
Grona gniewu – poradnik przetrwania w świecie zniszczonym przez kapitalizm
Forlong Gruby - 11 października, 2023Znikający papier toaletowy i dyskretny urok nazizmu
* * *
Kochani czytelnicy, żyjący w świecie, w którym największym problemem są zaniki Wi-Fi.
Może kiedyś zapragniecie zastanowić się nad poważnymi problemami.
Co robić kiedy uszkodzeniu ulegnie wasz świat? Skąd czerpać wiedzę i doświadczenie na wypadek katastrofy? Z gier komputerowych typu Dead by Daylight, This War of Mine, Don’t Starve, czy nawet Minecraft? Może z filmów o zombie apokalipsie?
Fajnie się gra w grę. Film się fajnie ogląda. Ale oprócz fantazjowania – można czytać relacje tych którzy tę zagładę już widzieli. Wczuć się w realny świat katastrofy.
Przyczyny katastrof mogą być różne. Brak ropy, nadmiar wybuchających bomb atomowych, brak porządku, nadmiar zamordyzmu.
Jedną z katastrof, jaką opisał John Steinbeck – jest nadmiar kapitalizmu. Jego książka „Grona gniewu” to przewodnik przeżycia w takich ekstremalnie niesprzyjających według autora warunkach.
Odłóżmy na bok (albo na koniec tego tekstu) rozważania czy kapitalizm jest dobry czy zły. Nie zastanawiajmy się teraz, czy istnieje na świecie kraj w którym udał się socjalizm. Czy Wenezuela to tylko nieudany sto czterdziesty siódmy eksperyment społeczny, ale ten sto czterdziesty ósmy raz to już na pewno się uda.

Zaufajmy autorowi. Zawieśmy niewiarę w cuda władzy centralnej i w podłość władzy lokalnej. Dajmy się ponieść.
Zobaczmy farmy bawełny które zdychają od ekstensywnej i wyjaławiającej uprawy. Zobaczmy farmerów, którzy swoje ziemie dali pod zastaw banków (obowiązkowo złych i bezdusznych), bądź jakiejś korporacji latyfundiów. Zobaczmy buldożery nasłane przez banki które równają z ziemią gospodarstwa na których farmerzy i ich rodziny – dorastali, wiązali się z tym miejscem i dzięki temu czuli się zakorzenionymi ludźmi. A teraz się już nie czują, bo pozbawieni (przez kogo?) środków do życia, stali się nędzarzami, wyrzutkami, nomadami, dla których jedyną nadzieją ostają się więzi rodzinne, narażone w każdej chwili na rozpad, oraz mała ulotka obiecująca pracę i dobrobyt gdzieś po drugiej stronie kontynentu – w słonecznej porośniętej gajami pomarańczowymi Kalifornii.
* * *

Osoby dramatu.
Warto ich pamiętać.
Tom Joad – zapamiętajcie to nazwisko bo stało się ono symbolem. Między innymi dzięki piosence „The ghost of Tom Joad” skomponowanej przez ubiegającego się o stanowisko „trybuna prostych ludzi” – Bruce’a Springsteena (śpiewanej później przez pląsających komunistów z załogi Rage Against the Machine). Ten prosty chłopak, „napisany” bardzo barwnie i umiejętnie przez Steinbecka – młodzieniec doświadczony więzieniem, który łączy w sobie rodzinną delikatność z buntem przeciw niesprawiedliwości, jaka pcha mu się przed oczy. To bardzo niejednoznaczna postać. Łapiduch, który dojrzewa. Daje się nam poznać w coraz bardziej nieoczywistych scenach.
Tom Joad staje się w sposób symboliczny Mojżeszem (zabił oprawcę swojego ludu) i musiał uciekać. Potem staje się prorokiem Eliaszem – bo mieszka na wygnaniu w ciemnej jaskini i czeka na przynoszone (jak dla Eliasza przesz kruka) jedzenie.

Jim Casy – pastor, który przestał być pastorem a stał się przywódcą upokorzonych ludzi. Kaznodzieja, który pokochał grzech. Twierdzi że „gdyby był Bogiem, to wszystkich ludzi bez grzechu wykopałby z nieba”. Albo też tak zaprzeczał normom obyczajowym, że wołał: „chciałbym poznać każdy grzech by móc go popełnić”. Mimo pragnienia popełnia grzechów, nie zabija, nie kłamie i nawet nie cudzołoży, tylko pozostaje Chrystusem robotników, bo gdy nocą w Ogrodzie przyszli po niego oprawcy, to nim zginął – krzyknął jak Tamten – „nie wiecie co czynicie!”.

