Martha Wells – Wszystkie wskaźniki czerwone/Sztuczny stan
Trzydzieste Plenum - 19 listopada, 2023Nie ukrywam, że współczesnej fantastyki nie czytam dużo.
Raz – nie nadążam i na wszystko czasu brakuje. Dwa – jestem z tych, którzy uważają, że w tym gatunku literackim dobrze już było, a teraz jest co najwyżej tak sobie, a dobre pozycje trafiają się raczej rzadko.
Żeby jednak zupełnie kontaktu nie tracić, od czasu do czasu sprawdzam na przykład książki nagrodzone.
I mimo że wydaje się to chyba coraz gorszym tropem (lektura nagrodzonego w tym roku Nebulą opowiadania Johna Chu długo jeszcze będzie dla mnie powracającym koszmarem), jednak próbuję.
Oto zatem cykl Marthy Wells “Pamiętniki Mordbota”, którego część za częścią kosiły nagrody w ostatnich kilku latach. Po polsku mamy na razie zbiorcze wydanie dwóch pierwszych mikropowieści.
Co pierwsze rzuca się w oczy, to język. Narratorem jest android i ktoś wymyślił sobie, w czasie modnych dziś rozważań o tożsamości płciowej i powiązanych z nią zmianach leksykalnych, że formy osobowe czasownika będą tu wyraźnie wskazywały na rodzaj nijaki. Zachodzę tylko w głowę – kto to sobie wymyślił? Tłumacz? Redaktor? No bo chyba nie autor? Po polsku bowiem jest notorycznie “byłom, zrobiłom”, no ale jak jest w oryginale? Chyba normalnie “I was, I did”? Wprawdzie do oryginału nie zaglądałem, ale nie mam pomysłu, czy jest tam coś, co usprawiedliwiałoby zabieg polskiego wydawcy.
No ale dobrze, pogódźmy się z tym, że taki zabieg jest. Niestety bardzo łatwo się tu wyłożyć, bo jakkolwiek formy osobowe czasownika są tu dość konsekwentne, to już z zaimkami tej konsekwencji nie ma. Mało tego – gdy o narratorze/do narratora wypowiadają się inne osoby, nijakość znika, mówią raczej “byłaś, zrobiłaś”. Co jest o tyle ciekawe, że z samej treści nie wynika (albo nie zauważyłem), iżby nasz android przypominał z wyglądu raczej kobietę niż mężczyznę. Android tak formalnie nazywa się tu “jednostką ochroniarską”, może więc ów rodzaj żeński jest determinowany przez słowo “jednostka”?
Ot, meandry języka polskiego, raczej obce twórcom oryginału. Dodam jeszcze, że korektor (redaktor?) też się trochę w materii pogubił, bo kilka razy stosuje też rodzaj nijaki, tam gdzie ni cholery być go nie powinno, gdy mowa jest o innych postaciach książki.
I tak to warstwa językowa mocno przysłoniła mi fabularną.
A jaka ona jest? Poprawna, acz bez rewelacji. Android-ochroniarz przejął kontrolę nad swoimi modułami, jest więc świadomy i nie musi być ślepo posłuszny programowi, ale stara się nie dać tego po sobie poznać.
Wynajmuje się jako ochrona różnych misji kosmicznych, do tego próbuje poznać zagadkę własnej przeszłości, bo – mimo wymazanej części pamięci – wie, że zaszło w niej coś mocno niepokojącego.
Konstrukcja bohatera jest dość ciekawa, choć i irytuje (zamiłowanie do oglądania tasiemcowych seriali miało pewnie nieco uczłowieczyć androida oraz dodać opowieści nieco humoru, ale jest to humor wybitnie nie w moim typie).
Fabularnie co najwyżej przyzwoicie, ale dam kredyt zaufania, może to dopiero rozbiegówka.
Potencjał jakiś widzę, ale póki co – w skali szkolnej trzy z plusem.
Trzydzieste Plenum
Tymczasem po kilku latach względnego milczenia autor publikuje powieść, w której doszukać się elementów fantastycznych można, ale raczej na siłę.
Bareja Biblia Conrad Cybulski Diuna Dukaj Fantastyka religijna Gwiezdne Wojny Historia Horror Houellebecq Huberath Jęczmyk Kloss Kobiety Korzyński lektury Lem Linda Masterton Mickiewicz Niemcy Parowski political fiction Postapo Rak Reymont Romantyzm Rosja Seriale Sienkiewicz Simmons Strugaccy Stuhr Szyda Słowacki Tolkien Twardoch Twin Peaks Tym Ukraina Vonnegut Wojna Ziemkiewicz Żuławski