Żuławski i jego tęczowy, beznadziejny koniec człowieka
Forlong Gruby - 4 kwietnia, 2023Jerzy Żuławski był wczesnym katastrofistą.
Przed Huxleyem i jego “ostatnim człowiekiem pierwotnym” wieszczył degradację człowieka stającego się trybikiem kręcącym się w mechanizmie przybranego w tęcze i promienie szczęścia “ludzkości”.
Ostatnimi ludźmi u Żuławskiego są: Nieztsche, Polacy i Ludzie Boga.
Nasz audiobook Rozmowa z diabłem jest od dziś dostępny na platformach streamingowych (Spotify, Tidal, iTunes, Apple itd.).
Pisaliśmy o tym tekście i o naszym badaniu Żuławskiego tutaj.
Zapraszamy na nasz profil (np. Spotify poniżej)
* * *
Wejdźmy głębiej, po szyję
Ale przy okazji debiutu na streamingach chcielibyśmy trochę pogłębić rozważania nad przemyśleniami tego wyjątkowego polskiego literata.
Jerzy Żuławski był pisarzem fantastyki, ale właściwym dla swojej epoki – niezbyt przejmował się konwencjami, gatunkami. Dobierał środki, tak jak mu było wygodnie, żeby dać upust potokowi myśli wylewających mu się z głowy.
Fantastyka była tylko jednym z narzędzi.
Ale jak zawsze tym najwdzięczniejszym.
Po pierwsze dała mu wyjątkowe piękno trylogii „Na Srebrnym Globie”.
No ale to gusta. Bardziej bezdyskusyjne jest to, że fantastyka jest wyjątkowo trwała. Fani fantastyki są zawsze gotowi pamiętać o swoich adeptach. Często to dzięki fantastyce pisarze nie pogrążają się mrokach zapomnienia. Tak się dzieje przynajmniej w naszym polskim świecie literatury, gdzie miłość od romantyzmu mocno napędza nam serca i wszystko co niezwykłe, nieracjonalne, goręcej podgrzewa nam krew.
No ale jakie to myśli wylewały się z głowy Żuławskiego?
Zasadniczo sen z powiek spędzały mu:
Antropologia.
Socjologia.
Katastrofizm.
Był bezsprzecznie mistrzem Social Fiction. W szczególności Księżycowa Trylogia to wielka i niekoniecznie dościgniona symfonia przemyśleń na temat organizowania się społeczności, władzy, konfliktów. I różnych takich.
Ale nie ukrywam że to trudne dla piszącego te słowa – może kiedyś przyjdzie czas na opowieści z księżyca ale dziś skupiamy się na krótszej formie. Ale również ważnej, bo znacznie bardziej dyskursywnej, próbującej otwarcie opisać refleksje Żuławskiego.
Rozmowa z djabłem, to bardzo ciekawy tekst, przy którym Żuławski otwiera się i snuje rozważania z pogranicza filozofii. Był bowiem wykształconym filozofem, więc wyraźnie musiał sobie ulżyć.
Co robi tytułowy „djabeł”? To figura typu Mefistofelesa lub Kordianowskiego Doktora – postać która odsłania, kwestionuje i wyszydza fundamenty świata.
* * *
Czy ludzkość istnieje?
Narrator początkowo rozmawia z przyjacielem który wraca rozentuzjazmowany z Wystawy Paryskiej. Narrator podważa jego zachwyt. Kwestionuje że ludzkość może osiągać tryumfy
cywilizacja jest wynikiem naturalnego rozwoju, niema więc co mówić o tryumfach, jakie odnosi
I przede wszystkim kwestionuje istnienie ludzkości.
Przyjaciel karci go w rozmowie. A następnie grono rozmówców rozszerza się o przybyłych gości, którzy również zasypują narratora kontrargumentami. Widać że Żuławski niespecjalnie wierzy w ludzkość –
Uważam życie indywidualne wprost za jedyną rzecz wartość mającą, wszystko zaś inne cenię tylko o tyle o ile dopomaga się rozwinąć temu życiu.
Interlokutorzy narratora zasypują go argumentami, które i nam współcześnie (wszak żyjemy w kulturze konieczności społecznej relacji, konieczności życia „dla innych”) – wydają się oczywiste
Człowiek nic nie tworzy, człowiek sam jest bezsilny i niepłodny, najlepsze myśli w nim są wynikiem jego styczności z innymi ludźmi, są zatem dziełem ludzkości, nie człowieka.
