Keith Roberts – Pawana. O człowieku który brzydził się ideałami Tolkiena, Lewisa i Chestertona.
Ryszard Ochudzki - 7 grudnia, 2023Pawana to książka z kategorii tych, którymi anglojęzyczni fandomici z naszego kraju, mogli ustawiać nieanglojęzycznych (czytałeś Pavanę?) – na zachodzie znane od końca lat 60tych, uznawane za swoistą klasykę, u nas przetłumaczone i wydane dopiero w 2022 r.
Być może trochę za późno, gdyż wątek alternatywnych historii od tamtych czasów mocno się zużył, wtedy mógł nieść jeszcze swoistą świeżość. Roberts za tytuł wziął dworski, powolny taniec, popularny w XVI i XVII wieku, tak bowiem buduje swoją powieść, powoli, majestatycznie, literacko bardzo wykwintnie, poprzez kilka przypadkowych zdałoby się opowieści, doprowadza do przemyślanego finału.
Nieprzypadkowo rzecz jasna tytuł nawiązuje do tańca przełomu tamtych wieków, gdyż właśnie ten okres bierze za punkt zwrotny w dziejach.
Królowa Elżbieta I ginie, Anglia ugina się pod najazdem Wielkiej Armady, traci swój protestancki -emancypacyjny charakter, stając się stłamszonym protektoratem papiestwa. Dzieje Europy idą odmiennym torem.
Cywilizacja w jarzmie (choć w sumie nie tak ostrym) Kościoła Katolickiego, rozwija się inaczej – nie było rewolucji, krwawych wojen światowych, broni masowego rażenia. Monopol na ograniczone ludobójstwo nadal dzierży Święta Inkwizycja. W połowie XX wieku nadal trzymają się (choć trzeszczą) struktury feudalne, na lądach i morzach króluje para i żelazo. Elektryczność nosi znamiona herezji. Ludzie żyją w cyklach pór roku, rodzą się, żenią, umierają. Choć czasem też założą nylonowe pończochy, które ktoś, gdzieś wynalazł i przemycił, pomimo gniewu Kościoła na tego rodzaju nowinki.
Świat Anglii w połowie XX wieku, to nadal quasi legendarne miejsce, z uroczyskami po których snują się dawni bogowie, ponurymi zamkami, z nieśmiało przebijającą się techniką, bez porównywalnie jednak ubogą w stosunku do swingujących czasów pisania tej powieści.
Anglia w Pawanie wygląda staroświecko, karykaturalnie – choć paradoksalnie jak ze snów G.K. Chestertona i jego idei dystrybucjonizmu (drobni wytwórcy i rzemieślnicy, cechy i korporacje zawodowe, żadnych masowych produkcji przemysłowych) i katolickości Albionu, rycerskich – mitologicznych marzeń J.R.R. Tolkiena czy C.S. Lewisa. Nie, co dla tamtych autorów było ideałem, dla Robertsa jest obrzydliwością.
Ta Anglia to nie jest kraj dla współczesnych ludzi. Widać jak mocno autor przesiąknięty jest starym, antykatolickim etosem anglikańskiego protestantyzmu. Widać stare obsesje Anglików (jak zresztą każdego imperium), że ośrodek władzy nie może leżeć poza Anglią a jakąż wspaniałą władczynią była Elżbieta (choć równie krwawa albo i bardziej od swych katolickich protagonistów). Wszystkiemu co złe był i jest winny Papież (nazywany pogardliwie: włoski ksiądz) i Rzym. To on trzyma w archaizmie tamten świat (choć autor dostrzega, puszczając oko do czytelnika, poprzez jedną z postaci mającą wgląd do naszego świata, że dzięki temu nie było obozów koncentracyjnych), dzieląc i rządząc i uciemiężając finansowo oraz ideologicznie.
Podobnie prewencyjną – choć pozytywną rolę Kościoła widział w jednym ze swoich opowiadań R.A. Ziemkiewicz (no ale to nasze skrzywienie, przynajmniej tej części narodu, która z papiestwem i jego rolą w dziejach Polski i świata, ma dobre skojarzenia). Nie jednak w Anglii, gdzie nawet jak zdechnie kura, to wina Papieża, bo zabrał na podatek jej ziarno.
Wbrew pozorom, Pawana jest ciekawą, dobrze napisaną lekturą (zwłaszcza na jesienno-zimowe wieczory). Sporo jednak pokazuje o czasach minionych (gdyż tej starej, dobrej protestanckiej Anglii też już nie ma). Stare spory przeminęły jak ostatnie takty (coda) Pawany. Patrząc bowiem na dzisiejsze czasy, zdechrystianizowane, zdesakralizowane ruiny dawnego porządku europejskiego, można sobie przywołać naszego poetę piszącego o swarach głupich i wspólnego losu w zupie. Przynajmniej dla tych, którym jeszcze kiedyś na czymś takim zależało.
Nigdy nie odpowiemy sobie na pytanie, jakby ta książka wpłynęła na polską fantastykę, gdyby wyszła 30 bądź 40 lat temu. Może wtedy, w czasach największego triumfu papiestwa w naszym kraju, darto by szaty, jedni by potępiali, inni wznosili pomniki.
Dziś to już tylko trochę zakurzony literacko-filozoficzny bibelot, ale warty sięgnięcia, na pewno przez czytelników takich stron jak Inne Planety.
Ryszard Ochudzki
* * *
Bądź z nami! Podłącz się do naszego nadajnika!
***
Ian Watson w swojej powieści wskazuje na dość istotną kwestię, zapewne mimochodem, przemycając męskie zapatrywania – utrata w jego świecie przez kobietę roli matki, oddanie kwestii rodzenia „automatom”, technice, pieniądzom, kaprysom sterowania życiem i śmiercią jedynie pod męskie zachcianki – powoduje właśnie wpędzenie kobiet w gigantyczne uprzedmiotowienie.
Bareja Biblia Conrad Cybulski Diuna Dukaj Fantastyka religijna Gwiezdne Wojny Historia Horror Houellebecq Huberath Jęczmyk Kloss Kobiety lektury Lem Linda Masterton Mickiewicz Miś Niemcy Nowak Parowski political fiction Postapo Romantyzm Rosja Sapkowski Seriale Sienkiewicz Simmons Strugaccy Stuhr Szyda Słowacki Tolkien Twardoch Twin Peaks Tym Ukraina Vonnegut Wojna Ziemkiewicz Żuławski