Książkowa Trasa W-Z cz.02
Atari 65XE - 23 lipca, 2022Witajcie w Rosji
Dymitr Głuchowski
W ogóle mnie zaskoczyło ze to literatura tzw. piękna a nie jakiś esej, reportaż.
Z okładki do mnie biły informacje, ze w końcu dowiem się czegoś o współczesnej Rosji, że bedę mógł ją zrozumieć czy coś takiego.
W efekcie myślę ze to dość standardowy zbiór żartobliwych klasycznych opowiadanek SF gdzieś pomiędzy Bułyczowem a Ziemkiewiczem (takim w wersji żartobliwej). Kilka pomysłów wręcz zerżniętych. Wiele z nich mogłoby się dziać gdziekolwiek niekoniecznie w Rosji.
Jest kilka może ze trzy, teksty, które faktycznie jednak coś o Rosji mówią. Że generalnie są to ludzie irracjonalni, że wybory nie mogą być w tym kraju demokratyczne, że władza robi teatr. Że dla zwykłych ludzi to i tak nie gra roli, czy Rosja istnieje, czy właśnie zmiotła ją z ziemi zagłada atomowa.
Co ciekawe jest z nazwiska Obama, ale w samej Rosji wymieniony jest tylko “Prezydent”, ewentualnie “pierwszy” i “drugi”. Taka mała autocenzura.
Podsumowując, literacko – staroświeckie opowiadania SF, ale jak dla mnie warto sobie to czytnąć.
Manitou
* * *
FUTU.RE
Dymitr Głuchowski
muszę powiedzieć że to świetna rzecz.
Przeczytałem, bo chciałem mieć o czym gadać z koleżanką z pracy i w ogóle chciałem przeczytać w końcu jakąś książkę, bo ze trzy lata nic nie czytałem no i w ogóle chcciałem też przeczytać coś rosyjskiego, bo też dawno nie miałem okazji. I być może jest to efekt wyposzczenia. Ale to naprawdę świetna rzecz.
Mój kuzyn z iście rosyjskim stylem balansuje między zupełnym tragizmem, melodramatem, a dystansem i cierpkim humorem. Książka jest dobrym czytadłem, bo wciąga tak od trzydziestej strony i ciągle coś się dzieje, zabili go i uciekł. Ale jest to naprawdę seria ciekawych obrazów i oryginalnych ujęć interpersonalnych. Do tego poziom dygresji narratora pierwszoosobowego też jest mocno rozbudowany. Mój kuzyn naprawdę potrafi dużo i barwnie pisać w ramach rozmyślań bohatera.
Sama fabuła jest i owszem skrzyżowaniem Gry Endera, Kongresu Futurologicznego, Blade Runnera z jakimś Huberathem. Ale taka jest uroda literatury.
A najbardziej przyznam Wam wziął mnie wątek małego dziecka. Jest to ten sam efekt, co atawistyczny lęk o synka, wzbudzany przez tego łajdaka McArthy’ego – rozmawialiśmy sobie o to tym. Tutaj jest dwumiesięczna córeczka – mam podobną. Zaprawdę powiadam Wam – ryczałem po nocach zaszyty w najgłębszy kąt mieszkania, tak mnie trzymała ta historia, właśnie z powodu troski o to dziecko. Z drugiej strony sceny wycierania kupy były dla mnie czymś najbardziej wzruszającym. Chwyt może poniżej pasa, ale w sumie to chyba lubimy jak nas sztuka rusza / porusza / wzrusza / rozrusza ? Nie?
Manitou
* * *
Bezsilni tego świata
Borys Strugacki
Druga i ostatnia solowa powieść Borysa. Lepsza od poprzedniej, ale też nie bez wad. Poniekąd rosyjska wersja “Strażników”, czy innych “X-Men”. Bohaterem zbiorowym jest grupka osób o nadnaturalnych zdolnościach – jeden wpływa na wydarzenia przyszłe, drugiemu są posłuszne zwierzęta, trzeci bezbłędnie odróżnia prawdę od kłamstwa itp. Wplątani w rozgrywki polityczne, których do końca nie rozumieją, próbują jakoś żyć. Fabuła jest dość szczątkowa, rozmowy i przemyślenia bohaterów są ciekawsze od samej akcji.