* * *
Trzy komunizmy
Żuławski szydzi z wyznawców poglądów progresywnych. W szczególności bawi go to że ludzkość nie może sama ze sobą dojść o porozumienia.
Dziwiłem się nawet trochę że jedna i ta sama ludzkość, może przez tyle cywilizowanych ust wypowiadać tak różne poglądy.
Spośród postaw swoich literackich rozmówców wydobywa trzy komunizmy:
Komunizm psychologiczny:
więc jeden mówił, że przyszłość i szczęście ludzkości (te dwa pojęcia były nierozdzielne) na tem polega by wszyscy ludzie czuli się sobie równymi, stali na tym samym stopniu wykształcenia i inteligencji, mieli jednakowe potrzeby i jednakowe cele i zgodnie zawsze działali. Wtedy będzie raj.
Komunizm ekonomiczny:
drugi nazwał do śmieszną i niedorzeczną mrzonką. On był przekonany że podstawą szczęścia jest uregulowanie stosunków ekonomicznych, polegające na zniesieniu prywatnej własności i sprawiedliwy podział pracy. Wtedy będzie raj.
Komunizm moralny:
trzeci nie chciał się zgodzić na takie stawianie sprawy, zdaniem jego zbyt ciasne i materialne, twierdząc, że do szczęścia ludzie dojdą jedynie przez oczyszczenie i wyidealizowanie swej natury. Gdy na świecie zapanuje sprawiedliwość i miłość – wtedy będzie raj.
Istnych trzech Johnów Lennonów w jednej osobie.
Szaleństwo początku XX wieku przypomina powracające szaleństwo początku XXI wieku. Współczesne religie totalitarne, głoszące że:
(a) „wszyscy staną się tak samo inteligentni i nikt nie będzie się ponad nikogo wywyższał, żeby nie sprawić mu dyskomfortu”,
(b) „nic nie będziesz posiadał i będziesz szczęśliwy”
i w końcu
(c) „człowiek sam z siebie staje się coraz bardziej sprawiedliwy i kochający, a ci co nie chcą być sprawiedliwi i kochający, niech zostaną przeklęci na wieki,
… wygląda to chyba całkiem znajomo.
I tutaj spotykamy pierwszy szczery i mocny głos pesymizmu autora:
bynajmniej nie widzę konieczności, iżby rozwój jaki społeczeństwo ludzkie przebywa miał je wieść wprost do szczęścia; owszem wszystko co spostrzegam, zdaje się przeciw temu raczej przemawiać
Historia pokazała że Żuławski (nie on jeden) miał bolesną rację. Czy gdyby dzisiaj żył, podobne snułby przypuszczenia?
* * *
Djabeł i czas który wyjaśnia wszystko
W trzeciej części tekstu narrator pozostaje sam na sam ze, (spotkaną we śnie) „jakąś mądrą i chytrą istotą”
Jest to ktoś mądry i chytry istotnie, bo jak mówi
ja tylko drogę wskazuję, ale sam rozwiązań nie daję nigdy, mógłbym łatwo utracić sławę mądrego”, i dodaje „czas jest wielkim generalnym rozwiązywaczem zagadnień”.
Istotnie czas rozstrzygnął zagadnienia stawiane przez Żuławskiego. Druga wojna światowa wiele niepewności wyjaśniła. Pytanie jak to będzie współcześnie.
* * *
Ludzkość stworzona przez „gienjuszy”
Rozmowa narratora z diabłem. Krąży wokół pierwotnych organizacji ludzi. Zdaniem „djabła” ludzkość pojawia się wtedy kiedy jakaś idea zaczyna spajać grupę ludzi i wiązać ich ze sobą. Kiedy grupa ludzi staje się „ludzkością” – to uczestnictwo w niej przestaje być dobrowolne.
A skąd się bierze ideja która tworzy ludzkość?
Te ideje wymyśla każdy kolejny gienjusz (małe wytłumaczenie – staram się w tym tekście używać retro-terminów tak jak one zapisane są w opowiadaniu sprzed 120 lat), który formatuje zbiorowość ludzi wedle swoich pomysłów. Gienjusze to ludzie silni, co swoje ideje narzucają innym. Jeżeli chcą spokoju, narzucają innym ideje sprawiedliwości, jeżeli chcą rządzić, to tworzą ideje posłuszeństwa.
