
Biała Odwaga – polski Darth Vader, niemieccy eksperci
Wit Salamończyk - 11 marca, 2024To naprawdę dobry film. Ogląda się go dobrze, ma pełno fajnych wątków, jest prawdziwie patriotyczny i daje silną artystyczną satysfakcję. Spróbuję te myśli o obrazie „Biała Odwaga” zawrzeć w siedmiu punktach.
* * *

1. Najpierw Góralszczyzna. Słyszałem że mieszkańcom Podhala (nie wiem czy chodzi tylko o Górali, czy również o Spiszaków, bo czytałem coś w dyskusjach np. na temat Szczawnicy) – bardzo się pomysł tego filmu nie podoba.
Rozumiem Górali (i innych mieszkańców Podhala). Nie jest to przyjemna historia, że Naziści próbowali ich „podebrać”, „uwieść” i że w stosunku do jakiejś liczby (20-25%) się to udało. Robienie filmów na ten temat może się wydawać „antygóralskim” pomysłem. Podobnie jak kręcone pod tezę filmy typu „Pokłosie” lub „Zielona Granica”.
Musze tutaj stwierdzić ze od trailera, po napisy końcowe – ani razu nie poczułem niechęci do Górali. Jest to film bardzo silnie gloryfikujący góralszczyznę. Twórca czyli Marcin Koszałka jak z jajkiem obchodzi się z tematem. Na każdym kroku podkreśla że „tylko garstka” Górali podjęła się kolaboracji z Niemcami.
Podkreśla też Niemcy „sprytnie podeszli” mieszkańców Podhala lub że Ci zostali zwyczajnie brutalnie przymuszeni do zadeklarowania się jako „naród Góralski”. Dodatkowo pokazano też, że kolaboranci zachowywali się cały czas szlachetnie. Nie zabijali swoich, a główny kolaborant nawet „zabił Niemca” i jest niezmiennie szlachetnym człowiekiem. Ostatnim elementem „głaszczącym” górali – jest finał (wokół tego skupia się trailer) – z wkraczającymi Sowietami. Pokazuje on że Górale są miotani od najeźdźcy do najeźdźcy a „czysty” brat który nie kolaborował z Niemcami – teraz zostanie pobrudzony tym że zostanie prominentem Sowieckich namiestników.

Do tego dochodzi naprawdę olśniewający i przekonywujący obraz góralszczyzny. Od góralskich tańców, zwyczajów (byle gazda genialnie śpiewa), po pokazany odgrywający się w Krakowie olśniewający balet „Harnasie” (o ile się nie mylę) Szymanowskiego (którego też nie cierpiałem do tej pory z uwagi na zbyt silne związki z góralszczyzną, a tu wyszło tak pięknie).

I powiem szczerze. Jestem wielkim fanem kultury ludowej – ale do kultury podhalańskiej zawsze czułem wielki dystans i rezerwę, ze względu na jej „cepeliową” renomę. I generalnie złą opinię o Góralach w świecie (chciwość, tandeta, kłótliwość, niegościnność – ot choćby głośna niedawno miniaferka z chciwym niedźwiedziem na Krupówkach) – ale ten film mnie do Góralszczyzny bardzo przekonał. A na „Harnasi”, pójdę na pewno jak będę miał okazję.
Hej Górale – nie martwcie się!
Macie w końcu świetny film o Was, uradujeta się!
W tym filmie jesteście pokazani dużo piękniejsi niż się powszechnie o Was uważa. Weźmy Choćby samego Krzeptowskiego – o czym napiszemy później.
* * *

2. Historia. Tutaj też świetne zaskoczenie. W końcu mamy film który pisze o historii, nie pod współczesną tezę (walka o emancypację, rewizjonizm, współczesna mentalność w kostiumach), ale naprawdę chce opowiedzieć historię. Bo co my ostatnio tam mamy.
Weźmy na przykład film „Niebezpieczni dżentelmeni” który dzieje się w tym samym miejscu i czasie (przedwojenne Zakopane). Ale czy jest czymś więcej niż kostiumową kserokopią „Kac Vegas”? A nagrodzony film „Kos” – czy oprócz przerysowania współczesnych kalek ideologicznych (czarny przybysz tłumaczy chłopu polskiemu, że jest zniewolony) – ma się czym pochwalić oprócz tego że jest nachalną kserokopią kina Tarantino?
Nie wiem jak to tam jest z Oscarami, czy „Biała Odwaga” ma szansę walczyć o nie czy już przegrała. Ale moim zdaniem ta historia nie wygląda na kserokopię czegoś za oceanem (albo ja się nie znam). A jeżeli już – to jest tu dalekie braterstwo z „kinem nieśpiesznych obrazów” czyli „Zjawą” Gonzáleza Iñárritu. Czy może coś z Wesa Andersona, czy może Terrenca Malicka („Ukryte życie”).