Trzydzieste Plenum
* * *
Martwe dusze
Mikołaj Gogol
Smaczne danie kuchni rosyjskiej, choć jak czytam – Gogol autor w zasadzie jest zruszczonym Ukraińcem z polskimi konotacjami, co mu zarzucano.
Literacko – I liga klasyki co zostaje klasykiem, miód i malina. Idealna lektura na wieczory.
Ochudzki Ryszard
* * *
Twarzą ku ziemi
Maciej Parowski
Postanowiłem po latach zmierzyć się z tą rzekomo legendarnie złą książką (acz bronił jej, z tego co pamiętam, np. Inglot). I jest całkiem dobrze – Parowski pisał jak Houellebecq już w w 1982 r.!
Serio. Na razie to takie skrzyżowanie Zajdla z Kafką i właśnie z tym Francuzem (erotyka, podobne typy zgniecionych życiem bohaterów – tęskniących do rzeczy wyższych, szukających zapomnienia w trywialności).
U Sedeńki jest za 7 zeta na czytnik, więc warto.
Zapraszam do czytelniczego wyzwania – na cześć Redaktora Mcieja!
Po przeczytaniu:
Skończyłem. Szału nie ma, ale jest całkiem nieźle. To bardziej fantastyka psychologiczna niż socjologiczna (no powiedzmy, że socjologiczno-psychologiczna), pisana pod koniec lat 70-tych, i ezopowo odnosząca się do tamtej rzeczywistości – szaro-brudnego (w końcu autor mieszkał na Bródnie, (wink) ), zuniformizowanego świata widzianego z perspektywy ówczesnego blokowiska. Czuć w tym nieco autobiografii: młode małżenstwo, blok, dziwny system społeczny, obawy i frustracje trzydziestoparoletniego faceta, zresztą powieść dedykowana jest żonie Autora…
Nadal twierdzę, że “Twarzą…” bardzo przypomina książki Houellbecqa, i w sumie nie dziwię się, że fandom ówczesny odbił się od tej książki, narracyjnie zanurzonej w soft-porno opisach i dziwnych ciągotach oraz wizjach głównego bohatera (narracja pierwszoosobowa, jak u Francuza). Jest soft-porno i jest soft-totalitaryzm. System jest w sumie dość łagodny, jakby chwilę przed upadkiem… Taki rzeczywiście późnogierkowski PRL – to nie są wizje jakiegoś morderczego reżimu, ludzi się raczej łagodnie upadla, wciąga do współpracy, przekupuje dostępem do zakazanych dóbr, zmiękcza charaktery… (koniunkturalizm i konformizm to cechy do dziś zaskakująco często spotykane). Acz ostrzejsze chwyty też bywają stosowane…
Jest tu sporo refleksji na temat sztuk wizualnych, widać fascynację aparatami, kamerami, pre-komiksowe fascynacje – czyli to, z czego później Autora znaliśmy, nawet trochę jest o horoskopach (wink).
Podsumowując: uczciwa czwórka (z małym minusem albo z małym plusem – to już zależy od osobistych preferencji czytelnika). A o tej kontroli społeczności poprzez seks – sporo później napisano, ale Redaktor Maciej może faktycznie był jednym z pierwszych takich głosów, przynajmniej w polskiej w fantastyce.
Szalony Paszeko
* * *
Od glorii do infamii. Sylwetki dwudziestowiecznych pisarzy
Krzysztof Masłoń
Książka dziennikarska – masa anegdot o psiarzach – ten pijak, ten komuch, ten pedał, ale i tak pięknie pisał. Fajne, krótkie, treściwe parę słów o wielkich znanych i mniej znanych. Oczywiście wszystko bardzo subiektywnie napisane, ale dlatego fajno się to czyta.