Przy czym paradoks jest taki, że każdy pomysł gienjusza staje się normalnością i coraz mniej zostaje innowacji dla kolejnych gienjuszy.
W istocie każdy gienjusz pracuje nad tem, aby przyszłym gienjuszom prace utrudnić.
Cywilizacja jest bowiem jak dziecko, które za młodu miewa pomysły, jakich trudno szukać u ludzi dojrzałych. Ludzie dojrzali bowiem przestają się dziwić. To co ustalone, łagodzi wybuchy jego indywidualności.
I w ten sposób na świecie mamy coraz mniej ludzi. Coraz więcej ludzkości.
Powiada ów djabeł:
Dziś prawie już niema ludzi, jest tylko ludzkość. Zostałem sam.
Djabeł przy tym przyznaje że ludźmi pozostają tylko „ludzie Boży”
To ostatni ludzie, rasa wymierająca. Ale ja z nich nie mam pożytku. To są ludzie Boży, nie moi.
* * *
Upadek i zanik człowieka
Na czym polegają współczesne strzępy człowieka?
Po pierwsze przestajemy być twórczy.
Żyjecie tem, co dla was stworzono, wy stado przeżuwaczów! Gdyby tak usunąć z umysłu każdego z was wszystko co jest obcym dobytkiem, cóżby wam zostało? Strzępów parę i okruchów niewartych wspomnienia!
Nie mamy nic swojego mimo że to nominalnie więcej niż mieli ludzie pierwotni.
Wy jesteście dzisiaj jak posiadacze wielkich fortun – zadłużonych. Tamci mieli tylko zagony, ale nikt nie miał na nich wierzytelności. Wy nie uwolnicie się już od długów
W takiej sytuacji życia z długu. Szczęście ludzkie jest szczęściem fragmentu maszyny, która cieszy się z tego że jest pracującym trybem.
Wy będziecie „szczęśliwi” jako kółka maszyny, lecz nie jako samodzielne byty. O! jakże pogardy godne jest to wasze szczęście! Ileż cenniejsze mi jest moje dumne i samotne… nieszczęście.
Zdaniem owegoż djabła stan ten trwa mniej więcej od końca średniowiecza.
Dzisiaj (a to „dzisiaj” trwa już kilka wieków) – szarpiecie się i nie znacie drogi ani wyjścia. To jest wiek nieszczęścia – mówicie. Rankiem tego długiego i mglistego dnia, który wzeszedł nad światem – jeszczeście mieli w ręku wielką potęgę: czyn. Teraz już i tego nie potraficie. Staliście się ludźmi papierowymi: krzyczycie strasznie po różnych książkach, wołacie, szukacie a sami nie wiecie czego. Nie wiecie nawet, dlaczego. To ostatnia walka o życie świadomej indywidualności.
Ludzkość was wchłania.
I postęp naukowy niczego tutaj nie zmienia.
Nie jesteście zdolni do czynu, umiecie tylko pracować – gdyż ludzkość w was nie chce żebyście byli samodzielni – to jej szkodzi. Nie miewacie wielkich pomysłów, ale robicie zato wynalazki.
I co jest kierunkiem rozwoju ludzkości?
– oto mrowisko, społeczeństwo doskonałe i szczęśliwe.
Czas na futurologię. Im bardziej doskonałe społeczeństwo, tym mniej miejsca na indywidualne błędy.
Wreszcie osiągniecie ów cel, dobrobyt ludzkości. Wtedy świadomość wasza stanie się zupełnie niepotrzebną, pocznie więc zwolna zanikać. Na wszystko będziecie mieć formuły. Będziecie już znali najlepszy i najdogodniejszy sposób zrobienia każdej potrzebnej wam rzeczy, zadowolenia pragnień – i na cóż tu świadomość? Podział funkcji w wielkim organizmie ludzkości ustali się ostatecznie; kto wie, czy nie zastosuje się do tego i strona fizyczna… jak u mrówek.
Zewnętrzna pamięć. Sztuczna inteligencja. Korzystanie z serwowanych dóbr kultury. Czytając można cieszyć się z każdej głupoty jaką robią ludzie – bo wciąż jest to ludzka głupota. Jak pisze Conrad:
Znam ja tych szatanów. Kuszą ludzi. Pchają ludzi do złego. Ale ludzi! Kurwa ludzi!