W każdym razie to co mi się w tym filmie naprawdę podoba to „metoda na Sienkiewicza” albo jak ktoś nie lubi Sienkiewicza to „metoda na Dumasa”. To znaczy tak jak u Sienkiewicza – na poziomie „faktów ogólnych” (zdarzenia historyczne, kultura materialna) – wszystko się z grubsza zgadza. Na poziomie „faktów szczególnych” (postacie historyczne i ich losy) nie zgadza się prawie nic.
To jest fikcyjny romans na tle autentycznej historii.
Bo jakie ogólne fakty historyczne się zgadzają? Że (niektórzy) Górale kolaborowali. Że Niemcy chcieli z nich zrobić uprzywilejowaną grupę społeczną – co było im bardzo potrzebne w propagandzie międzynarodowej (zdjęcia Górali modlących się razem z Nazistami na Jasnej Górze – obiegły cały świat już w listopadzie 1939 roku!). Że próbowano ich sformować w formacje Waffen SS. Świetnie pokazana została „teoria rasowa”, zbrodnie na Polakach w Krakowie i wywózki Żydów i przejmowanie po nich sklepów i pensjonatów. A na koniec egzekucje Armii Krajowej na kolaborantach oraz późniejsze wkroczenie Armii Czerwonej i nowe porządki.
Historia jest pewnie przeinaczona w wielu miejscach niekoniecznie umyślnie – bardziej wizją reżyserską. Takim elementem mi przeszkadzającym była likwidacja jednego z kolaborantów w wykonaniu kilkudziesięcioosobowego oddziału AK. Do takiej roboty wysyłano zwykle dwóch trzech ludzi (samego Krzeptowskiego wyciągnęło z kryjówki i powiesiło trzech żołnierzy). A tak liczne grupy pacyfikowały całe wsie.
Tyle mniej więcej na mój ogląd – ale podkreślam nie znam historii GoralenVolk dość wnikliwie – przeczytałem/obejrzałem tylko co nieco na szybko.
Ale pomimo tego można powiedzieć że „wszystkie sceny” zostały wymyślone. Bo wszystko działo się „trochę inaczej” (jak u Sienkiewicz czy Dumasa). A co się faktycznie zgadza? Zgadzają się cztery rzeczy. Wiecie jak to działa…, scenarzysta czyta materiały historyczne i pewne rzeczy inspirują go do filmowych pomysłów i te sceny miedzy innymi:
(1) Zgadza się scena wręczania złotej ciupagi namiestnikowi ze strony Nazistów (nie był to jeszcze Hans Frank.

(2) W przybliżeniu zgadza się koncepcja „Dwóch kolaborujących braci”. Tzn. główny kolaborant Wacław Krzeptowski miał kuzyna (nie rodzonego brata) Janusza (albo nawet i dwóch). Janusz był kurierem, przerzucał ludzi przez granicę (50 razy przeszedł z Zakopanego do Budapesztu). Inny (albo ten sam kuzyn) – siedział w niemieckim stalagu i w ręce mu wpadła gazeta ze zdjęciem Wacława – bardzo się wtedy wściekł.
(3) Scena marszu pijanych rekrutów do niemieckiej armii. Tak to było opisane – rekruci ponoć byli kompletnie pijani, szli w pokracznym marszu i nawet nie wiedzieli że idą do wojska (jak otrzeźwieli to połowa zwiała już z pociągu)
(4) Tekst „albo pobierasz kenkartę – albo zabierasz ze sobą dwadzieścia kilogramów i ciupaga na drogę”. – jest autentyczny i pokazuje przed jakim wyborem stali Górale.
* * *

3. Ludzie – i na tej prawdzie/fikcji są opisane ludzkie historie. To banał, ale jest to „romans góralski”. I nie będę się jakoś rozpisywał. Losy te są tragiczne i pięknie rozpisane. Pięknie napisane i pięknie zagrane. I nie chce mi się jakoś szczególnie rozpisywać. Ale moim przyrównał był losy młodego Zawrata do postaci Anakina Skywalkera z „Gwiezdnych Wojen”. Ile to się człowiek nazastanawiał czy przemiana bohatera z dobrego w złego będzie przekonywująca czy papierowa.
Lucasowi wyszło trochę tak, trochę tak. Ale przemiana młodego Zawrata jest dla mnie dużo bardziej przekonywująca. To naprawdę zmaganie się ze złem, balansowanie po krawędzi. Może zresztą motyw wspinaczki i balansowania po skałach jest jakimś symbolem balasowania pomiędzy dobrem a złem i dokonywaniem wyborów w życiu.
Świetna postać „wodzenia na pokuszenie” w polskim kinie. I basta.
* * *

4. Góry – jak film o Góralach – to musiały być góry i wspinaczka i pościgi po ośnieżonych stokach. I bardzo dobrze, że twórcy o to się zatroszczyli. Fikcyjny wątek taternika, który wspina się „jak miastowe”, bez liny (widać że nauczył go tego ojciec). A jak zostaje wygnany z Podhala – to w Krakowie popisuje się wspinaczką bez asekuracji na kościoły niczym jakiś współczesny Alain Robert wchodzący na Mariotta.