Jako ciekawostkę napiszę, że na podstawie bio takiego autora jak Michał K.Pawlikowski i wypowiedzi o nim samego Józefa Mackiewicza zaczęło do mnie docierać co się stało z kolegą Twardochem i dlaczego fantastyka bywa bardzo słabą literaturą.
Ochudzki Ryszard
* * *
Powrót z gwiazd
Stanisław Lem
Tak, przyznaję bez bicia – pierwszy raz 🙂 Wcześniej znałem to z wielu omówień, tylu, że nie chciało mi się sięgać do źródła.
I jestem bardzo pozytywnie zaskoczony.
Jest to – jak na Lema 😉 – rzecz zdecydowanie dobra. A jak na książkę z 1960 r. – bardzo, bardzo dobra. I jest nawet seks, są uczucia (!), czego później autor ponoć się wstydził, mówiąc, że nie lubi tej książki, bo wyszedł mu łzawy melodramat. Ale najlepsza jest wizja świata przyszłości, obcość mentalna, językowa – te neologizmy – i technologiczna Ziemian dla Halla Brega (plus wiele trafień w zakresie wynalazków, tu Stanisław był zawsze dobry – np. czytniki książek).
Szalony Paszeko
* * *
Pan Samochodzik i Fantomas
Zbigniew Nienacki
Czytane na głos, powrót z synem do źródeł.
Powiem krótko – motyw ucieczki Hannibala w MIlczeniu Owiec – to zrzynka z Nienackiego. Że aż brzydko.
Manitou
* * *
Atalaya Wojownicy
Jaga Rydzewska.
Maj, jako miesiąc, w którym warto skończyć dawno zaczęte książki, przyniósł w praktyce trzy szczęśliwe zakończenia. Na początek o jednym. Atalaya Wojownicy.
Dawno kupiona (jak wyszła po raz pierwszy), dawno zaczęta i wreszcie skończona. Autorka – największa fanka Chestertona jaką znam, prawniczka, nawet jakieś opowiadania w NF na sali sądowej się dziejące puściła (a właściwie dał je ś.p. Maciej redaktor Parowski ). No i ta straszliwa rekomendacja w recenzji NF – “ukryta katolicka propaganda”. Powinno mi więc wejść jak w masło, a szło bardzo opornie. Może to styl (poprawny, ale nie porywający), może fabuła (takoż). Nie wiem. Opowieść w formie space opery, o głębokiej przyszłości, gdzie ludzie szaleją po galaktykach, kulturowo jeszcze trwają w resztkach świata jaki znamy, ale w kompletnie zmodyfikowanej rzeczywistości (duszy i ciała). Są przygody, są erudycyjne dygresje w stylu chestertonowskim (kompletnie niewiarygodne), w końcu jakaś akcja. To I tom, przeczytam kolejne, może pójdzie szybciej, to jak całość się zbierze, napiszę coś więcej, bo autorka widać, że ma pomysł, ma warsztat, ale czegoś mi brakuje…
Ochudzki Ryszard.
* * *
Pióra czyli “sekretna historia literatury polskiej”
Zbigniew Wojnarowski
może nie wybitne, ale bardzo dobrze napisane i po prostu fajne dla każdego, kto z sentymentem wspomina lekcje polskiego. Apokryficzno-polemiczne odczytanie naszych epok literackich, fikcja wymieszana z rzeczywistością: każde opowiadanie to inne epoka (o dziwo, najbardziej przypadło mi do gustu Oświecenie i reinterpretacja “Powrotu posła” – w stylu kryminału/horroru). Z historiami alternatywnymi ma to niewiele wspólnego, ale co tam… Większość tekstów ma świetne puenty. Plus dwa ostanie opka, których jeszcze nie czytałem (współczesność i przyszłość – hm…). Oby nie zepsuły ogólnie dobrego wrażenia.