Nam może się intuicyjnie wydawać, ze jak powiada narrator:
Wszakże dobrobyt ludzkości może się stać dopiero podstawą rozwoju ludzkiej indywidualności, może być początkiem niesłychanego rozkwitu świadomej myśli, a nie jej zakończeniem.
Djabeł, jak to djabeł. Nie pozwala się łudzić.
Widzę że nie chcesz zrozumieć wielu prostych rzeczy. W chwili gdy ludzkość osiągnie dobrobyt, wy już indywidualności mieć nie będziecie. Póki indywidualność istnieje, póty jest walka i ludzkość poty nie będzie szczęśliwa. Ludzkość zaś chce być szczęśliwa, to znaczy chce żyć, jak każda istota, jak każdy organizm.
* * *
Ubermensch i Polacy
Żuławski rzuca jeszcze kilka konkretnych interpretacji. Po pierwsze wspomina nam Nietzschego.
„Wiesz tedy, że był niedawno mędrzec obłąkany, który nam przepowiadał nadczłowieka i jego królestwo”
„Zaiste był obłąkany. Nadczłowiek to jeden z tych papierowych potworów wylęgłych w mózgu człowieka broniącego się rozpaczliwie od śmierci”
Djabeł chyba też całkiem ceni Polaków, twierdzi bowiem, że prawdziwymi ludźmi byli właśnie rodacy narratora.
Nie jesteś ty z narodu i kasty, która chciała w nim być poniekąd społeczeństwem nadludzi? Nie jesteś ty potomkiem tych co nadali sobie osobistą wolność? A patrzże co się z wami stało? Ludzkość była dokoła was. Ludzkość, słyszysz? I musieliście zginąć pod jej potopem.
Czy dziś te słowa są aktualne? Czy w jakimkolwiek stopniu jesteśmy plemieniem ludzi pośród morza ludzkości?
* * *
Nie ma ucieczki.
W wyjściu z sytuacji i djabeł i narrator – upatrują kapitulację przez samobójstwo. Samobójstwo człowieka.
Gdybym nie był tem, czem jestem, radziłbym wam poddać się losowi, powiedzieć sobie “tak być musi” i pracować z zaparciem na szczęście ludzkości. Toby wam oszczędziło wielu walk, rozkrwawień, szamotań, nędzy. Mielibyście przed długą, pogodną nocą, zachód pogodny.
Gdybym był, jak wy ludzie, naiwny, lubił patos i koturny, radziłbym wam walczyć resztą sił, do ostatka, bez nadziei, do próżnej chwały walczenia. Ale to jest dym i śmieszna komedia!
Żuławski kończąc swoje rozważania. Kończy pesymizmem jaki po nim przejął i Leon Chwistek i Witkacy, choćby Czechowicz. Ten drugi i (podobno) trzeci nawet podążyli samobójczymi inspiracjami djabła od Żuławskiego.
Ot katastrofizm.
Obudziwszy się ze snu. Narrator walczy ze sobą, czy uznać całe widzenie za niepoważny, nielogiczny, fałszywy wybryk psychiki? Czy faktycznie jest w nim ziarno prawdy. Ostatecznie Żuławski kończy jednak pesymistyczną nutą:
Zdawało mi się że przyszłość zdradna, która się tak rada stroi oku naszemu w tęcze i promienie, stanęła na chwilę przede mną naga, w rzeczywistej postaci, jako widmo czarne i beznadziejne.
Przez następne lata ludzkość święciła triumfy i popełniała jednocześnie malownicze samobójstwo.
Czy wojna światowa stanowiła apogeum ludzkiego szaleństwa i podporządkowania się zbiorowości?
Możliwe.
Czy Żuławski dzisiaj widziałby tęczową przyszłość bardziej optymistycznie niż to widział na początku wieku?
Każde przypuszczenie będzie mało obiektywne. A autora się już nie zapytamy.
Forlong Gruby
* * *
Bareja Biblia Conrad Cybulski Diuna Dukaj Fantastyka religijna Gwiezdne Wojny Historia Horror Houellebecq Huberath Jęczmyk Kloss Kobiety Korzyński lektury Lem Linda Masterton Mickiewicz Niemcy Parowski political fiction Postapo Rak Reymont Romantyzm Rosja Seriale Sienkiewicz Simmons Strugaccy Stuhr Szyda Słowacki Tolkien Twardoch Twin Peaks Tym Ukraina Vonnegut Wojna Ziemkiewicz Żuławski