Jaga Rydzewska – Atalaya – kobiety kontra ChatGPT-(1000)
Ryszard Ochudzki - 22 listopada, 2023Mieliśmy to szczęście, że na fantastycznym, polskim poletku pojawiła się swego czasu Jaga Rydzewska i jej Atalaya.
Mieliśmy, ale niestety, mając na uwadze stan obecny, gdy od wielu lat autorka milczy – nie skorzystaliśmy z tego w sposób na to zasługujący (a może nie, może jeszcze coś nam będzie dane?).
Pisząca pod pseudonimem, w cywilu uprawiająca niełatwy zawód prawniczy, wcześniej dała się poznać, jako żarliwa propagatorka myśli i twórczości wielkiego, angielskiego dziennikarza-eseisty, pisarza, dramaturga, poety (proroka?) G.K. Chestertona.
Ten nawrócony z agnostycyzmu na katolicyzm, potężny ciałem i duchem Anglik, żyjący na przełomie XIX i XX wieku, był na pewno duchowym ojcem innych słynnych autorów chrześcijańskich XX-wiecznej Anglii – C.S. Lewisa oraz J.R.R. Tolkiena. Zwłaszcza ten pierwszy wprost odwoływał się do myśli Chestertona (która nota bene jest nadal – a może dziś bardziej – aktualna).
Jaga Rydzewska niewątpliwie jako tłumaczka i jednocześnie duchowa sukcesorka tego nurtu, musiała nasiąknąć kerygmatyczno-eukatastroficznym myśleniem, w sposób możliwy tylko kobietom – wiernie, żarliwie a jednocześnie ze swoim indywidualnym i niepowtarzalnym rysem, dając im nowe życie (świetnymi tłumaczeniami Chestertona).
Mając w dossier tego rodzaju aktywności, co dla redaktorów innych Planet jest niewątpliwie zaletą i zachętą – dla innych było wadą, kamienieniem obrazy i szufladką, wyłączającą jakikolwiek dyskurs. To bowiem spotkało trylogię Jagi. Autorka spróbowała bowiem swych sił literackich w space operze, co choćby na przykładzie C.S. Lewisa i jego „Trylogii kosmicznej„, nie powinno dziwić.
Przyjęto ją bardziej niż chłodno. Pamiętam recenzję w NF pierwszego tomu – jej autor, jedyne co miał do powiedzenia, to ostrzeżenie czytelników, że to „natrętna, katolicka propaganda” dla niepoznaki umieszczona w kosmosie.
Czy aby na pewno?
Oczywiście, książka ma swój kręgosłup moralny, przynajmniej główni bohaterowie i bohaterki znają katolicyzm i nawet się do niego odnoszą (niektórzy nawet identyfikują) – ale czy to tylko pretekst do „katolickiej propagandy?”.
Równie dobrze, można „oskarżyć” twórcę Hyperiona – Dana Simmonsa o to samo – bo choć Kościół katolicki w jego uniwersum jest ukazany bardzo krytycznie, to jednak, wczytując się w zwieńczenie kontynuacji Hyperiona – cykl Endymion, wychodzi, że jednak walka szła o Prawdę, i ta Prawda nadal w tym piotrowym (a nie innym) Kościele tkwi.
Sięgając po latach po trylogię Jagi Rydzewskiej, której nie udało mi się przeczytać w czasach jej wydania (a więc ponad 15 lat temu), spodziewałem się literacko ciężkostrawnego tworu, którego czyta się, na zasadzie – wykonanie straszne, ale idee (przynajmniej dla mnie) słuszne.
Na szczęście jest zgoła inaczej. To w sumie zgrabnie napisana (choć ma swoje wady, zwłaszcza w zbyt pogmatwanym i długo rozkręcającym się I tomie), ciekawie pomyślana opowieść o grupie ludzi (i jednym nie do końca człowiekiem, ale bez spoilerów) próbującej zbudować nowy-stary porządek (z udziałem katolicyzmu właśnie), w uniwersum głębokiej przyszłości.
