„Chłopi” oczami nadwrażliwej licealistki
Dama Wino - 2 kwietnia, 20241. Malarski film czy filmowy obraz?
Szłam do kina na film „Chłopi” nie wiedząc jeszcze wiele o utworze Władysława Reymonta, ale już sobie w głowie zarysowałam pewien obraz. Spodziewałam się filmu z fabułą sienkiewiczowską odmalowaną pięknymi pejzażami, czerpiącymi estetykę, kompozycję, światłocień, kolorystykę od takich wielkich nazwisk jak Chełmoński i Wyczółkowski. Może nawet zobaczyłabym symboliczne kompozycje, których mistrzem był Jacek Malczewski lub ewangelię światłocienia Rembrandtowskiej “Nocnej straży”. W końcu wybierając malarską formę należy z niej korzystać!
Marzyłam o pięknych krajobrazach wsi polskiej, szerokich kadrach, głębokiej i bogatej kompozycji i zachwycającym światłocieniu. Chciałam zobaczyć wystawę obrazów, które dorównają przepięknym impresjonistycznym opisom, tak modnym w młodopolskiej literaturze. Chciałam by opowiedziały mi historię ludzi i natury. Chciałam przeżywać radość szumu drzew i chłopek śpiewających przyśpiewki weselne, drżeć z zimna razem z polami pszenicy i młodym parobkiem wracającym szybko do ciepłej chałupy. Pragnęłam zwątpić w szczęśliwe zakończenie poruszona złowrogim krakaniem kruków, poczuć ulgę zmęczonego psa układającego się do snu i wyczerpanego ludu, udającego się na spoczynek po dniu pełnym pracy.
Ktoś może powiedzieć, że nie należało dużo oczekiwać. W końcu w przeciwieństwie do “Twojego Vincenta”, ten film fabularnie zdaje się mieć mało wspólnego z malarzami i malarstwem, ale muszę się nie zgodzić. Po pierwsze bardzo ważnym elementem postaci Jagny jest jej wrażliwość na sztukę, muzykę, literaturę, jeden z powodów dla których nie była rozumiana i akceptowana przez prosty lud. Po drugie, powieść Reymonta jest pełna przepięknych impresjonistycznych i szczegółowych opisów, które bardzo działają na wyobraźnię i mają w sobie wielki plastyczny potencjał.
Lecz ten film nie wie czego naprawdę chce. Paroma kadrami nawiązuje do obrazów między innymi Chełmońskiego, ale tutaj artyzm się kończy, bo film się od niego nie uczy, jedynie nawiązuje.
Kadry są typowo filmowe, nie układane pod fakt, że będą potem malowane – malowane choć nie malarskie. Sceny taneczne, wirujące korale, dynamiczna kamera – film wygląda jakby reżyser zapomniał o formie którą wybrał. Nie korzysta z możliwości pędzla, upraszcza go niemal do roli filtru.
A przecież za tym mają stać ludzie, nie komputer. Pędzel jest zwyczajny, nic nie wnoszący, może poza zacieraniem konturów, sprawiającym wrażenie senne, nieprawdziwe. Nie chcę umniejszać ogromowi pracy, która została włożona w tę formę, ale wydaje mi się bezcelowa i nieprzemyślana.
Być może ugryzienie tematu z innej strony pozwoliłoby pogodzenie formy malarskiej i tematyki polskiego folkloru. Do głowy przychodzi mi choćby malarstwo Romana Kochanowskiego jako ciekawa ilustracja motywów jednostki poszukującej swojego miejsca oraz malarskich krajobrazów polskiej wsi. Jego obrazy cechują się szerokimi kadrami, krajobrazami uchwyconymi w uproszczonej formie, mimo to wciąż pełnymi piękna, głębi i emocji.
Cztery pory roku wg Romana Kochanowskiego:
Taki zamysł niestety najprawdopodobniej pozbawiłby nas scen tanecznych, ale lepiej sprawdziłby się w postaci filmu malowanego i malarskiego zarazem. Takie eksperymentalne posunięcie pasuje do eksperymentalnej formy. W końcu dynamizm to nie jest jedyny sposób na osiągnięcie dramatyzmu. Można zdziałać samymi krajobrazami – kolorystyką, urozmaiconym niebem, dynamiczną kompozycją. Bogactwo wzorów ludowych, wirujących w tańcu strojów itp to coś co spotykane jest częściej w operze, niż w animacji poklatkowej i sądzę, że jest ku temu powód.
* * *
2. Nobel literacki w kartonowym wydaniu
Fabularnie film niestety również dużo traci.
Oczywiście trzeba było okroić fabułę na potrzeby tak krótkiej formy jaką jest film, znaleźć wątki które rozwijają się w rytm mijających pór roku, by zachować charakterystyczny dla powieści podział. Dlatego film porzuca bohatera zbiorowego i skupia się przede wszystkim na Jagnie.