Dobrze, że ś.p. “Zwrotnice” kończą takim tomem.
Szalony Paszeko
***
Kobiety w Życiu Mickiewicza
Sławomir Koper
Lubię być zaskakiwany co do listy lektur. Nieoczekiwanie wpadła mi ta książka
Styl tego autora jest bardzo, bardzo lekki, w sam raz na komunikację miejską. Czyta się jednym tchem. Natomiast sama tematyka: kogo kochał a kogo posuwał wieszcz Adam pokazana interesująco na tle cytowanych wierszy wieszcza – np. taka lekka i piękna “Niepewność” pisana w czasach burzliwego romansu z Karoliną Sobańską w Odessie. Sama postać tej kobiety wręcz filmowa: kochanka Puszkina i Mickiewicza, siostra pani Hańskiej, żony Balzaka. Do tego wredna agenta rosyjska, kapująca dekabrystów czy rozpierdzielająca popowstaniową emigrację.
No a sama słynna Maryla i wątki z nią: Adaś ją rozkochał a potem olewał.
W ogóle wieszczu lubił mężatki, albo to mężatki lubiły jego.
Ochudzki Ryszard
* * *
Opętani
Zdzisław Niewieski aka Witold Gombrowicz
Czytam książkę dość kuriozalną, mianowicie “Opętanych”, którzy póki co (jestem tak w 1/4) jawią się jako klasyczna powieść gotycka. Cóż więc w tym kuriozalnego, spytacie? Ano to, że powieść ową, chyba w ramach żartu i odprężenia, pod pseudonimem w prasie w odcinkach opublikował przed wojną Gombrowicz, a do autorstwa przyznał się jakieś 30 lat później.
Trzydzieste Plenum
* * *
Szkice piórkiem
Andrzej Bobkowski
Podobno lepsze od “Dzienników” Gombrowicza, i w najlepszej polskiej diarystyce XX wieku mocna pozycja prócz “Dzienników” Gombro, także “Dziennika 1954” Tyrmanda.
Co do zdania, że “Szkice…” lepsze od Gombrowicza to się nie zgodzę.
Co do zdania, że w trójce ww. najlepszej polskiej diarystyki XX w- to się zgodzę.
Eksplozja wolnej myśli, bez wielkiej metafizyki, narracja prowadzona brawurowo, sam autor chciał te wspomnienia pierwotnie nazwać “Wojna i spokój” i to dobry tytuł. Perypetie Bobkowskiego z małżonką w okupowanej Francji są tłem do bardzo rozsądnych i inspirujących rozważań o życiu, cywilizacji, Europie, wolności, miłości i Francji. Pisał to będąc świeżo opierzonym 30latkiem i to widać, ale to nie razi. Widzi wiele – fałsz totalitaryzmów, manowce nacjonalizmów, zabełtanie wschodniej myśli (nawet się bardzo konstruktywnie dostało Bierdiajewowi) i dymanie Polski przez sąsiadów i samych Polaków.
Chłopcy prawicowcy się tym jarają – i słusznie, ale nie jest to pisarstwo gettowe, czy wnerwiające pewną manierą (raz sierpem, raz młotem itp) więc drogie dziady bardziej na lewo – nie lękajcie się.
Lektura obowiązkowa – także literacko bardzo, bardzo mocno- jak ktoś chce, mogę pożyczyć na dziadowskim zebraniu, bo drogie toto, ale nieźle wydane (twarda okładka)
Ochudzki Ryszard
* * *
Wyprawa Cyrusa
Ksenofont
Kolejne źródełko z czego kopiowali potem inni. Współczesne tłumaczenie, dobrze opracowane – można się zaczytywać, choćby takimi dialogami między Cyrusem a pobitym królem Armenii:
– Czemu zatem teraz nie uiszczasz opłat, zaprzestałeś przysyłać wojska i otaczasz twierdze murami?