Przyszłość ta jest zdominowana przez quasi feudalno-mafijne struktury, pełne synkretyzmu religijnego i niewyobrażalnej technologii. Ludzkość – jak to w space operach – lata sobie po rubieżach odległych galaktyk, pokonując lata świetlne w kilka godzin bądź dni. Mamy więc i statki kosmiczne, strzały z blastera, szalone sztuczne inteligencje, dumnych wojowników i nie mniej dumne ale i też piękne – wojowniczki (dzięki czemu można poczuć smak gniewu i zemsty kobiet oraz tego, co potrafią zrobić dla ochrony ukochanej osoby). Są intrygi, porwania, opisy niesamowitej flory i fauny różnych innych (tak, tak) planet.
Bohaterowie – uroczo momentami naiwni, przekomarzający się jak postacie młodzieżowych powieści z czasów Świata Młodych – spotykają ślady dawnych nieludzkich cywilizacji, tajemniczych bytów, chcących jak się okazuje powrócić na ten świat, choć stanowią dla niego śmiertelne, czyli eschatologiczne zagrożenie.
Kim są w istocie tajemniczy enselini i jaką rolę odegra jeden z nich, wyznający (sic!) katolicyzm, o tym przekona się czytelnik, jeśli sięgnie po Atalaya’e (niestety nie wznawianą, więc dostępną wiadomo gdzie), odłożywszy na bok uprzedzenia.
Trylogię Rydzewskiej czytałem w czasie wielkiego boomu na ChatGPT, gdzie zaczęły pojawiać się katastroficzne wizje tego, jak bardzo sformatuje to naszą rzeczywistość, ile zawodów straci rację bytu i jakie to groźne dla ludzkości (począwszy od prostego narzędzia do odrabiana prac domowych przez dziatwę szkolną).
Co ciekawe, jednym z wątków u Rydzewskiej jest właśnie recepta jak ograć wszechpotężne zdałoby się AI, jak je pokonać. Jak się okazuje, recepta jest prosta. Wystarczy wpuścić AI w nasze matnie filozoficzno-egzystencjalne, a zaczynają sobie radzić zdecydowanie gorzej od nas, nie mając naszych naturalnych mechanizmów obronnych.
Rydzewska z kobiecą intuicją wie, że tego typu abstrakcyjne rozważania niejednego giganta powaliły, prowadząc do prostackiej konkluzji, że w istocie lepiej jest nie być niż być.
I, że tylko przez kobietę jest szansa na opanowanie otchłani i mroków duszy bądź oszalałej w samotności super jaźni morderczo logicznej autodestrukcji. Nie doświadczy tego AI (chyba, że w końcu zacznie marzyć o elektrycznych owcach), doświadcza za to enselin.
Można powiedzieć, że Rydzewska podświadomie dokonuje reinterpretacji starego powiedzenie „gdzie diabeł nie może, tam babę pośle…” ale odwraca role i kierunek, by posłanie kobiety przynosiło inne owoce, i być może miało skutek taki sam jak kiedyś, w małej miejscowości na skraju Imperium Rzymskiego, po spotkaniu skromnej dziewczyny z innym, tajemniczym, ponadludzkim bytem.
Taka nadzieja nie zostawia czytelnika z kacem propagandowej treści, a wręcz odwrotnie. I dlatego warto dziś Rydzewską czytać.
Ryszard Ochudzki
Jaga Rydzewska. Atalaya. SuperNowa.
* * *
Bądź z nami! Podłącz się do naszego nadajnika!
Wszak noszą one w sobie największe wyzwanie i tajemnicę jaką jest trwanie i przetrwanie ludzkiego gatunku.
Wyczuwał to Jim Morrison żarliwie wyznając w kierunku dziewczyn: …
AI Bareja Conrad Cybulski Diuna Dukaj Fantastyka religijna Gwiezdne Wojny Historia Horror Houellebecq Huberath Jęczmyk Kloss Kobiety Korzyński lektury Lem Linda Lynch Masterton Mickiewicz Niemcy Nowak Orbitowski Parowski political fiction Postapo Romantyzm Rosja Sapkowski Seriale Sienkiewicz Stuhr Szyda Słowacki Tolkien Twin Peaks Tym Ukraina Vonnegut Wiedźmin Wojna Ziemkiewicz Żuławski
Ech gdybym miał szukać analogi podobnego, kobiecego talentu literackiego, który się nie rozwinął – to przychodzi mi na myśl siostra Anna Borkowska i jej Gar’Ingawi Wyspa Szczęśliwa.
Dobrze że jest teraz mały renesans na jej twórczość, również publicystyczną i duchową.