Nie znam się na wspinaczce. Bardzo możliwe że fani tego bardzo popularnego dziś sportu – wyśmiali by te sceny. Ale jest to coś pięknego. Daje oddech filmowy. I ostatni film o górach który dał mi tyle satysfakcji to „Akcja na Eigerze” z Clintem Eastwoodem – bodaj ostatni tego typu film kręcony bez kaskaderów i efektów specjalnych. Tutaj też czułem piękno i autentyczność. Choć nie ma co kryć, że technika poszła do przodu i wiele dają a przykład drony.

Choć dalej mam wrażenie że zdjęcia w górach były mocno autentyczne, a najwięcej budżetu CGI poszło w nakręcenie sceny w której „Trakt Królewski” w Krakowie jest pusty i pozbawiony reklam. Oraz nie wiem z jakiego powodu zaangażowano green screen do sceny skakania przez ognisko – czy to naprawdę taki wyczyn ?

Baca wspinający się „jak miastowy” – to może jest fikcja. Ale przewodnicy po ośnieżonych górach – to jest jak najbardziej chwalebna karta w historii Podhala. Opisana na przykład w książce i filmie Adama Bahdaja „Trzecia granica” (i późniejszym filmie). I to świetne że ktoś o tym pamięta.

Scena w której Starego Zawrata ścigają nagle Germańscy narciarze – kojarzy się z Jamesem Bondem (W tajnej służbie jej królewskiej mości) lub Thorgalem (Władca gór) – nie było tak widowiskowo, ale za to bardziej autentycznie.
* * *

5. Wiedza ekspertów – silnie wyeksponowany wątkiem jest rasizm i badania pseudonaukowe mające podzielić ludzi na aryjczyków. Górale mieli jakoby być „Brakującym ogniwem” pomiędzy prastarymi ludami Indochin a germańską rasa. Jeden z bohaterów grany świetnie przez Dominika Gierszała – jest takim pseudonaukowcem. Świetnie pokazano eugeniczne badanie oczu, mierzenie nosów i tak dalej.
Bardzo dobrze że ten temat żyje. Bo ludzie trochę chyba zapominają o tym psedonaukowym aspekcie Trzeciej Rzeszy. Z resztą co ja tam mówię „pseudonaukowym”, przecież Trzecia Rzesza to był raj dla naukowców i wszelkich ekspertów. Weźmy fizyków, matematyków, konstruktorów, biologów – którym Hitler stworzył wymarzone, nieograniczone warunki działań. Tak więc nie wiem czy mogę niemieckim antropologom ubliżać od „pseudonaukowców”. To byli wybitni naukowcy, których nic nie krępowało. Wydaje mi się że doktor Mengele i jego koledzy którzy np. w Ravensbruck katowali eksperymentami medycznymi polskie więźniarki – to byli dobrzy naukowcy.
Do dobra paralela współczesności. Czy współcześnie nie mamy wielu prądów „naukowych” i „eksperckich”, które mimo zdrowego rozsądku próbują wysterować człowiekiem, na wzór nazistowskich badań rasowych? Przepraszam nie chcę czytelników namawiać do ekstremalnych poglądów. Ale sami sobie oceńcie współczesne nurty „eksperckie”.
Ot choćby rasizm i współćzesna „Krytyczna teoria ras” – czy to nie jest pseudonauka o której za 50 lat będą kręcić z obrzydzeniem filmy? Albo matematyczni geniusze i eksperci od finansjery którzy przed kryzysem roku 2008 przekonywali że instrumentach „subprime” nie ma nic szkodliwego i tylko jakieś nieuki, ekonomiczni „foljarze” mogą się obawiać tego czego nie rozumieją.
Albo eksperci od transgender – gdy pisze te słowa – wyciekły tzw. WPATH files – dokumenty które dowodzą w jaki sposób eksperci od najbardziej wpływowej organizacji trans na świecie nieludzko i krzywdząco traktowali nawet kilkulatki. Albo ekspercki i naukowy hype na elektromobilność i tzw. źródła odnawialne, które maja pokonać zmiany klimatyczne i wcale nie dewastują środowiska. Albo eksperckie i naukowe podejście do walki z pandemiami i tzw. „maseczkizm”.
Wiem że szanowni czytelnicy mogą mieć różne poglądy na wspomniane tematy. Ale wszystko to łączy podobny mianownik – nauka lub pseudonauka w sposób radykalny próbuje zaingerować w istniejący ekosystem społeczny, przeciwstawia się naturalnym odruchom, ususom wypracowanym przez tysiąclecia, burzy poczucie zdrowego rozsądku.
I takie myśli mam gdy oglądam w filmie niemieckich lekarzy badających długość nosa.
* * *