– Pragnąłem wolności, bo wydawało mi się że piękną jest rzeczą być wolnym i przekazać wolność potomkom.
Ochudzki Ryszard
* * *
Znalazłem przypadkowo w jakimś segregatorze
pierwszy numer Nowej Fantastyki
– z lipca 1990, cholera, mija właśnie, odkąd F stała się NF. A ileż tam dobrego! Wstępniak LJ-a, w prozie polskiej “Sodomion” Inglota i “Młyny Boże” Cyrana (dział polski prowadzi już mp), w dziale zagranicznym opowiadanie Dicka, w krytyce m.in. Piotr Gociek (jeszcze hipis z gitarą) z kolejnymi “7 grzechami polskiej fantastyki… A w rubryce listów… Snerg atakuje Hollanka na kanwie jakiejś afery, że mianowicie “Robot” jest wtórny wobec 10 lata wcześniejszej “Zbrodni wielkiego człowieka” pana Adama (o czym miano napomknąć na łamach pisma). RAZ znęca się nad książką Dębskiego (bodaj “Podwójna śmierć”), Sobota recenzuje Dr. Strangelove’a… Swoją drogą część autorów nadal żywa, a nawet żywotna (np. opowiadanie Cyrana równo 25 lat później w NF 7/2015).
Szalony Paszeko
* * *
Cudowna podróż
Selma Lagerlöf
Nobel 1909
Idealne do czytania kilkuletnim dzieciom na głos. Tak od 5-6 lat wzwyż.
Szalony Paszeko
* * *
Światy Równoległe – autobiografia subiektywna w sensie ścisłym
Edmund Wnuk Lipiński
On naprawdę nie wybierał się jeszcze na tamten świat. Jest jeszcze o aneksji Krymu, jeszcze tego lata jeździł do Dubaju z rodziną. A w książce nie ma ani słowa o jego śmierci. Wydanie tej książki się idealnie zbiegło, można to nazwać planową akcją promocyjną.
Czyta się dobrze, chociaż to zwykłe dziadowskie wspominki faceta o dość sztywnym usposobieniu.
Ale dwie rzeczy na razie mnie zadziwiły. Jedna śmieszna, jedna szalenie gorzka.
Rzecz śmieszna:
Wnuk (chociaż nie był w ogóle muzykiem) występował regularnie przez pewien czas jako muzyk w jednym trio z Markiem i Vackiem (to coś w stylu perkusity Mnożnika ;)).
Rzecz szalenie gorzka:
Jego syna zabiły służby (zrzucili go z 15 pietra wieżowca). On sam tego nie przyznaje ale to się nie chce aż uwierzyć w takie zbiegi okoliczności. To aż samo się narzuca z tej historii.
Manitou.
* * *
Dzienniczek
Św Faustyna
Dżuma
Albert Camus
Niby biegunowo dwie bardzo różne książki, ale jakoś mają wiele wspólnego. Obie są świadectwami bardzo mrocznych czasów. Drugie kazanie ojca Paneloux mówiące o wierze jako łasce, pozwalającej widzieć w każdej sytuacji to, że Bóg jest dobry, tak bliskie żarliwej miłości do Boga św. Faustyny, tak bardzo cierpiącej…nie tracącej ufności…i płynąca koronka do Bożego miłosierdzia w mrok jaki zapanował nad światem (nieracjonalnym i chaotycznym w wyborze ofiar, jak dżuma), nad tym aniołowie – protektorzy nad kościołami, gniew i przebaczenie, żywi i zmarli przychodzący z prośbą o modlitwę i zły, co chwile atakujący (weź, spal te pisaninę!).