Jednak wciąż wiele elementów tracimy (trudno przeboleć choćby pominięcie Kuby, którego pokochali czytelnicy), a nawet sam wątek główny został bardzo spłycony. Reymontowa Jagna nie jest ofiarą zmuszoną do małżeństwa, nieszczęśliwie zakochaną bohaterką romantyczną. Jest niepasującą, nieobecną dziewczyną. Nie wie czego chce i nie rozumie zasad świata który ją otacza.
Nie jest ani femme fatale, ani bierną ofiarą. Jest wielowymiarową, fascynującą postacią którą niestety została sprowadzona przez reżyserów do płaskiego kartonu z wyregulowanymi brwiami.
Uważam, że taka powieść zdecydowanie zasługiwała na więcej. Szczególnie, że reprezentuje naszą literaturę i kinematografię za granicą, nie wspominając o tych wszystkich Polakach którzy “Chłopów” nie przeczytają i będą mieli ich zakrzywiony obraz.
* * *
3. To już nie bajka Sienkiewicza…
Film jednak może się spodobać tym, którzy książki nie znali, jak i mi z początku. Idąc na film nie wiedziałam co mnie czeka. Filmowy charakter ujęć, sceneria historyczna i postacie przynoszące mi na myśl Bohuna (Antek Boryna), Maćka z Bogdańca (Maciej Boryna), charakterystyczne dla utworów Sienkiewicza przeplatanie perypetii postaci z dokumentacją zwyczajów, wierzeń tamtych czasów na początku udobruchały mnie. Byłam wręcz pewna, że cokolwiek się stanie, wszystko się dobrze skończy. Podziwiałam stroje, grę aktorska, muzykę, w niektórych scenach doszukiwałam się statycznej, pustej kompozycji Hoppera, komentowałam krajobrazy.
Jednak w miarę oglądania filmu i potem czytania książki spostrzegłam też fabularne podobieństwa z “Lalką” Bolesława Prusa. Historia nie rozwiązuje się pięknie, nie uspokaja mnie szczęśliwym zakończeniem (niczym piękne aż do mdłości zakończenia powieści wspomnianego już Sienkiewicza). Zaledwie kilka wątków pozostaje zakończone pozytywnie (zgoda Antka z ojcem, Hanka zapracowuje na ziemię i szacunek).
Skupię się tutaj przez moment na tym, jak było to pokazane w filmie, gdyż w nim tragizm postaci był podkręcony kosztem jej wielowymiarowości. Zmierza bliżej i bliżej do upadku, jak w antycznych tragediach, gdzie pojawiają się niemożliwe do pogodzenia racje i nieszczęście ciągnie się za bohaterami, aż do spektakularnego zakończenia.
Filmowa Jagna była zmuszona do małżeństwa, na pewien sposób sprzedana przez matkę, LECZ to nie usprawiedliwia jej niemoralnego zachowania i zdrady męża. Ludzie słusznie patrzyli na nią i Antka krzywo, LECZ być może nic z tego by się nie wydarzyło gdyby nie uroda Jagny i zaloty Boryny, LECZ-… Można tak długo wymieniać. Sytuacja Jagny jest jednoznacznie tragiczna. Składa się na to wiele czynników. W filmie jest nieszczęśliwa i skrzywdzona, ale również niemoralna i niesprawiedliwa, ale również wykorzystywana i często sądzona niesprawiedliwie (na przykład jej czysto platoniczne uczucie w stosunku do Jasia czy relacja z wójtem).
Ostatecznie otrzymujemy zakończenie otwarte (kolejne podobieństwo z “Lalką”). Prznaję, że z początku tego nie dostrzegałam, ale bliska mi osoba zwróciła moją uwagę na to, że obmycie deszczem w ostatniej scenie może symbolizować nowy początek, nowe życie, choć ja widziałam tam pewną śmierć i nieodwracalny wyrok. Podobnie przeżyłam wspomniane już kilka razy dzieło Prusa. Byłam absolutnie przekonana, że Wokulski zginął i tylko Rzecki sobie wmawia, że jest inaczej. Prus zostawił mnie w melancholijnym smutku, a Reymont w rozpaczy i przerażeniu.
Dopiero ktoś zwrócił moją uwagę na to, że nie jest to powiedziane wprost i każdy może zrozumieć inaczej.
tekst i grafiki – Dama Wino
* * *
Bądź z nami! Podłącz się do naszego nadajnika!
Bareja Biblia Conrad Cybulski Diuna Dukaj Fantastyka religijna Gwiezdne Wojny Historia Horror Houellebecq Huberath Jęczmyk Kloss Kobiety lektury Lem Linda Masterton Mickiewicz Miś Niemcy Nowak Parowski political fiction Postapo Romantyzm Rosja Sapkowski Seriale Sienkiewicz Simmons Strugaccy Stuhr Szyda Słowacki Tolkien Twardoch Twin Peaks Tym Ukraina Vonnegut Wojna Ziemkiewicz Żuławski
[…] "Chłopi" oczami nadwrażliwej licealistki […]