Pani Joad – to trzecia protagonistka, którą warto wspomnieć. Matka wędrującej rodziny Joadów. Bierze ona na siebie kierowanie całą grupą w kryzysowej sytuacji. Odnajduje się tam gdzie mężczyźni zawodzą. Może w Stanach był to wyraz jakiejś wyjątkowej emancypacji. W Polsce taka kobieta to nic nadzwyczajnego.
Zapamiętajcie te archetypiczne wzorce, kiedy przyjdzie czas ich naśladować.
* * *

Krótki poradnik przetrwania
Kiedy przyjdzie Ten czas…
Kłóć się o swoje i walcz – to dodaje otuchy.
Prowadź swoje rachunki, to cię nie oszukają.
Ucz się kłamać jak z nut. Każdemu.
Dzieci pomagajcie ojcu.
Rodzina jest najważniejsza, musi pozostać razem.
W kryzysie kobieta rządzi.
Kobieta zmienia się i dostosowuje lepiej niż mężczyzna.
Kobieta zamyka całe swoje życie w rękach. A mężczyzna w głowie.
Mężczyzna idzie przez życie ciągle się szarpiąc. A kobieta płynie jak rzeka.
(Biedny Steinbeck, dziś z takimi „seksistowskimi” sentencjami zostałby – przytulony).
Czytajcie socjalistów, czytajcie kapitalistów. A i tak Bóg postawi Was tam gdzie pisane.
Uczcie się gadać z policją. Nie tak żeby Was zapuszkowali. Ale tak żeby ich przechytrzyć. Nauczcie się kłamać.
Uczcie się gadać z lokalsami. Najlepiej nie róbcie tego w pojedynkę. Nauczcie się kłamać.
Zbierzcie się razem. Człowiek nie jest sam.
Kto chce pokonać ludzi, musi ich pokonać zanim się zjednoczą.
Człowiek jest czymś wyższym od zwierzęcia.
Nie przestawaj wierzyć, że spotka cię w końcu coś dobrego.
Naucz się samodzielnie naprawiać auto.
Naucz się pracować, zanim będzie za późno. W jakiej pracy? W każdej.
Naucz się kłamać. Każdemu
* * *

Księga postapokalipsy według Johna.
Kiedy czytałem Grona gniewu – to doprawdy jakbym oglądał Mad Maxa. Prawdziwa postapokaliptyczna pustynia. Kino drogi. Walka o przetrwanie. Wędrówka nomadów. Walka o każdy kęs jedzenia, o każdego centa.
Co zniszczyło świat w tej historii? Zdaniem Steinbecka kapitalizm. Bezwzględne i bezludne zasady i korporacje. Czy miał rację? Ani razu w swojej powieści nie zająknie się o wyjątkowej suszy lat 30, ani o Wielkim Kryzysie. Czyli okolicznościach łagodzących. Ale ludzka nędza pozostaje ludzką nędzą.
Historia książki Steinbecka jest przedziwna. Wywoływała gigantyczne kontrowersje i protesty (w szczególności pokazanych w książce negatywnie mundurowych, sklepikarzy i lokalnych farmerów). A Steinbeck ponoć opisywał realną sytuację. Sam dzielił los opisywanych przez siebie biedaków. Zbierał owoce i podróżował drogą wschód – zachód.
