Michel Houellebecq – unicestwianie
Ryszard Ochudzki - 31 października, 2022Ostatnia, świeżo wydana powieść “unicestwianie” francuskiego – nie bójmy się użyć tego słowa – mistrza, spotkała się z dziwnym przyjęciem, zwłaszcza lewej strony. Może to zawiedzione uczucia wobec niegdysiejszego buntownika, swoistej zdrady rozpierdalacza patriarchalnego systemu słowem i opisem ostrego permisywizmu obyczajowego, któremu w nagrodę okładki projektowała u nas (słabe zresztą) prominenta graficzka-feministka (która zapewne dziś, przez wstecznictwo autora, wstydziłaby się tego robić – na szczęście dla okładek).
Postępowy krytyk z postępowej (choć dla niektórych za mało postępowej) gazety, której nie jest wszystko jedno, skwitował te kilkaset stron, iż stary dziad boomeruje (cokolwiek to znaczy – zapewne jak to dziady – smęci). Prawacy się ucieszyli, choć umiarkowanie, bo to jednak smutna książka, daleka od kulturowego alertu z Uległości czy eschatologicznego przełamania, którego doświadczyliśmy choćby w Serotoninie.
Faktem jednak jest, iż od kilku powieści (właściwie od Mapy i terytorium, przez Uległość po Serotoninę) autor wysyła wyrazy sympatii do prawej strony rzeczywistości: a to do myśli konserwatywnej (de Maistre) a to do katolicyzmu – co dla wielu jego wcześniejszych czytelników może dyskwalifikować moce umysłowe autora. Dodatkowo pogrąża w oczach dawnych fanów fakt, iż w ostatnich dwóch powieściach, jak i w tej najnowszej, sięga nasz Łelbek (darujcie, ale muszę) po lekki sztafaż fantastyczny poprzez projekcje przyszłości w bliskiej perspektywie czasowej, takie alternatywne political fiction. A to przejęcie słodkiej Francji przez Islam (Uległość), a to degrengolada społeczno-gospodarcza ludu-soli tej ziemi (Serotonina), która nie tak dawno eksplodowała w kraju nad Sekwaną ruchem “żółtych kamizelek”.
* * *
Kiedyś to było…
Mamy więc mix narracyjny w postaci odwiecznego „kiedyś to było” i „ te dzisiejsze czasy są straszne”, który może się podobać przynajmniej tym z nas, którym takie tematy są bliskie sercu.
W Unicestwianiu ukazano nam świat – Francję za 5 lat. Bez jakiegoś oszałamiającego szoku technologicznego, jest jak dziś, ale może trochę bardziej. I co najważniejsze, wszyscy tam jesteśmy o 5 lat starsi. Tą książką bowiem autor ukazał wchodzenie w półwiecze pewnego pokolenia (urodzonego w drugiej połowie lat 70tych).
Aby się uwiarygodnić, próbuje sprzedać nam naszą popkulturową przeszłość, co wychodzi mu różnie (jeśli Twój bohater Michel, urodził się w 1977 r. to do cholery nie mógł iść na premierę Matrixa na pół roku przed swoimi 18stymi urodzinami!). To jest jednak mało istotne, jak wiszące w pokoju głównego bohatera wypłowiałe plakaty Kurta Cobaina, Neo i Trinity. Bohater z tegoż pokoju, o imieniu Paul to typowy łelbekowski facet – pracuje jak zawsze na jakimś rządowym etacie, ekonomicznie ustawiony, choć seksualnie nie, gdyż z żoną nie sypia od 10 albo i więcej lat i zapomniał właściwie smaku tej sfery życia, nawet nie korzystając z usług – jak się to mówi – sexworkerek. Wokół niego świat faluje w konwulsjach przekształcanego się konsekwentnie świata białego człowieka.
Jedynym słowem: nic nowego – na łelbekowskim zachodzie bez zmian.
Powieść zaczyna się od zaskakujących filmików w Internecie, uderzających w rządzących, a konkretnie w rzutkiego ministra gospodarki, którego wielu widzi jako kandydata na nowego Prezydenta Republiki, a dla którego pracuje Paul. Kto je wysyła i po co? Jakiś nowy ruch, terroryści? Przeciwnicy polityczni? Do tego pojawia się udar ojca, co zmusza Paula do odwiedzin przeszłości zaklętej w murach domu rodzinnego i spotkania z rodzeństwem oraz zderzeniem z eutanazyjną rzeczywistością. Ojciec Paula przez całe życie pracował jako prominentny funkcjonariusz służb specjalnych, teraz sparaliżowany, może jednak paradoksalnie pomóc rozwiązać tę zagadkę. Brzmi jak thriller polityczny? Być może, ale od razu ostrzegam, że nie o tym jest ta książka. Właściwie te wątki są przez autora wykorzystane bardzo instrumentalnie i po macoszemu. Główne clou to jednak rozpadający się świat ojca i Paula jak i jego rodzeństwa, z których siostra próbuje ogarnąć chaos świata chomątem katolicyzmu (integralnego), a brat znaleźć nadzieję w rozpaczliwej miłości. A Paul? Nieprzypadkowo powieść nosi tytuł “Unicestwianie”. Ów proces bowiem w powieści rozgrywa się na wielu poziomach – cywilizacyjnym może gdzieś mimochodem (i nie tak spektakularnym jak w „Uległości”) ale bardziej fizycznym i duchowym.