Rieux/Camus patrzy na to z boku, mimo, że nie wierzy, ale szanuje i chyba trochę zazdrości, zatopiony w swojej technice i administracyjnym planowaniu…
Ochudzki Ryszard
* * *
Rękopis znaleziony w Saragossie
Jan Potocki
Wersja reżyserska z 1810. Bez względu na kwestie tłumaczenia (myślę że ten uwspółcześniony język bardzo mi pomógł w odbiorze późnooświeceniowej prozy) – muszę przyznać ze to jest lektura fenomenalna. Mam wrażenia, jakbym zasypał jakąś gigantyczną wyrwę w swojej narodowo-literackiej tożsamości. Opowieści skrzące się humorem, cichym dystansem do swiata, ironią, zadumą nad losem. Do tego sugestywny erotyzm (duże słowo – ot ludzkie namiętności napędzają do działania rodzaj ludzki). Fenomenalni bohaterowie (chociaż Busqueros – grany przez Maklakiewicza – bije wszystkich Papkinów na głowę). Duże epickie monumentalne wtręty historiozoficzne, egzegetyczne, naukowe czynią z tej powieści również fantastykę naukową. No i ta zdecydowana niejednoznaczność interpretacyjna – czy zwycięża realizm, czy mistycyzm – reżyser nie przesądza. Bardzo mi też wiele to dało do myślenia w zakresie samego świadectwa epoki, dawnych dylematów, dawnych żywiołów jakie targały ludźmi.
Sam Potocki – jego biogram zachwyca i poraża. Politycznie bardzo być może należy do obozu “zdrajców” (nie znam się do końca, ale nazwisko zobowiązuje). Ale był prawdziwym czlowiekiem “renesansu” – naukowcem, pisarzem, badaczem, politykiem, dyplomatą, nawet rodzicem (skoro brał półroczne urlopy żeby opiekować się córką). Tworzył dziesiątki dzieł i tylko aktorstwo wychodziło mu rzekomo słabo. Mój kolega na przykład zaczytuje się jego relacjami z wypraw za Kaukaz (są darmowe do ściągnięcia).
Jak zwykle w takich przypadkach zastanawiam się jakby to było, gdyby wykład literatury oświeceniowej jaki był w Liceum nie pominął kompletnie tego twórcy. Być może o jego dyskryminacji świadczy fakt francuskojęzyczności (ale Conrada się czyta), być może jego erotyzm (ale Dekameron, Tristana i Izoldę – czytamy) bez przesady żadnych momentów nie opisuje. Być może rozmiary powieści (ale można wszak wykroić fragmenty nawet). Wydaje mi się tak czy inaczej, że powinniśmy mieć w Polsce rok Potockiego i dużo mocniej wyeksponować tę postać.
Manitou
* * *
Głosy Pamano
Jaume Cabre
Całkiem dobre, bardzo ciekawe kompozycyjnie (przypomina trolę Llosę, chociaz do tego ostatniego trochę jednak brakuje)
Reaktor Słoniec
* * *
Jezus ośmieszony. Esej apologetyczny i sceptyczny
Leszek Kołakowski
Jestem oszołomiony stylem i treścią. Stary marksista tym esejem ryje beret i dupę urywa. Po mojemu: wojujący (i nie) agnostycy i ateusze powinni to przeczytać, bo to nie jest apologia osoby nawróconej, a bardzo logiczne i uczciwe spojrzenie na Jezusa i Kościół katolicki ze strony osoby będącej w podobnym nastawieniu do tematu, ale bez uprzedzeń i fobii. Dla wierzących również to powinna być fundamentalna lektura.
Generalnie rozmowa takim językiem o TYCH tematach, bardzo by oczyściła zasyfioną ostatnio atmosferę.
Ochudzki Ryszard
Też chciałem napisać o tej książce. Jest niesamowita!!!
A do tego fakt że ten esej został odnaleziony niemal w wannie.
Bardzo potrzebowałem tej książki.