Odbiór jego dzieła, może trochę przypominać modny niedawno film Agnieszki Holland „Zielona granica”. Porusza podobne tematy i pokazuje podobny czarnobiały świat. Mam jednak nadzieję że Steinbeck był bardziej rzetelny i bliski prawdy niż twórcy polskiego filmu. Mieszkańcy Kaliforni opisani bowiem są z miłością jaka przypomina miłość Agnieszki Holland do mieszkańców Zachodniej Grodzieńszczyzny i Podlasia. Nie będę tego rozstrzygał ale kiedy się czyta Steinbecka to trochę trudno uciec od przekonania że obraz jest na siłę czarnobiały. Wszyscy nomadowie z Oklahomy są szlachetni. Wszyscy lokalni mieszkańcy są podli. Wszyscy policjanci są agresywni i niegodziwi. Wszystkie agencje rządowe są szlachetne itd…
To co najciekawsze w relacji Steinbecka – to nie kwestie materialne. Zdobywanie wody, paliwa. Walka z rozpadającym się autem. Ważni są ludzie. Przyjazne sojusze i wrogie starcia. Autor opisuje dziesiątki międzyludzkich scen. Bo czas apokalipsy to nie jest czas dla zamkniętych w sobie nerdów stukających w klawiaturę. To czas relacji. Z każdym musisz rozmawiać, z każdym musisz trzymać relację, z każdym musisz mieć więź. A Steinbeck pokazuje wiele wariantów relacji. Rozmowa ze sklepikarzem. Dyskusja z policjantem. Rozmowa ze handlarzem aut. Rozmowa z przypadkowymi rodzinami. Zachowania międzyludzkie, kiedy ktoś Ci nagle umrze i musisz go pochować. Kiedy dopada cię powódź. Kiedy jesteś jednym z wielu bezrobotnych. Kiedy jednoczy i dzieli was bieda.
Tak drogi gamerze – Postapokalipsa to nie cutscenki, to nie machanie mieczem lub korbą do auta, to nie konstruowanie pułapek albo maszyny do filtrowania wody. To przede wszystkim scenki dialogowe.
Nie znam zbyt wiele postapokaliptycznych fabuł, ale wszystkie one są narażone na bycie dziurawymi, bo ile można jeździć autem z paliwożernym silnikiem, ograbiając wyłącznie innych podróżujących? Ile można strzelać z broni do zombie nie mając dostaw amunicji. Jak długo nasz bohater może się żywić puszkami z karmą dla psów? Skąd ma tyle puszek i jaka jest ich trwałość? Skąd nomadowie mają brać żywność, nie uprawiając nic? W jaki sposób się utrzymuje cywilizacja bez żywności opisana przesz McArthego w powieści Droga?
Przecież ludzie zjadając siebie nawzajem, wykładniczo zjedliby się dość szybko. Przeprowadźmy makabryczny eksperyment myślowy. W Ameryce Północnej mieszka 600 mln ludzi. Zakładając że wśród każdej piątki zjada się jednego człowieka raz na dwa tygodnie (no bo się mięso psuje no i chyba dłużej się nie da żywić jedną osobą, a nawet jeżeli trzymamy ludzi w uwięzieniu, to musimy ich żywić). To by oznaczało że po siedmiu cyklach, czyli po 100 dniach zostałoby na całym kontynencie siedmiu ludzi.
Książki o świecie gdzie „nie ma nic” są fajne ale nieco nierealistyczne. Z nich ciężko się przygotować na zagładę.
W Gronach gniewu jest autentyczny realizm i masa sytuacji w których może się znaleźć nomada szukający pracy i miejsca na ziemi. Jeżeli prawdą jest, że czekają nas wędrówki ludów to naprawdę warto jest zapoznać z tą lekturą.
* * *

Rozdroża cywilizacji
Grona gniewu to jedna z książek które „stworzyły Amerykę”. Miała bardzo wiele czytelników. Wzbudziła bardzo wiele kontrowersji. Poruszała ona też bardzo wiele cywilizacyjnych dylematów. Streśćmy je.
Po pierwsze kapitalizm. Co zniszczyło świat opisywany przez Steinbecka? Nie ma wątpliwości że zniszczył go kapitalizm. I nie ma wątpliwości że autor ma wiele racji. Pokazuje mechanizmy bezwzględnego świata bez hamulców. Korporacje które traktują ludzi bezdusznie. Banki które wysysają krew. Sprzedawców którzy wykorzystują siłę popytu i podaży i naciągają biednych ludzi na gigantyczne koszty.
Ale kiedy patrzymy na ten świat z perspektywy lat – widzimy że był to moment ogólnie dość trudny dla Ameryki (i świata). Kryzys finansowy. Wieloletnia susza. Niewykształcone instytucje. No był to kapitalizm „z zadyszką”.
Steinbeck choć mimochodem, ale opisuje też problemy jakie niesie ze sobą realny socjalizm. Ot choćby pierwszym problemem z jakim się mierzą mieszkańcy rządowego obozu dla migrantów (czyli takiego ucieleśnienia idei kolektywnych) – jest brak papieru toaletowego. Skąd my to znamy?