6. Góralska mowa – to jest element komiczny – ale bardzo znaczący. Twórcy postanowili, że mowa góralska będzie przetłumaczona napisami na mowę polską. Faktem jest że w filmie równorzędnie występują trzy mowy. Góralska, polska i niemiecka. Główny bohater świetnie mówi po niemiecku. I w ogóle warstwa językowa jest w każdej z tych mów odegrana fenomenalnie, naturalnie, filmowo.
Ale żeby robić polskie napisy pod góralskimi dialogami? Może ktoś stwierdził, że współcześni już nie rozumieją tej mowy? Bacznie śledziłem ten aspekt, czy wszystko jestem w stanie zrozumieć. I faktycznie w paru miejscach mógłbym nie pojąć dialogów. A przykład „taki u nas zwyk”. Ale to by tylko dodało kolorytu.
No bo jeżeli chcemy tłumaczyć na „współczesny”. To może zdanie „łostońcie z Bogiem”, nie należy tłumaczyć na „Zostańcie z Bogiem”, tylko na „Do widzenia”, albo od razu na „Sie ma, LOL”
* * *

7. Artyzm – Widać to już w Trailerze i Tralier nie oszukuje. Ten film jest piękny artystycznie. I pewnie nie bez powodu jest fakt, że reżyser jest przede wszystkim operatorem. I jest to dzieło dla fanów sztuki operatorskiej. Kamera chodzi pięknie i rozumie wszystkie myśli reżysera. Szeroki kąt mieni się nam wzorowo przed oczami.
Oprócz pięknych ujęć kamery widać wiele zabiegów dodających tej historii legendarnego posmaku. To fantastyczny obyczaj chowania członków rodu Zawratów w jaskini. To magiczne trzy trumny które ustawiają rytm tej opowieści. To surowe, autentyczne dialogi, prowadzone na poważne i trudne tematy. Znowu – to nie jest zrzynanie z Tarantino. A jeżeli już to raczej z Reymonta.

To w końcu szalony taniec w finale. Kiedyś może napiszę o tym szerzej – ale w polskim kinie – jeżeli chcemy porusza sprawy arcypolskie – pod koniec filmu musi być taniec. Mamy tak w Weselu. Mamy tak w Popiele i Diamencie, w Panu Tadeuszu. Mamy tak w wielu filmach (nie zdradzę Wam teraz, ale możecie sami poszperać w pamięci). Tutaj szalony taniec oprawców odbywa się w rytm Kalinki – rosyjskiej pieśni enkawudzistów, granej na góralskich instrumentach.
* * *
Tak więc podsumowując – dla mnie to film, który silnie pobudza sympatię do Górali i do wspinaczki. A morał jest taki, że nie popłaca wysługiwanie się rozmaitym (na przykład niemieckim) pseudnaukom, ideologiom które pod płaszczykiem „fachowości” skrywają brak moralności i nie liczenie się z człowiekiem.
Unikajcie wszystkiego co ma choćby pozór zła.
Wit Salamończyk
Zaproszenie od redakcji.
Jeżeli chcesz wyrazić polemikę.
Lub jeżeli w ogóle podoba Ci się nasze medium i chciałbyś przez nasz kanał coś wyrazić. Zapraszamy. Pisz do nas. Może się uda.
Nie musimy się zgadzać.
Albo inaczej – musimy się zgadzać co do jednego:
pluralizm jest OK i każdy ma prawo do swoich poglądów.
Forumlarz kontaktowy

Natomiast trzeba uczciwie powiedzieć: król jest nagi!
Oppenheimer to film zły, przegadany, to ofiara ego reżysera, który ma taki status, że nie ma nikogo, jakiegoś przysłowiowego grubego producenta z cygarem, który by mu powiedział: „skróć o połowę to gówno!”
AI Bareja Conrad Cybulski Diuna Dukaj Fantastyka religijna Historia Horror Huberath Jęczmyk Kloss Kobiety lektury Lem Linda Lynch Masterton Mickiewicz Niemcy Nolan Orbitowski Oscary Parowski political fiction Polska Postapo Romantyzm Rosja Sapkowski Seriale Sienkiewicz Stuhr Szyda Słowacki Tolkien Twardoch Twin Peaks Tym Ukraina Vonnegut Wiedźmin Wojna Ziemkiewicz Żuławski