Kult – Orbitowski z miłością bez Wiary
Ryszard Ochudzki - 22 września, 2022Trochę do tej książki podchodziłem długo.
Obiecałem drzewiej autorowi na Festiwalu Fantastyki w Nidzicy (a właściwie Mierkach), że Kult przeczytam ale jakoś dziwnie trudno mi się czytało. Nie, że jakoś źle napisane – wręcz odwrotnie – sprawnie, wartko, z humorem ale i refleksją, i tą specyficzną umiejętnością gawędziarską autora, która powoduje rozdziawienie gęby niczym przemowa ważnego, starszego kolegi z podwórka, który z przypadkowo zastanych śmieci typu zbita butelka i niedopalony papieros potrafi wyczarować zajmującą opowieść z ławeczki i murku, o tym, jak gość, co widział kosmitów zbił te butelkę, a paląc papierosa spotkał ruskich, którzy dali mu skrzynkę z kałachami.
Tak było stary, wierz mi!
Więc z przyjemnością dajemy się ponieść i zawieszamy naszą wiarę a właściwie niewiarę. Rozkręcało się powoli, i chyba chyba taka długa rozbiegówka związana była z tym, iż bałem się, że Orbitowski pójdzie na skróty, biorąc się za tematykę osobiście mi bliską. Ma swoje poglądy na Wiarę (przez duże W) i Kościół (też przez duże K), i się z nimi obnosi, dlatego temat religijnych objawień w Oławie, w latach osiemdziesiątych XX wieku, mógł przekuć w antyklerykalny paszkwil, który znalazłby zapewne szeroki posłuch w gronie świeżo upieczonych, gorliwych apostatów. Nie ma obecnie nic prostszego niż wyszydzenie polskiego katolicyzmu.
Tak się zapowiadało, tak się jednak nie stało. Łukasz Orbitowski – jak sam w posłowiu przyznaje – napisał tę książkę z miłością. Faktycznie czuć miłość – choć może bardziej afekt, smakowicie podany, który jeszcze wspólnie dzielimy, przynajmniej pokolenie autora do którego sam się zaliczam – a więc sentyment do popkultury w polskim wydaniu w latach 80., tamtych dni i nocy, tamtych zabawek, smaków, marzeń, kolorów i zapachów.
Nie dogadamy się już w kwestiach fundamentalnych ale jeszcze znajdziemy porozumienie w temacie wyższości 4Pancernych nad Klossem. Albo przynajmniej pogadamy. Jak sobie wypijemy, to wspólnie pośpiewamy piosenki z „domowego przedszkola” choć już gorzej razem na trzeźwo z hymnem czy kolędą na Boże Narodzenie. Wspólnie uszanujemy kolekcję starych znaczków czy obrazków z gum Turbo, ale do symbolu biało-czerwonej flagi czy krzyża podchodzimy inaczej. Kiedyś tak nie było. Powiązanie religii z tożsamością narodową była jednoznaczna..
Wielka zasługa autora, który zgrabnie miesza w tym kotle lat 80. motywów i wątków tamtej rzeczywistości, że oddaje sprawiedliwość także Kościołowi w Polsce – bez dzisiejszego osądu dotyka nie tylko religijnej ale i społecznej specyfiki tamtych czasów, że się tam chodziło, słuchało, jednocześnie z tymi darami rozdzielanymi po parafiach czy doświadczeniach pierwszych, obejrzanych na VHSie filmach. Dawało to złudne jak się okazuje, poczucie żywotności Kościoła, masowości i wspólnotowości Polaków-katolików w kontrze do jedynie-słusznej linii dogasającej Partii.
Jasne, że obecnie obserwujemy wypalenie się tego modelu z lat 80. (a może i 90.) religijności w Polsce, przynajmniej dla znacznego grona, tłumnie uczestniczącego wtedy w papieskich pielgrzymkach czy szukających objawień na oławskich ogródkach działkowych. Dzieje się być może z pożytkiem dla Wiary i Kościoła, choć w poczuciu społecznej klęski, której przyczyn Kościół nie dostrzega albo nie chce przyjąć do wiadomości.