Po drugie nowoczesność. Tutaj Steinbeck stoi w kontrze do współczesnego progresywnego świata. Jeszcze wszystkiego nie widzi ale jednak już dostrzega negatywne zjawiska jakie piętrzą się dziś. Po pierwsze wielkie korporacje które zabijają małe przedsiębiorstwa. Łączą się w kartele, żeby zaniżać ceny pracy, żeby mieć silną pozycję względem innych. Mali farmerzy ledwo sobie radzą.
Steinbeck nie widział jeszcze Big Techów, ale sytuacja rodziny Joadów których gospodarstwo zaoruje ciągnik niezbyt wiele różni się od sytuacji krajowych firm informatycznych zaorywanych przez globalne wyszukiwarki, złodziei newsów, społecznościówki, nawigacje, mapy. Tak jest lepiej bo więcej możemy, bo to wybór użytkowników – słyszymy od współczesnych „Steinbecków”, modnych apologetów lewicy. To prawda. Joadowie i ich farma też już nie byli nikomu potrzebni, tak było wygodniej, to był „wybór użytkowników” żeby wywalić ich na śmietnik. Tylko po co te krokodyle łzy kochani?
Bardzo znamiennym, wręcz rozdzierającym serca jest spostrzeżenie Steinbecka że „ludzie potrzebują ziemi”. Że „ludzi nie można wykorzeniać”. Że „ludzie kiedy się ich wyrwie z ich skrawka lądu, tracą swoją stabilność, rozsypują się ich więzi”. To bardzo wielkie oskarżenie względem kultury nowoczesności. Kultury nowoczesnych dobrowolnych nomadów. Mieszkańców wielkich anonimowych miast. Steinbeck, choć był pisarzem z natury progresywnym – ma sobie tyle pokładów „ziemiańszczyzny” co Orzeszkowa, Konopnicka i Julian Ursyn Niemcewicz razem wzięci.

Po trzecie religia. Ma ona dość dużo miejsca w tej powieści. Z jednej strony Pastor Casey porzucający swą wiarę na rzecz nowego kaznodziejstwa „robotniczego”. Z drugiej strony pełna zrównoważonej i silnej wiary Pani Joad. Z trzeciej strony kilka osób w sposób histeryczny obawiających się grzechu. Myślę że dla „Polaka katolika” jest to dość ekscentryczny obraz, ale pokazujący prawdę o amerykanach i jednocześnie kontrast względem Europy.
Wierzący katolik, gdy nagrzeszy idzie do spowiedzi i żyje dalej. Bohaterowie Steinbecka wiecznie i histerycznie przeżywają swój grzech. Stryj Joad nieustannie pragnie odkupić to że z jego lekceważenia zmarła mu żona i robi to przewrotnie zapijając wódką. Bigoteryjna mieszkanka obozu miota oskarżenia na wszystkich którzy tańczą i pląsają (przypomina się wam film Footloose?). Robi to z takim zapałem, że nastoletnia Rosasharn wierzy że jej pląsy spowodują śmierć jej nienarodzonego dziecka.
Nie wiem czy to efekt protestantyzmu bohaterów, czy może efekt zachodniej natury cywilizacyjnej która ma skłonność do miotania się od bandy do bandy. Ten brak pohamowania tak obcy naszemu słowiańskiemu umiarowi. Nie wiem, nie jestem socjologiem. Ale socjologowie też chyba unikają odpowiedzi na tak drażliwe kwestie, jak „szkodliwe niepohamowanie kultury zachodu”
Po czwarte kolektyw. Jakkolwiek się to słowo nie skompromitowało – Steinbeck wyraża silną wiarę w działania ludzi zjednoczonych. Pierwszą jednością jest rodzina. I nasz progresywny pisarz mocno to podkreśla. Rodzina musi się trzymać razem. Drugim rodzajem jedności jest coś co nazwiemy „związkiem zawodowym” – samo w sobie nie jest zła idea. Bo tak jak w czasach Solidarności – ludzie przestają troszczyć się tylko o siebie, ale dostrzegają że jeżeli się zjednoczą to wspólnie wygrają więcej. Nie dają się rozgrywać i pokonywać pojedynczo. Tak jak to miało miejsce w słynnej scenie walki na arenie w filmie Gladiator.