Manitou
* * *
Opowiadania Jeffreya Forda. Na przemian męczę (jak Krakena) i kiwam z uznaniem głową, generalnie jest to dziwaczna proza, fantastyka tworzona przez faceta z głową w głównym nurcie, w dodatku nieco akademicka. We wstępie nazwano to “wszechogarniającą dziwnością Jeffreya Forda”, jednak ta dziwność nie zawsze chce mnie ogarnąć. Ale np. “Miasto Egzo-Szkieletów” i “Jasny poranek” to bardzo dobre opka.
PS. Każdy tekst jest opatrzony autorskim komentarzem. Np.: “To opowiadanie było odrzucane więcej razy niż moja karta kredytowa”.
Szalony Paszeko
* * *
120 dni Sodomy
Markiz De Sade
Zrobiłem podejście ale odpadłem.
Trochę nadrabiam klasykę, a akurat miałem skądś na komputerze (w katalogu z, lekko licząc, chyba kilkoma tysiącami książek w plikach) i chciałem przynajmniej sprawdzić, o co tyle hałasu. I mam wrażenie, że po tej książce wszelkie próby skandalizowania i epatowania wulgarnością, perwersjami i wynaturzeniami w sferze cielesnej są z góry skazane na porażkę. Gość ponad 200 lat temu wyczerpał temat i nie musiałem kończyć książki, by się w zdaniu owym utwierdzić.
Trzydzieste Plenum
* * *
Fantastyczne opowieści wigilijne
Bardzo ok.
Jak dla mnie nr 1 to opko Connie Willis, o tym, co by było, gdyby życzenia jakie sobie składamy, stały się ciałem. Inne też super, warto sobie w okolicach przyszłych Świąt poczytać, jeśli ktoś teraz nie zdążył. Gociek coś tam pisze w swoich komentarzach, o kolejnej takiej antologii. Mam nadzieję, że ta odniesie sukces i będą dalsze, oby szybciej wydane przed Świętami.
A samo opowiadanie Goćka? Nie było takie złe, najsłabsze uważam było opowiadanie Mirosławy Sędzikowskiej
Niezły Card, Gerrold, Kagan, Rudy Rucker, Oramus, Kochański i Orbitowski.
Rusch,Reed, Haldeman ok, ale mi nie podeszły
No i okładka! Brawo!
Redaktor Ochudzki Ryszard
* * *
Ja Klaudiusz
Robert Graves
To naprawdę dobra rzecz o Imperium Rzymskim. I taka pełna “prawdy o ludziach”, po staroświecku o ludziach. Tak jak można narzekać na impotencję twórczą scenarzystów filmów o imperium z “odległej galaktyki”, którzy nic tylko eksploatują jakiś konflikt typu “ojciec – syn” – tutaj mamy kopalnię rozmaitych pomysłów (tyle że może nie do końca “bajkowych”, jak chciałby SX).
W każdym razie to była by dobra lektura szkolna – uzupełnienie do Quo Vadis, które jest dobre, ale za mało jest tam o samym Rzymie, jeden Neron i Petroniusz to mało. Ta książka naprawdę wiele mówi zarówno o naszym dziedzictwie jak i bezpośrednio o nas samych, czułem się jakbym czytał o sobie.
Jedynym przciwskazaniem, żeby robić z tego lekturę jest poziom fantazji autora – naprawdę dużo wątków skonfabulował, uatrakcyjnił, przy nim Sienkiewicz to nudny historyk i wielu mogłoby przyjąć tą sensacyjną opowieść jako fakty. Ale skoro brytyjczycy nie obawiali się zrobić z tego serial – w którym wszyscy Rzymianie wyglądają jak James Cameron i sa blondynami, to co będziemy się szczypać.
Przy okazji rzuciłem też okiem na zbieżny bardzo wątkiem film Kaligula – (gdzie jest również bardzo istotna postać Klaudiusza – tyle że tutaj już faktycznie przygłupa) – ciekawe i szokujące doświadczenie połączenia kultury wysokiej, wręcz teatralnej i porno. Najlepsza rola Malcolma McDowella, obok Nakręcanej Pomarańczy, która przy okazji pogrzebała jego karierę z powodu dokręconych przez producenta obszernych scen lizania gigantycznych penisów (bynajmniej jego :)). Film którego wyrzekł się sam reżyser.