Mimo wszystko bohaterowie próbują znaleźć powód, by jednak być niż nie być, choć sam autor gra nie fair, wobec nich zachowuje się bezwzględnie, niczym zmarły niedawno Feliks W.Kres.
Momentami wydaje się, że wszystko się ułoży (także dzięki minishortom noszonym przez żonę –neopogankę, na zgrabnym, 50-letnim tyłku) ale to przysłowiowy rozbłysk świecy przed zgaśnięciem. Nie ma nadziei (ani w chrześcijaństwie ani w pogaństwie) – jest godne albo i mniej godne unicestwianie.
* * *
A pan jakie bierze tabletki? Bo ja te żółte…
Literacko, mamy rozległą powieść, która jednak sprawia wrażenie wymęczonej i mielącej wciąż te same wątki (choć biorę poprawkę na fakt, że w ostatnich latach intensywnie nadrabiałem zaległościowe powieści Michela z ostatnich 20 lat, co może wprowadzić wrażenie przesytu), nie spinającej się autorowi w jakąś porywającą całość. Nie pomaga wprowadzanie szeregu bohaterów, których losy się nie puentują, czy uśmiercanie innych, z którymi nie wiadomo właściwie co dalej robić. Wątki w thrillerze politycznym, podnoszącym chwilami temperaturę narracyjną książki, też rozłażą się i rozchodzą gdzieś po kościach.
Gorący temat dla Francuzów kampanii prezydenckiej (powieść wyszła we Francji na kilka miesięcy przed wyborami, gdy drżano w pewnych kręgach nad możliwą wygraną kandydatki skrajnie prawicowej – jak wiemy wygrał dotychczasowy Prezydent, a świat skupił się na wojnie na Ukrainie) – z meandrami gabinetowej real-polityk i kuchni francuskich osobowości medialnych- siepaczy u nas kompletnie nieznanych- dla czytelnika nad Wartą czy Wisłą, raczej wypada blado.
Może autor zbyt mocno skupił się na reaserchu objawów chorób (udarów, raków) – w posłowiu dziękuje wylewnie szeregu lekarzom, co jest miłe, ale literacko odczuwalne, przez partie tekstu robiącego wrażenie broszury informacyjnej o profilaktyce różnych świństw i metody kopiuj-wklej z e-maila uczonego medyka (trochę też i prawnicy dostają podziękowań za podobne, choć krótsze wstawki). Nie wychodzi to powieści za dobre, ale co się dziwić – w pewnym wieku, tematem numer jeden, dwa i trzy stają się zdrowie i lekarze (ich koszty, dostępność i skuteczność), a tematem numer cztery stają się kwestie prawne tego, co po nas zostaje w pieniądzu i dobrach tego świata. Tak więc faktycznie autor boomeruje, choć pewnie nie o to chodziło postępowemu krytykowi z postępowej gazety, którego z nerw wyprowadzały konserwatywne dygresje autora (co dla akurat piszącego te słowa są atutem i zaletą tej opowieści).
* * *
Miarą życia jest lat siedemdziesiąt. Osiemdziesiąt, jeżeli jest kto mocny.
Nie jest to więc jakaś powieść w dorobku Łelbeka wybitna, przełomowa, przeformatująca jego dotychczasową twórczość. Autor jest zmęczony, wypruty, jednak wrodzony geniusz literacki ostatecznie wyprowadza go na jakąś prostą, co sprawia, że po tę powieść można będzie sięgać dalej, niż w okolicach jej wydania. Może bowiem jest to swoistego rodzaju testament, uniwersalna historia nie o jutrzejszych 50latkach, a o Michelu i jego pokoleniu, którzy w 2027 roku zbliżą się do wieku lat 80sięciu, gdy już naprawdę żarty się kończą? Może mając dopiero na karku lat 70siąt, doceni się te ostatnie, przejmujące sceny „unicestwiania”, które w jakiś tam sposób pozwalają nam się przygotować na nasze „unicestwienie”?
Oby dane nam było się o tym przekonać.
Oczywiście jędrność dialogów i opisów nie zawodzi.
Natomiast w warstwie ideolo, książka to jedna, wielka ilustracja nieśmiertelnych słów wieszcza Stacha:
wśród tylu różnych dróg przez życie, każdy ma prawo wybrać źle
Bareja Biblia Conrad Cybulski Diuna Dukaj Fantastyka religijna Gwiezdne Wojny Historia Horror Houellebecq Huberath Jęczmyk Kloss Kobiety Korzyński lektury Lem Linda Masterton Mickiewicz Niemcy Parowski political fiction Postapo Rak Reymont Romantyzm Rosja Seriale Sienkiewicz Simmons Strugaccy Stuhr Szyda Słowacki Tolkien Twardoch Twin Peaks Tym Ukraina Vonnegut Wojna Ziemkiewicz Żuławski