To trochę banalne spostrzeżenia, ale jednak cenne w zatomizowanym społeczeństwie. Jednak i współcześnie, kiedy informacje mogą rozprzestrzeniać się bez granic (przynajmniej gdzieniegdzie) pozwala to na takie „floty zjednoczonych sił” jak rewolucje ukraińskie pod hasłem „Разом нас багато” lub bojkot producenta piwa Bud Light, czy też ruchy typu BLM, jak kto woli.
Po piąte rząd kontra samorząd. U Steinbecka świat jest czarnobiały, a zatem rząd jest mądry, oświecony i sprawiedliwy. A samorządy są głupie, obskuranckie i okrutne. Czy w Polsce też można utrzymać tę analogię?
Po szóste imigracja – nie ma co przemilczać tego faktu. Powieść opisuje konflikt pomiędzy zasiedziałymi mieszkańcami Kalifornii a napływającymi mieszkańcami Oklahomy. „Oklaki” to pogardliwa nazwa dla tych drugich. Przeciw nim stoi policja, lokalne bojówki, latyfundyści. Są oni pomiatani i ciągle prowokowani. A ten kto domaga się sprawiedliwości, czy choćby uczciwości – staje się „czerwonym” albo „komunistą” i pakuje się go do paki, a jego zdjęcie trafia na listę „tych klientów nie obsługujemy”.
Jakby nie patrzeć kojarzy się nam to z obrazami kryzysu imigracyjnego.
Trochę tak a trochę nie tak. Mieszkańcy Kalifornii i mieszkańcy Oklahomy to ci sami Amerykanie, tylko ci pierwsi mieszkają bliżej centrum cywilizacyjnego. W naszej skali to migracje w skali województw.
To tak jakby tzw. „Warszawka” przeżywała nalot tzw. „słoików”. Owszem czytając „Gazetę Wyborczą” można niekiedy dopatrzeć się ksenofobicznych wypowiedzi mieszkańców „Warszawki” przeciwko ciemnym i tępym „słoikom” czy generalnie czarnej masie mieszkańców interioru. Jednak myślę że są to konflikty mocno rozbuchane i nadające się do załagodzenia. Ani „Warszawka” nie jest taka zarozumiała ani „słoiki” nie są takie niecywilizowane.
Co zresztą (wracając do Ameryki) chyba przestało być problemem również w Stanach. Myślę że konflikty wynikające z amerykańskich przesiedleń nie nadają się do opisu wędrówki ludów dziejącej się teraz na starym kontynencie. „Oklaki” zamieszkawszy w kalifornijskich miastach, nie tworzą enklaw, nie podważają zastanej cywilizacji, nie wnoszą ze sobą „bogactwa” przemocy, przestępstw i „nieuporządkowania” czy antysemityzmu.
Po siódme prawilny słowiański przykuc. Modne jest się robić bekę i przypisywać przykuc Słowianom nadwiślańskim. Ale Steinbeck praktycznie co rozdział wspomina że mężczyźni z Oklahomy, kiedy radzą to przykucają na ziemi. Czyli trend jest światowy, amerykański. Ot co.
* * *

Dyskretny urok nazizmu
Grona gniewu zostały napisane w roku 1938. W Europie Hitler i Mussolini byli u szczytu władzy. To przedziwne ale nie mogę się oprzeć wrażeniu że emocje jakie targały Steinbeckiem są również tymi które wyniosły rzeczonych polityków na wodzów narodu.
Bo co afirmuje i postuluje Steinbeck:
- Miłość do ziemi. Przywiązanie do własnego skrawka gruntu
(punkt trzeci z 25-punktowego programu NSDAP). - Bunt przeciwko bezdusznym korporacjom, bankom (które pozostają w wiadomo czyich rękach)
(punkt osiemnasty programu NSDAP). - Żądanie umorzenia niesprawiedliwie nałożonych długów
(punkt jedenasty programu NSAP). - Żądanie sprawiedliwości dla prostego człowieka
(punkt dziewiąty z programu NSDAP). - Przekonanie że tak zwani pośrednicy i hurtownicy nie powinni ograbiać robotników z ich pracy i spijać całej śmietanki kupując tanio a sprzedając drogo
(punkt czternasty z programu NSDAP). - Żądanie ingerencji rządu centralnego w dzikie kapitalistyczne reguły
(punkt trzynasty programu NSDAP). - Silny rząd centralny powinien przykrócić egoizm samorządów
(punkt dwudziesty piąty i ostatni programu NSDAP). - Nie może być tak że ziemia jest gromadzona w rękach latyfundystów wyzyskiwaczy
(punkt siedemnasty programu NSDAP). - Steinbeck nie pisze o wszystkim. A więc nie pisze o równym dostępie do darmowej edukacji (punkt dwudziesty programu NSDAP) i opiece zdrowotnej dla matek i dzieci oraz nie ma okazji sprzeciwiać się pracy małych dzieci (punkt dwudziesty pierwszy programu NSDAP). Nie wspomina też że podstawa społeczeństwa to silna klasa średnia i mikroprzedsiębiorstwa (punkt szesnasty programu NSDAP).
