekranizacji już widać, że np. wywody autora o wyższości skafandra kosmicznego Orłan nad NASAowskim nie zostały uwzględnione.
Czy film będzie miał książkowe, przewrotne zakończenie – nie wiem, mnie lekko rozczarowało i było mało holywoodzkie. Pożyjemy, zobaczymy.
Ochudzki Ryszard
* * *

Bareja Bradbury Conrad Diuna Dukaj Fantastyka religijna Francja Gwiezdne Wojny Historia Horror Houellebecq Huberath Jęczmyk Kloss Kobiety lektury Lem Lynch Masterton Mickiewicz Miś Niemcy Orbitowski Oscary Parowski political fiction Polska Postapo Romantyzm Rosja Sapkowski Seriale Sienkiewicz Simmons Strugaccy Stuhr Szyda Słowacki Tolkien Twin Peaks Ukraina Vonnegut Wojna Ziemkiewicz Żuławski