Manitou
* * *
Piranesi
Susanna Clarke
Dobra książka, napisana ze smakiem i z pewnym poziomem zakorzenienia w kulturze klasycznej – w sztuce, literaturze, antropologii, filozofii. Nawiązania są, a jakże – C.S. Lewis, J.L. Borges, gdzieś w tle Kafka… Nieco skojarzyła mi się też z powieścią “Słownik Lempriere’a”, którą czytałem z 20 lat temu… Na gruncie skojarzeń z fantastyką – najbardziej nasuwa się Ford i jego “Fizjonomika” oraz “W labiryncie pamięci” (tłumaczone przez Iwonę Michałowską dla Solarisu), ale nie jakoś nachalnie.
Ale dała też autorka coś od siebie:
– dobry, klarowny styl (jak przy “Jonathanie Strange’u…” – jednak nieco inny, bez nadmiernych wiktoriańskich stylizacji, choć równie elegancki i nieco powściągliwy, taki bliższy Borgesowi – na szczęście nie aż tak kostyczny)
– opisy wielkiego Domu/Labiryntu – piękne wizualizacje
– ciekawy głos w dyskusji na temat postępu, zaginionych kultur, nauki i hochsztaplerstwa, racjonalności i magii (ale nie tej magii znanej z fantasy, raczej wywiedzionej z innego – “preantycznego” – spojrzenia na świat),
– ciekawą galerię postaci.
Ma w sobie “Coś” ta książka; jakąś głębię, która obecnie jest rzadka w pisarstwie. Wsysa umysł jak studnia, tylko trzeba pokonać opór pierwszych kilku stron – i wczuć się na maksa w umysł głównego bohatera błądzącego w labiryncie sal zalewanych przez morskie fale. No i spojrzeć sobie przed lekturą na grafiki prawdziwego Piranesiego.
Szalony Paszeko
* * *
Talking to Strangers
Malcolm Gladwell
Dość dobre, choć od tego autora oczekiwałbym czegoś jeszcze lepszego. Niemnie wciąż to ciekawa publicystyka – Gladwell opisuje kwestie porozumienia (a raczej nieporozumienia) między ludźmi, z czego to wynika, zahacza o problem dlaczego dość łatwo nas okłamać (zjawisko default to truth) i to jak pozornie nieważne okoliczności mogą mieć wpływ na istotne decyzje (przykład samobójstw – okazuje się, że nieznaczne utrudnienie warunków popełnienia samobójstwa sprawia, że znacznie spada odsetek samobójców). Zatem – niby dobre – ale czegoś tu brakuje jednak.
Redaktor Słoniec
Przeczytałeś jakąś książkę? Chcesz on niej coś napisać? Wyślij nam choćby krótką notkę, do następnej edycji! Możesz też wpisać w komentarzu.
W przeciwieństwie do uznanych literatów, staramy się nie zwracać na poziom inteligencji!
Bareja Biblia Conrad Cybulski Diuna Dukaj Fantastyka religijna Gwiezdne Wojny Historia Horror Houellebecq Huberath Jęczmyk Kloss Kobiety Korzyński lektury Lem Linda Masterton Mickiewicz Niemcy Parowski political fiction Postapo Rak Reymont Romantyzm Rosja Seriale Sienkiewicz Simmons Strugaccy Stuhr Szyda Słowacki Tolkien Twardoch Twin Peaks Tym Ukraina Vonnegut Wojna Ziemkiewicz Żuławski
[…] CZYTAJ >> >> CZYTAJ >> >> CZYTAJ >> >> CZYTAJ >> >> CZYTAJ […]
Happy everyday!