Ale najgorsi są sklepikarze (punkt osiemnasty programu NSDAP).
Sklepikarze według Steinbecka to zaraza społeczeństwa. Żerują na zdrowej tkance złożonej z ludzi którzy wytwarzają dobra materialne i kulturalne. Prości ludzie produkują, pracują. A sklepikarze spekulują. Sklepikarze bogacą się na cudzym wysiłku. Zaniżają ceny skupu. Zawyżają ceny swoich produktów. Sprzedają po niesprawiedliwych cenach.
Cały rozdział Steinbeck poświęca pamfletowi przeciwko sklepikarzom. A sami wiecie kto to byli sklepikarze… z jakiej rasy pochodzili… Jak nie wiecie to Wam powiem że w Turcji byli to Ormianie. A w Niemczech była to inna wyróżniająca się rasa.
I nawet ja rozumiem tę irytację. W kulturze obowiązuje to samo – najbardziej uwielbiani są ci artyści, którzy potrafią najlepiej się sprzedać, wypromować. Czyli również sklepikarze.
Do czego ja usiłuję Was przekonać? Że Steinbeck był nazistą?
Bynajmniej. On nawet komunistą nie był (zachwyconych nim polskich krytyków wyzywał od komunistów).
Ale pragnę zwrócić uwagę, że krytykowanie niesprawiedliwości społecznej może prowadzić na różne manowce. A z drugiej strony niejedna zbrodnia, niejedna hekatomba ma u swoich źródeł dobre i słuszne postulaty. A sklepikarze nie są ani święci ani zdegenerowani. Są tacy jak wszyscy.
I o tym też należy pamiętać jak nadejdzie apokalipsa.
Forlong Gruby
PS. Przepraszamy za błędy stylistyczne ale redaktor TP właśnie czyta tę książkę i odmówił korekty żeby nie psuć sobie efektu. Dyspensę otrzymał. On się bawi a Ty szanowny czytelniku cierpisz….
* * *
Bądź z nami! Podłącz się do naszego nadajnika!
Zaproszenie od redakcji.
Jeżeli chcesz wyrazić polemikę.
Lub jeżeli w ogóle podoba Ci się nasze medium i chciałbyś przez nasz kanał coś wyrazić. Zapraszamy. Pisz do nas. Może się uda.
Nie musimy się zgadzać.
Albo inaczej – musimy się zgadzać co do jednego:
pluralizm jest OK i każdy ma prawo do swoich poglądów.
Forumlarz kontaktowy

Wszak noszą one w sobie największe wyzwanie i tajemnicę jaką jest trwanie i przetrwanie ludzkiego gatunku.
Wyczuwał to Jim Morrison żarliwie wyznając w kierunku dziewczyn: …
AI Bareja Biblia Conrad Cybulski Diuna Dukaj Fantastyka religijna Historia Houellebecq Huberath Jęczmyk Kloss Kobiety Korzyński lektury Lem Linda Lynch Masterton Mickiewicz Miś Niemcy Nolan Orbitowski Parowski political fiction Postapo Romantyzm Rosja Sapkowski Sienkiewicz Simmons Stuhr Szyda Słowacki Tolkien Twin Peaks Tym Ukraina Vonnegut Wiedźmin Wojna Ziemkiewicz Żuławski
[…] dla tradycjonalistów i innych lefebrystów. WstępniakTemat numeru – inne twarze postapokalipsyGrona gniewu – poradnik przetrwania w świecie zniszczonym przez kapitalizmSilverberg – Rodzimy się z umarłymiRosja to pierścień władzy – świat po zagładzie […]