Nim to się stanie, na pewno przez jakiś czas straszyć będą opuszczone gmachy wybudowanych wtedy na podobnej, oławskiej fali entuzjazmu domów parafialnych, kaplic, kościołów. Jeśli się do nich chodzi (a chodzę), to czuć specyfikę tych pomników dawnego samoorganizowania się ludzi, te surowe cegły, czy bohomazy (sztuka nowoczesna) figur świętych i dróg krzyżowych, architektoniczne kształty świątyń jak latający spodek czy skocznia narciarska (w Poznaniu) czy matką wszystkich spontanicznych samowól pobożnej ludności wsi i miasteczek- bazyliką w Licheniu. Wszak budowało się na wariata, bez planów i wbrew zakazom.
Można się zżymać, ale taka jest nasza przeszłość. Autor na szczęście to rozumie. Nasz kraj od wieków musiał wytwarzać alternatywne struktury społeczne (wobec zaborców czy narzuconych władz) i Kościół tę role przejął, co nie przeszkadzało 30 lat temu, choć dziś przeszkadza i z czym w sposób brutalny się walczy, przynajmniej w sferze symbolicznej.
Ta książka jednak nie jest elementem tej walki.
Wielki szacunek, że autorowi udało się wynieść poza bieżączkę, stworzył dzieło, niczym robaka w bursztynie pewnej epoki, spojrzenia na świat, ludzi – nieprzetłumaczalnych w mojej ocenie niestety dla nadchodzących pokoleń.
Jest to więc książka dla tych, którzy tamten okres pamiętają. Ci docenią, posmakują, powspominają oranżadę z woreczka, wyprawy na betonowe pływalnie i 8-bitowe komputery.
Zastanawia mnie, czy ta książka jest zrozumiała na podobnym, emocjonalnym poziomie dla pokolenia naszych rodziców – wszak główny narrator owej powieści jest z tego pokolenia. Czy autorowi udało się oddać perspektywę dzisiejszych 70-latków, którzy w latach 80. przeżywali swoją dojrzałość? Na to nie znajdę odpowiedzi, bo nie czuję, by to była książka dla tego pokolenia. Ona jest dla nas, pod nas.
Skąd jednak taki temat? Może w opowieści o wizjonerze z Oławy, ale bardziej w tym jak żył i jak mówił, swój spotkał swego. Młodszy kolega w podwórkowej nawijce docenił starszego kolegę- skalę, wizję, zasięg. Niejeden autor fantastyki zostawał wszak prorokiem.
Dobrze więc, że autor napisał, co napisał – może z afektywną miłością choć bez Wiary. Na pewno zaś z uczuciem o czasach gdy ludzie mieli uczucia jak wędliny smak, a słodycze smakowały intensywną słodkością.
Gdyby jednak warunek św. Pawła („…a miłości bym nie miał…”) – istota każdego konstruktywnego działania i pełnego życia – został wypełniony naprawdę, to myślę, że książka przetrwa i przekroczy zamysły autora. A jeśli jest w niej prawdziwa Miłość (przez duże M), to od Miłości do Wiary jest bliżej niż się sądzi.
Są wszak nierozłączne.
Ochudzki Ryszard
* * *
Przyp. Redakcji:
Książka Kult Łukasza Orbitowskiego posiada certyfikat „dobra na rzeźbę” nadawany przez Hardkorowego Koksa.
AI Bareja Biblia Conrad Cybulski Diuna Dukaj Fantastyka religijna Gwiezdne Wojny Historia Horror Houellebecq Huberath Jęczmyk Kloss Kobiety lektury Lem Linda Masterton Mickiewicz Niemcy Nowak Parowski political fiction Postapo Romantyzm Rosja Sapkowski Seriale Sienkiewicz Simmons Strugaccy Stuhr Szyda Słowacki Tolkien Twardoch Twin Peaks Tym Ukraina Vonnegut Wojna Ziemkiewicz Żuławski
Thank you for your sharing. I am worried that I lack creative ideas. It is your article that makes me full of hope. Thank you. But, I have a question, can you help me?